Mój ostatni post o łapaczu i pstryknięcie kilku elementów wystroju pokoju mojej mamy oraz tego co za oknem, a także fakt, że bywam teraz w domu rodzinnym codziennie, potrącił nostalgiczną nutę w mojej duszy. Naszła mnie refleksja nad wspomnieniami z dzieciństwa. Każdy je ma, każdy inne, i każdy pełne serce. Inne mogą się pozacierać, porozmywać i zagubić na przestrzeni upływającego czasu, ale te z dzieciństwa są najtrwalsze, najliczniejsze i chyba najskrupulatniej przechowywane.
Jedno z takich właśnie wspomnień - obrazów z mojego dzieciństwa, to widok z okna. Jest taki jak na zdjęciu powyżej i taki zostanie w mym sercu na zawsze. Moje biurko stało pod oknem i cokolwiek przy nim robiłam, czy to odrabiałam lekcje, czy wkuwałam słówka, rysowałam, czy pisałam pamiętnik zawsze w przerwach patrzyłam na morze. W ile barw przez te lata morze się oblekło, nie zliczę! O każdej porze dnia z niebem w kolory grało. Było blade i zziębnięte, stalowoszare i ponure, było atramentowe, kobaltowe i lazurowe. Było jaskrawe i było zamglone. Wzburzone i gładkie jak szkło. Niebo nad nim bywało puste jak płótno gotowe na pierwsze dotknięcie artysty albo pomazane różowawą farbą zachodzącego słońca niczym żywą ekspresją dziecięcych paluszków. Było nakrapiane dziesiątkami obłoków. Chmury nieraz tak ciężkie wisiały, że brzuchy prawie w nim moczyły. A ile piorunów przez ten czas połknęło, ho, ho! :)
Nie wiem, czy na tym zdjęciu dobrze widać cienką linię na horyzoncie, bo chciałam się Was zapytać jak myślicie: co to może być? Podpowiem, że to nie Szwecja. ;))
Poniżej zbliżenie owego lądu.... Pewnie trudno w to uwierzyć, ale to Półwysep Helski! Tak, tak, przy ładnej pogodzie, gdy widoczność jest dobra, można z sopockich okien mojego gniazda zobaczyć Hel z jasną plażą, sosnowym lasem i miniaturowymi domkami na brzegu, które po zmroku mrugają do nas punkcikami światełek. Może uda mi się kiedyś zrobić i takie nocne zdjęcie.
A tymczasem, na koniec, jeszcze jeden widok z okna... wieczorny, przy zachodzącym słońcu.
Dobranoc
Poniżej zbliżenie owego lądu.... Pewnie trudno w to uwierzyć, ale to Półwysep Helski! Tak, tak, przy ładnej pogodzie, gdy widoczność jest dobra, można z sopockich okien mojego gniazda zobaczyć Hel z jasną plażą, sosnowym lasem i miniaturowymi domkami na brzegu, które po zmroku mrugają do nas punkcikami światełek. Może uda mi się kiedyś zrobić i takie nocne zdjęcie.
Ewa
Jaki masz cudny widok z okna :)
OdpowiedzUsuńTak, takie malutkie szczęście. :)
UsuńPiękne masz widoki. Ja niestety ze swoich okien widzę tylko skrawek tych niebieskości :)
OdpowiedzUsuńAle dobre i to! ;) Cieszę się, że mieszkam nad morzem.:)
UsuńPięknie opisujesz zaokienne widoki barwiąc je emocjami dziecinnych lat. Śliczne zdjęcia. Byłam nad morzem wiele razy i nieodmiennie zachwycało mnie swoją potęgą, zmiennością i niepowtarzalnym urokiem. W tym roku nawet miałam ogromną przyjemność spacerować plażą zimą, w mrozie i śniegu. Było cudnie. Piękne to Twoje miejsce na ziemi, do którego wracasz nie tylko myślami.
OdpowiedzUsuńBo to już tak jest, że te wspomnienia z dzieciństwa są wciąż żywe.
