niedziela, 30 lipca 2017

Koronkowe niebo

Pozostaję w temacie łapaczy. Lubię je wykonywać i to w różnych stylach - te stonowane i kolorowe, romantyczne i surowe, małe i duże. Ostatnio były plecione, to dzisiaj dla odmiany będzie koronkowy. Jest coś uspokajającego w powtarzalnym powoływaniu do życia różnokolorowych okręgów. Myśli odpływają zlewając się z monotonnym szumem deszczu w jedno, by zatoczyć wraz z nicią kordonka kolejne koło.

Ten łapacz miałam zrobić już dawno, ale ciągle coś przeszkadzało. Potem myślałam, że zrobię go na imieniny, ale teraz mam zupełnie inny pomysł na imieninowy prezent w głowie, dlatego powstał bez okazji. Choć bez okazji, to po to, by łapać dobre sny i marzenia.


Zrobiłam go dla mamy. Jest koronkowy - w kolorze nieba, które widać, gdy leży się na łóżku i w kolorze morza, które widać, gdy się na łóżku usiądzie. ;) Ma koronki, wstążeczki, piórka i serduszka, które obowiązkowo musiały być ;) oraz po raz pierwszy pomponiki na obręczy. Jest romantyczny i kobiecy.


Myślę, że wpisuje się w klimat pokoiku...



Mój niebiański koronkowy łapacz zgłaszam na #21 wyzwanie w DIY - zrób to sam: Koronkowa robota.



Dobrego tygodnia!
Ewa


środa, 26 lipca 2017

Skraftuj - jak to łatwo powiedzieć

Jaką wiedzę tajemną kryją te wszystkie niedostępne zwykłym śmiertelnikom mix mediowe dzieła? Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko wtajemniczeni lub odpowiednio długo zgłębiający ową sekretną i nieuchwytną materię. Znają na pamięć receptury layoutów i art journali, mikstury tagów i zaklęcia otwierające exploding boxy. Wiedzą ile użyć gesso i czy szczypta mikki wystarczy, czy sięgnąć po inkę, a może po fimo, garść mikrokulek wrzucona do kotła da inny wywar niż artisan powder, i jak rozpylić mgiełki, by nie stracić smaku, a na koniec, w zależności od receptury, doprawić embossingiem lub glossy accent. ;)) Jak widzicie, księga zaklęć jest opasłym tomiszczem i  sama nie wiem ile tajemnic jeszcze skrywa!


Ale są też śmiałkowie, którzy samodzielnie złamali szyfr scrapbookingowy. Ba, nawet na jego podstawie sporządzili własne magiczne ekstrakty. Owym śmiałkiem miałam się stać i ja, gdy na stronie blogowej Retro Kraft Shopu przeczytałam o wyzwaniu Skraftuj to!, w którym trzeba było użyć metalowych serwetek. Już oczami wyobraźni widziałam trochę surową, trochę męską kartkę z pięknie wkomponowanym metalowym elementem. Wybrałam papier, różne dodatki, docięłam, poukładałam i z metalową rozetką w dłoni zastygłam czekając na to, co umysł podpowie. Czekałam i czekałam, czas upływał a umysł milczał. Ręce opadły kombinując samodzielnie (bo bez pomocy umysłu), gdzie by tu wcisnąć ów metal. No nie pasuje! Skraftuj - jak to łatwo powiedzieć! Zanuciłam parafrazując znaną piosenkę i już wiedziałam, że tego szyfru nie zdołam złamać.


Chowając na miejsce, jak niepyszna, nieużyte akcesoria poczułam jak tu nagle, niespodzianie umysł zaczął działać. Przecież ja też znam zaklęcia, co prawda nie scrapbookingowe, ale dreamcatcherowe! :)) A gdyby tak wykorzystać metalową serwetkę jako środek łapacza snów otoczonego koralikową siecią? Wyjdzie bardziej wschodni, indyjski, coś pomiędzy mandalą a łapaczem... I tak oto nie poddałam się, tylko sobie skraftowałam metalową rozetkę. I nie zaśpiewam, że łatwo powiedzieć, bo nawlekanie tych koralików może wprowadzić, w zależności od stanu wyjściowego twórcy, albo w stan medytacyjny, albo w nerwicę natręctw! :))

Kolor metalowej sprawczyni całego zamieszania narzucił kolorystykę. Wybrałam ciemne zielenie i beże, koraliki małe i duże, oraz piórka. Nie dawałam już żadnych koronek i tasiemek, bo mi po prostu nie pasowały stylem. I wyszedł taki, jak już zdążyliście zobaczyć. :))


Dlatego zgłaszam na kończące się już wyzwanie w Retro Kraft Shop Skraftuj to! Metalowe serwetki



