Miałam się zabrać za opis majowego weekendu, ale ta sprawa jest ważniejsza. Otóż, podczas mojej nieobecności dostałam maila z prośbą o interwencję. Wiadomość napisała do mnie wierna czytelniczka z Trójmiasta, która nie prowadzi bloga, a bardzo chciałaby zaapelować do szerszej liczby dobrych ludzi. Sprawa dotyczy porzuconego pieska. Tak to można ładnie nazwać. Ktoś po prostu przywiązał psa do płotka przy skrzyżowaniu ruchliwych ulic Gdańska (mógł w lesie do drzewa!). Miało to miejsce w zimną sobotę przed długim weekendem - czyli klasyka. Zawsze przed wakacjami ludzie pozbywają się zwierzęcego "problemu". To w tym okresie właśnie przybywa niechcianych psów i kotów w schroniskach. Nie będę tego komentować, bo komentarz jest oczywisty. Pozwolę sobie za to przytoczyć fragmenty maila, bo jest bardzo poruszający. Może ktoś mieszkający w Trójmieście będzie mógł pomóc.
"Pies wyczekiwał swojego pana od strony Oliwy i Sopotu (wyraźnie tam
patrzył). Wezwałyśmy kogoś ze schroniska "Promyk". (...) Potem
poczęstowałyśmy psinę kanapką, zjadł chętnie, ale nie łapczywie, więc nie był
chyba wygłodzony. Poszłam z nim na trawnik, żeby się trochę rozruszał, bo było
przeraźliwie zimno. Widać było, że się cieszy. Chętnie ze mną poszedł. Okazało
się, że ładnie reaguje nawet na obcego człowieka, grzecznie chodził przy nodze,
słuchał komend.
Przez cały czas, kiedy z nim byłyśmy, zachowywał się bardzo spokojnie,
był opanowany i zrównoważony, ale też otwarty na to, co do niego mówiłyśmy.
Chyba czuł się niepewnie i cieszył się, że ktoś się nim zajął. Ale ciągle
wypatrywał właściciela. Ten, niestety, nie nadchodził. Uważamy, że celowo
przywiązał psa tak blisko ruchliwego przejścia dla pieszych, aby ktoś się nim
zainteresował.
Po 14.00 przyjechał bardzo miły pan ze
schroniska. Był naprawdę delikatny i łagodny dla psa. Psiaczek wcale się go nie
bał. (...) Drżał ze strachu jeszcze bardziej, kiedy zachęcaliśmy go, żeby
wskoczył do klatki. Uwolnił nawet głowę ze smyczy, ale nie uciekał, był taki
grzeczny, choć trząsł się przerażony. Czułam się tak, jakbym to ja go zawiodła
i porzucała... W końcu kierowca musiał wziąć psa na ręce i włożyć do klatki, bo
biedak nie chciał tam wejść dobrowolnie. Czuł chyba strach innych, poprzednich
psów. Klatka się zamknęła.
Kierowca jeszcze coś pisał, ja głaskałam i uspokajałam psa, a on stanął
na dwóch łapkach, oparł przednie łapki na kracie i wystawiał nosek, ciągle
drżąc i patrząc mi w oczy, jakby prosił o ratunek. (...)
Można go obejrzeć - PIES Z
INTERWENCJI 27.04.2013R. PRZYWIEZIONY Z AL. WOJSKA POLSKIEGO http://schroniskopromyk.pl/category/dzis-trafilem/
- długa, czarno-biała sierść, piesek średniej wielkości. Na zdjęciu tego nie
widać, ale ma cudne oczy, urocze spojrzenie... Ten psiaczek ma naprawdę świetny
charakter, jest bardzo łagodny i spokojny (może miał starszego właściciela),
nie ma w nim żadnej agresji, a jednocześnie otwarty i chętny do kontaktu z
człowiekiem, i nie zasługuje, żeby mieszkać w schronisku!!! Spróbujmy go
uratować! Zróbmy tyle, ile możemy.
Przy okazji, może ktoś zerknie na inne zwierzęta, przebywające w
schronisku i zakocha się w jednym z nich, i zabierze z tego psiego i kociego
"piekiełka". Każde z tych stworzeń
ZASŁUGUJE, aby mieć dom i człowieka.
Uprzejmie proszę o pomoc!
Pozdrawiam!"
Nic mi już nie pozostało do dodania...