UsuńJa w sezonie unikam "mojego" morza, bo jest mnóstwo turystów, ale za to nad otwarte w mniej uczęszczane rejony to lubię. ;)
Dziękuję Marysiu za piękny komentarz. :)
Cudne widoki z okna i to własnego, nie zapożyczonego na wakacje. Uwielbiam morze.
OdpowiedzUsuńTak, morze o każdej porze. ;))
UsuńWow! Widoki cudne! Nasze Morze jest The Best! Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuń:))) Mogło być cieplejsze, ;) ale poza tym jest debest! :))
UsuńAkurat jadę na Hel. Jeszcze mnie tam nie było. :D Co za piękny post. Poczułam magię dzieciństwa. Ohhh moje marzenie. Mieszkać nad morzem z takim widokiem. Toż to raj. Obserwować, jak morze połyka pioruny, te wszystkie wschody i zachody, lód, sztorm. Rozmarzyłam się.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny post. Miłego dnia życzę. :)
No wiesz, takie niedopatrzenie! Jak Hel zniósł Twoją nieobecność! ;))) Ale ja też dawno tam nie byłam. ;)
UsuńUdanego urlopu i pięknej pogody! :)
Widok zapierający oddech:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńCoś pięknego!!! marzę o takich widokach i możliwości codziennego patrzenia na morze. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Taki widok jest kojący! Zawsze możesz popatrzeć przez moje okienko. ;)
UsuńOniemiałam ! Taki widok mieć z okna na co dzień !! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńTak , z dzieciństwa są najtrwalsze wspomnienia , ja miałam z okna widok na sąsiedni blok brrr, ale u babci był to sosnowy , szumiący las :)
Blok też mam, nie ma tak dobrze! ;)
UsuńUściski
widok z okna cudowny, wymarzony! :) Pięknie piszesz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)))
UsuńNie wiem czy dałabym radę skupić się na nauce mając taki widok za oknem... zazdroszczę! ;)
OdpowiedzUsuńpiękny wpis - przyjemnie się czytało i przyjemnie oglądało... :)
pozdrawiam
To i mnie bardzo przyjemnie! :)
UsuńPozdrawiam ciepło
Masz wielkie szczęście, że mieszkasz nad morzem, przepięknie je opisalaś, a ja morze kocham. Możesz sobie wyobrazić, że pierwszy raz je zobaczyłam po maturze? Egzaminy zdałam, studiowałam, a potem nawet mieszkałam w Gdańsku, na dodatek wyszłam za mąż za "marynarza".
OdpowiedzUsuńA teraz przesyłam pozdrowienia z centralnej Polski.:) Ech, życie.
Ewuś, piszesz cudnie.:
Też je kocham. ;) Celuś, lepiej późno niż później. ;) No widzisz, jak czasami nas życie rzuca po kraju! ;) Ważne, by chwytać szczęście w locie i wędrować z nim wszędzie, gdzie nas życie rzuci! ;)
UsuńDziękuję Celuś, że jesteś! :)
Jak zazdoszczę takich widoków. Ja ukochany Bałtyk mam tylko 4-5 dni raz w roku. Ale morze kiedyś marzenie o własnym domku nad morzem się spełni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Najpiękniej by było, gdyby można było stawiać domy tuż przy linii wydm, jak w Skandynawii albo w Stanach - wielkie okna wychodzące na plażę i morze - to dopiero marzenie! ;))
UsuńSzczęściara z Ciebie, taki niecodzienny widok na co dzień, można się rozmarzyć... Tylko jak się Tobie udało pokończyć szkoły w takich warunkach:-) Kiedyś wolałam góry i spokój który ze sobą niosły, ale teraz nawet poza sezonem szlaki zapełnione "klapkowiczami" za to w wielu nadmorskich mieścinkach życie cichnie poza sezonem i wtedy kocham nadmorskie wyprawy, tylko że nie bardzo mogę je wtedy uskuteczniać, taki pech:-) Pozdrawiam serdecznie z widokiem na sąsiedzkie podwórko:-)
OdpowiedzUsuńHa, ha - na szczęście jakoś udało! :))) Tak naprawdę zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem zżyta z morzem (choć,jak to bywa w myśl zasady, że szewc bez butów chodzi, czyli mieszając tuż przy morzu wcale nie spędza się każdej chwili nad jego brzegiem!), kiedy wyrzuciło mnie na rok 1200 km z dala od niego! Wtedy tęsknota była silna.