Przy okazji, poszłam sobie za ciosem i zrobiłam drugi, mniejszy łapacz też z metalowymi elementami - skrzydełkami i listkami. Chciałam, by klimatem był podobny do pierwszego. Nie każdy musi być w koronkach... ale o tym w następnym poście. ;) I jak Wam się widzi ten drugi? A pierwszy? :))




Pozdrawiam z rozpadanej północy ;)
Ewa

niedziela, 23 lipca 2017

Zimowe kartki

Dziś chciałam przedstawić lipcową wersję zimowych kartek. :) Chodzi oczywiście o zabawę  u Inki i u Uli w świąteczne kartki. Pogoda za oknem nie rozpraszała zbytnio, ;) więc naciągając troszeczkę mogę stwierdzić, że nawet nastrój do tworzenia był. Pierwsze co sobie powiedziałam zasiadając do toworzenia to: Ewa, ja cię bardzo proszę tylko zrób kartki, które da się schować do koperty. Zrób na płasko! :)) Jak pewnie zauważyłyście lubię robić takie bombiaste, wielowarstwowe, z wypełniaczami, żeby się działo. ;) No a kto dziecku zabroni? A niech sobie używa wszystkich pięćdziesięciu kredek z pudełka! :)) Trochę czasu minie zanim zrozumie, że czasem wystarczą cztery. ;) Ja też już pojęłam, że dobrze by było, aby kartkę świąteczną można było wysłać listownie, a nie wielką paczką. ;)

Tym razem w lipcowym wyzwaniu Inki w "Świętach na okrągło" trzeba było użyć słomek do napojów lub patyczków do lodów. Tylko tyle czy aż tyle? ;) Po czerwcowym wyzwaniu przebogatym w obowiązkowe składniki, teraz ten jeden wydał się łatwizną. O nic podobnego - okazało się, że ukręcić dobre ciasto z jednego składnika to dopiero jest wyczyn! ;)


Słomki w domu mam, ale kolorki iście wakacyjne, więc się nie nadawały. Patyczki też mam i to na nie od razu skierowałam swoją uwagę. Różne koncepcje chodziły mi po głowie - i z ptaszkiem, i z drzwiami, i drewnem do kominka, ;) ale wersja z płotkiem zwyciężyła. Do tego wystrojony jeleń i gotowe. To znaczy gotowe było po cierpliwym podłubaniu nożykiem przy tych jego ozdobach w porożu! :))


Zatem na wyzwanie słomkowo-patyczkowe zgłaszam jelenia przy płocie. :)) Rogi są? Są. :))


Natomiast  u Uli wytyczną na lipiec była Matka Boska z Dzieciątkiem lub Święta Rodzina. Poszperałam w necie, na ukochanym Pintereście, i znalazłam obrazek, który bardzo mi się spodobał. Wykorzystałam ramkę i dwie gwiazdki, i nie mogłam się powstrzymać, by trochę "sianka" nie wcisnąć, tak odrobinkę. ;) Ale sianko musiało pasować kolorystycznie, więc jest niebieskie. :))



Nie ma się co tu zbytnio rozwodzić, więc zgłaszam moją Rodzinę Świętą na wyzwanie u Uli.



Pozdrawiam ciepło
Ewa


środa, 19 lipca 2017

Zapach lawendy

Miałam pisać, miałam tworzyć, miałam plany zupełnie inne. Ale życie nigdy się o nie nie pyta - robi zakręt a Ty musisz się dostosować. Już kilka tygodni temu dopasowałam nową prędkość na tej drodze, ale ostatnie dni pokazały, że nawet gdy się wciśnie gaz do dechy, można nie nadążyć. Dziś mogłam zwolnić i chociaż wchodząc do domu zamierzałam zabrać się za to, co istotne, to już po chwili wiedziałam, że dziś istotne jest nic nie robić. Nic, co by należało. Nic, co jest wskazane. Nic ważnego. Dziś musiałam się osunąć lub wznieść gdzieś ponad.

Więc wzniosłam się aż do Prowansji w krainę karteczkowo-lawendową. Lawenda króluje na polach i blogach. :) Nie ma się co dziwić, wszak lipiec to także miesiąc lawendy. A lato ma niewątpliwie zapach lawendy! I ja zdecydowałam poszybować nad pachnące fioletowe łany i zrobić karteczki z tym motywem i kolorem przewodnim. Wszystkie z tych samych papierów, z podobnych obrazków i dodatków, ot taka fioletowo-zielona zabawa.

Pierwsza prostokątna i długa jak lawendowy kwiat. ;) So totally wonderful na każdą okazję.