Ewa
Ewo, dziekuję Ci za pomoc. Codziennie oglądam zdjęcie tego pieska (przypięłam do lodówki), wspominam go i tęsknię, jakby był kiedyś mój. Chodzę po domu i popłakuję po kątach. Ujął mnie bez reszty! Ja już mam suńkę, która niezbyt toleruje inne psy, a poza tym mąż nie chce się zgodzić na kolejnego zwierzaka. Może znajdzie się jakaś dobra dusza, która przygarnie odrzuconego psa na całe jego życie i nigdy go już nie zostawi na pastwę losu, łamiąć mu serce... Ewciu, jeszcze raz Ci dziękuję, że poruszyłaś tę sprawę na swoim blogu! Dodam tylko, że psiak będzie na kwarantannie do soboty 11 maja, a potem kastracja i klatka. Proszę, jeśli sami nie możemy go przygarnąć, pytajmy innych, pytajmy bez końca! Z góry dziękuję wszystkim, w imieniu psa,za zainteresowanie i pomoc! Ewa z Zaspy
OdpowiedzUsuńEwuniu, nie dziękuj! Jak mogłabym nie zareagować i Twojej prośby nie spełnić. Nie wiem, czy nasz alpel coś da, ale zawsze trzeba próbować i mieć nadzieję. Twój mail był tak wzruszający i tak napisany sercem, że pozwoliłam sobie znaczne fragmenty przytoczyć - mam nadzieję, że się nie gniewasz. Ale ja bym lepiej tego nie napisała - a poza tym po co streszczać Twoją poruszającą relację, skoro w niej jest wszystko?
UsuńEwuniu, bądź dobrej myśli - to śliczny pisek i z tego co napisałaś również pogodny. Może ktoś go pokocha mądrą miłością...
Całusy ślę, Ewa
O nic się nie gniewam i ściskam mocno! Jak tak sobie z kimś o tym pogadam, wyartykułuję swój żal, to mi trochę lżej na duszy. Ech... Ewa z Zaspy
UsuńSerce mi się kraje:( trzymam kciuki za psinke
OdpowiedzUsuńKochana, dzięki za dobre, współczujące serce, ale nie trzymaj kciuków, tylko mów o psie i pytaj, kto go chce. Zróbmy wszystko, co możemy, tyle, ile się da. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję!
UsuńEwa z Zaspy
Iguś trzymaj mocno!
UsuńEwo, Iga jest z południa Polski, więc niewiele może zrobić, ale pozytywne myśli też są potrzebne, bo to one często kreują rzeczywistość.
Pa
Domyślam się, że niektóre osoby mieszkają daleko, ale miewają rodzinę lub znajomych tu, w Gdańsku, więc może... A pozytywne myśli są jak najbardziej pożądane i prosimy o więcej. Ewa z Zaspy
UsuńLudzie to serca nie maja:(((Jak można tak zostawić psiaka,masakra jakaś.Dobrze,że są ludzie o dobrych sercach,jak Ty i zaraz zareagowali...:))
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie każdy musi kochać zwierzęta i traktować jak członków rodziny, ale przecież często rzeczy też nie wyrzucamy, tylko staramy się oddać w dobre ręce.
UsuńDziękuję Edytko i myśl, że psinka znajdzie nowy, dobry dom! Im więcej takich myśli, tym szybciej się to spełni!
Pa
Przeuroczy psiak. Mam nadzieję, że znajdzie nowy dom. Ja sama mam kundelka, którego ktoś porzucił w lesie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Też mam taką nadzieję!
UsuńZobacz, jak okrutni są ludzie - wiele jestem w stanie zrozumieć, ale takiego postępowania nie mogę pojąć.
Dobrze, że jesteś i że Twój psiaczek trafil na Ciebie. :)
Pa
Myśmy się swojego psa też "pozbyli" przed majowym weekendem, bo nie mogliśmy go zabrać ze sobą. Tylko nie przywiązywaliśmy do drzewa, a w psim hoteliku. Ja wiem, że to straszne pieniądze i tak dalej, ale kurczę, o członka rodziny się dba, a nie zostawia na dworze... No i dzięki temu my się wywakacjowaliśmy, pies się trochę posocjalizował (bo przecież nie był tam jedyny), a przyjaźń nadal trwa. A przynajmniej mam nadzieję, bo na razie Kojot wydaje się lekko obrażony ;)
OdpowiedzUsuńChociaż wyrzuty sumienia trochę miałam, bo pewnie myślał, że chcemy go zostawić. Nawet jeśli, według relacji opiekunki, zaaklimatyzował się bardzo szybko, to jednak dziwnie się z tym czuję. I kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy potrafią skrzywdzić zwierzę...
Psie hotele to wspaniały wynalazek (szkoda tylko, że są tak drogie). To jest stres dla psa, ale my wiemy, że to chwilowe i po tygodniu, czy dwóch wróci do domu! On tego oczywiście nie wie i tęskni (nie dziwię się, że jest obrażony, ale jak mu wytłumaczyć, że na pewno po niego wrócimy?) Ja swojego nigdy w hotelu nie zostawiałam, ale to dlatego, że po pierwsze trzeba to zacząć robić od początku (wtedy łatwiej pies przyzwyczaja się do takiego czasowego stanu rtzeczy) - a on wszystkie lata jeździł z nami i na starość nie miałam sumienia serwować mu takiego stresu, a po drugie to był pies wielki jak niedźwiedź i tak samo ogromną miał wrażliwość i nie byłabym pewna, czy on to by przeżył.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie
U nas to niestety był mus, bo linie lotnicze, którymi podróżowaliśmy, nie przewożą psów :( A wyjeżdżaliśmy w takie miejsce, gdzie by się pewnie czuł jak ryba w wodzie...
Usuń