UsuńW sezonie unikam, bo nie cierpię tłumów - co to za odpoczynek, gdy szumu morza nie słychać, tylko wrzaski plażowiczów!
Sąsiedzkie podwórko też często cieszy. ;)
Uściski nadmorskie
Pięknie powiedziane.Tak to prawda wspomnienia z dzieciństwa są najtrwalsze,najskrupulatniej przechowywane.Też mam ich pełne serce,aż czasami się wylewa:)Każdy ma swoje,wyjątkowe,najpiękniejsze.Jesteś tego najlepszym dowodem.Bardzo się cieszę,że pokazałaś nam troszkę swoich obrazów,które pielęgnujesz w pamięci.Cudowne są!!!
OdpowiedzUsuńDobrze czasem wrócić z dalekiej drogi do swoich starych,przytulnych miejsc,jak śpiewa Sylwia Grzeszczak w piosence "Najprzytulniej",prawda?Bardzo lubię ten tekst,to cała prawda o wielu z nas.
Przesyłam uściski:)
Mam tę możliwość, że mogę je pokazać, nie ze wszystkimi tak jest. ;) Mogę wracać nie tylko pamięcią, mogę deptać stare ścieżki, choć dziś już inaczej wyglądają... nawet nie ma "mojego" trzepaka. ;)
UsuńBuziaki
Brak mi słów gdy patrzę na te zdjęcia i czytam ten tekst. Pięknie i za oknem i napisane. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńAlusiu, dziękuję Ci Słoneczko! :)
UsuńJak ja uwielbiam Trójmiasto, Półwysep, zatokę Gdańską, Pomorze. A mam do nich tak daleko ☹️
OdpowiedzUsuńTo chociaż kilka takich fotek przesyłam. ;)
UsuńCudowne masz widoki z morza:))Wspaniałe zdjęcia:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Doniu! :)
OdpowiedzUsuńOch...takie widoki z okna domu rodzinnego i ówczesnego do pozazdroszczenia i pomarzenia...:)
OdpowiedzUsuńDlatego jak wyjeżdżam na urlop muszę mieć pokój z widokiem na morze, przynajmniej przez krótki czas napawam się...;)
Cudownie...
Ja niestety nie mogę zadzierać głowy na horyzont, nic ciekawego...:(
Tak, fajnie mieć widok na morze, choć przez chwilę!:)
UsuńGłowę zawsze można pozadzierać, ważne, by nie nosa. ;))
A ja siedzę sobie w Krakowie i oglądam takie morze w monitorze - Ewuniu, dzięki za te piękne widoki, rozmarzyłam się i zakochałam w lazurowej głębi i białych trójkącikach żaglówek, w żółto-pomarańczowym zachodzie słońca i Półwyspie Helskim na horyzoncie - taki widok z okna to dla mnie bajka - ja ze swojego widzę Kopiec Kościuszki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Inko, dziękuję pięknie! :) Doceniam, i to bardzo, ten mój widok z okna. Wiem, że jest on ważny, ale nie wszyscy mogą mieć morze, góry czy las za oknem, dlatego doceniam to jeszcze mocnej. Ciesze się, że tym wpisem sprawiłam radość! :)
UsuńA Kopiec Kościuszki - to też nie lada widok! :)
Uściski
Super wpis. Przepiękny widok. Tylko pozazdrościć
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, fajny wpis :)
OdpowiedzUsuń