Druga też prostokątna, lecz krótsza. Lawendowe życzenia urodzinowe lub imieninowe.


Trzecia kwadratowa, lawendowa, choć bez lawendy. Za to z ptaszkiem. ;)



Przy okazji moje nicnierobienie wpisało się w wyzwanie w Art-piaskownicy w stylu prowansalskim, a wiadomo jak Prowansja to lawenda. ;)


Do miłego
Ewa

środa, 12 lipca 2017

Skrzynia z kwiatami


Mamy już lato! Choć lato jest w tym roku, jak wiecie, piękne inaczej i uparcie posuwa się po sinusoidzie słońca i deszczu, to jednak letni czas, nawet ten deszczowy ma swój urok. I nawet ja w końcu poczułam, że wakacje trwają. W pierwszym tygodniu ogarniałam to, czego nie dałam rady ogarnąć wcześniej, dlatego do chwil wolności organizm podchodził z wielkim niedowierzaniem -  a nuż okaże się, że po tym weekendzie czas do szkoły? ;) Zgodnie z zasadą, że człowiek zaczyna czuć, że jest na urlopie w drugim tygodniu, a dopiero w trzecim odpoczywa i się regeneruje, ja także zaczynam czuć, że chyba coś jest na rzeczy. :) Co prawda nie jestem na urlopie, ale jest lato.., bo jest, prawda? ;)


To nic, że w mojej skrzyni tarasowej róże od nadmiaru wody brązowieją i więdną. To nic, że w skrzyni z przekwitłymi bzami śpi nowy domownik. To nic, bo mam skrzynię, w której kwiaty będą się trzymać cały rok, a kocię nawet najmniejsze nie zmieści się nic a nic! ;)


Inspirację tę znalazłam na bardzo fajnym blogu DIY zrób to sam, na którym Ania z Project Gallias zachęca do zrobienia samemu takiej skrzyni pokazując krok po kroku jak ją wykonać. Gdy tylko zobaczyłam, serce mi zabiło mocniej i wiedziałam, że w wolnej chwili zabiorę się za ten projekt na pewno.

U Ani skrzynia ta jest kwadratowa a kwiatuszki płaskie, wykrojnikowe, ale ja, nie posiadając magicznych maszynek,  wiedziałam, że wykorzystam kwiatki, które mam na stanie.;) Skrzynię wydłużyłam do prostokąta, bo takie mam u siebie na balkonach :) i po to, by zmieścił się napis.

Muszę Wam powiedzieć, że pomysł na podziękowanie komuś taką skrzynią z kwiatami jest rewelacyjny! Kwiaty nie zwiędną i zdobić jakiś kącik czy półeczkę mogą długo. :)) Już planuję zabrać się za kolejną taką wersję, bo mam komu podziękować. ;)


Przy okazji mogę zgłosić moją pracę na rustykalne wyzwanie do Crafty moly, w którym ma być naturalnie, surowo i z motywem drewna. Myślę, że pasuje. :)


Pozdrawiam słonecznie
Ewa



sobota, 8 lipca 2017

Wspaniałe pieczenie

- Spójrz za okno, znowu pada! - powiedziałam do męża nakrywając do śniadania - I co tu robić w taką pogodę jak nic się nie chce robić?
- Na pewno nie narzekać - padła rzeczowa, jak zawsze, odpowiedź.
- No tak, pewnie, że tak, ale czy będzie jeszcze w tym roku piękne lato?
- W tym roku lato jest piękne inaczej.

Chyba muszę się tej wersji mocno uczepić. :)) W naszym domu się nie narzeka, nie marudzi, nie zrzędzi i nie biadoli. I bardzo tego pilnujemy. Niby nic, a jakość życia wygląda zupełnie inaczej. Czasem, tak jak dzisiaj, zwyczajnie po babsku stwierdzę fakt z głęboko ukrytym pomrukiem. ;) Lecz radar mojego męża zaraz wyczuje nieoptymistyczną konotację mej wypowiedzi i natychmiast wysyła wysokie częstotliwości. ;) A zatem, Kochani, spieszę i Wam podnieść nastrój donosząc, że lato w tym roku jest po prostu piękne inaczej i tak trzeba na nie patrzeć! Trzeba cieszyć się, że rośliny mają co pić, że rolnikom rośnie ;) i łapać w obiektyw kropelki deszczu!


Dla osłody mam dziś dwa ciasta. Zajęta kartkami, dekupażami i innymi niecierpiącymi zwłoki sprawami na bok odsuwałam to, co nie cierpi. ;) Niestety znów trzeba było zasiąść do deski i parą dmuchającego, lecz pozbawionego już duszy, artykułu gospodarstwa domowego pomachać. I znów tasiemiecowy serial poszedł w ruch. ;) A jak się tak człowiek naogląda tych przepiórek, sorbetów i lokmy rozdawanych w haremie albo serwowanych sułtankom na ozdobnych tacach, to się w końcu zainteresuje kuchnią turecką. I mam i ja kilka hitów tureckich w swoim notesie z przepisami.

Numer 1 to ciasto REVANI  - typowy wypiek kuchni tureckiej z kaszy manny. Ma bardzo fajny słodko-słony smaczek. Zasmakowało wszystkim domownikom, szybko się je robi i równie szybko znika. ;) Trzeba pamiętać, że większość wypieków kuchni wschodniej (głównie arabskiej) jest bardzo, bardzo słodka i warto dostosować ją do swoich smakowych upodobań.

 3 jajka
1 szkl. cukru (ja daję 3/4 szklanki ksylitolu)
1 szkl. jogurtu
1 szkl. kaszy manny
1 szkl. oleju (z pestek winogron lub rzepakowego)
1 szkl. mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Dodatkowo: w pół szklanki wrzątku rozpuścić łyżkę cukru i trochę soku z cytryny (w oryginale była szklanka cukru na 1,5 szklanki wody!!! - wychodzi ulepek, ale jak ktoś lubi) ;)
Dekoracja: wiórki koksowe i pistacje.

Zmiksować jajka z cukrem i dodawać po kolei wszystkie składniki. Upiec na prostokątnej blasze w 180 stopniach przez 30 minut. Lekko ostudzić, potem nasączyć syropem, posypać wiórkami i pokroić w kwadraty; w każdy wbić pistację.



Numer 2 HIT wszech-czasów - ISPANAKLI KEK, znane mi już wcześniej jako ciasto "Leśny mech", czyli torcik ze szpinaku! Nie byłam tylko świadoma, że pochodzi z Turcji. Mniam, mniam i mniam! :)) Jestem w nim zakochana.
 
450 g szpinaku mrożonego (warto kupić dwa opakowania i z drugiego dorzucić jeszcze połowę)
3 duże jajka
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki oleju (z pestek winogron lub rzepakowego)
2 szklanki mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
 
Szpinak rozmrozić i dobrze odsączyć na sitku. Jajka ubić z cukrem na wysokich obrotach aż masa zwiększy objętość. Potem wlewać olej, dodać szpinak i na końcu mąkę z proszkiem. Piec w tortownicy w 180 stopniach przez pół godziny, może ciut dłużej. Wyjąć wystudzić i odkroić górę. 

500 ml śmietany kremówki
250 g serka mascarpone
1 łyżka cukru pudru
1 łyżeczka soku z cytryny

Wszytko zmiksować i położyć masę na ciasto. Latem można położyć na nią truskawki (ja tak zrobiłam) lub maliny, albo kiwi. Na wierzch pokruszyć odciętą górę ciasta i obowiązkowo posypać granatem! Te strzelające soczyste kuleczki z oryginalnym smakiem ciasta to czysta poezja. ;)



I na koniec kolejny wiersz Muhhibiego, który przypadł mi do gustu.

Nie siejemy na ziemi niczego
poza miłością
Nie sadzimy na tym czystym polu
niczego prócz  dobroci
Wróć do nas, za każdym razem wracaj!

(...)
Po naszej śmierci nie szukajcie
na ziemi naszych mogił
leżą one bowiem
w sercach mędrców

Niebo przytłoczone niezliczonymi gwiazdami
choć wielkie jest i bez granic
wciąż obraca się wokół Boga
niczym młyńskie koło

Hej duszo, ty również wiruj wokół Kaby
Hej żebraku, okrążaj ten stół zastawiony po brzegi
Jesteś upojony miłością do Boga,
który stworzył wszystko z chaosu

(...)
Tylko ten, kto cały stał się sercem,
kto kocha naprawdę,
potrafi niczym derwisz wirować
wokół świecy miłości.
Jego ciało jest bowiem stworzone z kości
serce zaś z ognia, który wiecznie płonie.

(...)
Tak jak magnez przyciąga metal,
tak człowiek, który pozbył się siebie samego
poddaje się nicości i wokół niej wiruje.

Hej żałosny człowiecze, twoje istnienie jest niczym
wobec Boskiego istnienia, jest przecież stworzone z nicości.
Jesteś niczym, które zdaje się istnieć,
jeśli pojmiesz tę prawdę wszystko stanie się jasne.


...oraz, żeby jeszcze bardziej osłodzić aurę za oknem zaserwuję jeszcze lokmę. ;)


Uściski i mimo wszystko słonecznego weekendu życzę
Ewa


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...