czwartek, 22 maja 2014

W kratkę, czyli w kółko

Znów zrobiło się ciepło, wręcz upalnie. Termometr o 8 rano pokazuje 20 stopni, by wieczorem postraszyć burzą. Raz deszcz usiecze, a raz skwar dokuczy. Raz słońce całą buzią się śmieje, raz za stalowe chmury ze złością się schowa. Zupełnie jak latem. Szłam ostatnio z najmłodszym synkiem i tak właśnie rozmawialiśmy sobie o zmiennej pogodzie. Synek słuchał uważnie, a gdy powiedziałam, że mamy teraz tak w kratkę, podsumował:
- W kratkę, czyli tak w kółko. :))

Otóż, chciałam poinformować, że prognoza na Pomorzu na najbliższe dwa tygodnie będzie w kratkę, czyli w kółko upały i burze. ;)


Ledwo wydobrzałam po tym zupełnie niepotrzebnym przeziębieniu, to pognałam na działkę. A właściwie, to pognały mnie róże, a jeszcze konkretnie mówiąc, to jedna róża z gołym korzeniem. W zeszłym tygodniu, siedząc sobie przy laptopie ze szwankującym rozumem, zamówiłam róże, a na różach zupełnie się nie znam. Studiując rodzaje róż, porównując urodę i wymagania, wybrałam pnącą różę do pergoli przy wejściu i przy okazji zachwyciłam się różami kolekcjonerskimi o płatkach w kolorze liliowym. Mój zachwyt przyczynił się do kliknięcia kilku sztuk więcej... i w ten sposób stałam się kolekcjonerką. ;)) Oprócz doniczek z różami, w przesyłce dostałam też jedną różę wielkokwiatową z gołą bryła korzeniową i to ona tak mnie popędziła na działkę. ;) Golasa namoczyłam przez dobę, a potem nie było wyjścia - trzeba było sadzić. Nie ma co pokazywać, bo to knypek z dwoma pięciocentymetrowymi pędami, ale moją pnącą damę z 17 pączkami (!), to co innego. :)



Niech rośnie zdrowo i kwitnie, bym mogła zrobić modelce piękne letnie zdjęcia. ;) Pergola, w towarzystwie klematisów i winobluszczu, które (nie wiem, czy dojrzycie), ale też powoli pną się coraz wyżej po obu stronach, będzie cudnie wyglądać.


Na działce kwiatów jest sporo, z czego 99% to łubin. :) Nie mam nic przeciwko tej roślinie, nawet bardzo ją lubię, bo obok malw i ostróżek, tworzy sielski obraz, ale część będę musiała wypielić - i tego już nie lubię, bo ma potwornie długie i mocne korzenie. Ale póki co czekam na kolory - no azotowy producencie pokaż na co Cię stać! :))



W tle widać, że przyroda robi, co chce ;))

Przy okazji pokażę Wam co zastałam na działce po ulewnych deszczach i temperaturze powyżej 20 stopni! Wyrosło sobie nie pytając o zgodę. :)) Ale ostrzegam, widok dla osób o silnych nerwach!

I kto mi powie, za co się zabrać w pierwszej kolejności poza kolejnością? ;))

A teraz, żeby złagodzić szok, mam dla Was placuszki z rabarbarem na jutrzejszy obiad. Mogą być? Narwałam trochę rabarbaru, bo okazało się, że rośnie sobie cichutko taki rarytas pod płotem za domkiem. :) 


A co za tym domkiem się dzieje, to świat nie widział - ślimaki mają raj na ziemi! :) Koniecznie muszę w sobotę zorganizować konkurs dla dzieci: kto więcej nazbiera ślimaków do wiaderka! Nagrodą będą lody. No, czymś je muszę zachęcić. :)) A sama muszę szybko odchwaścić "rejon" pod zielnik, bo marnie to widzę... W nagrodę kupię sobie kwiatki! ;)

No dobrze, a teraz przepis na piątkowy obiad.

2 szklanki mąki (u mnie pół na pół maka orkiszowa oraz pszenna pełnoziarnista)
1 szklanka mleka
1 szklanka jogurtu i śmietany
2 jajka (białka ubić i dodać na końcu)
3 łyżki cukru (u mnie stewia)
łyżeczka sody
4-5 łodyg rabarbaru
1 jabłko


Wszystko razem wymieszać, na koniec dodać sztywne białka oraz rabarbar i jabłko pokrojone w małe kawałeczki. Smażyć na oleju i podawać z cukrem pudrem lub syropem klonowym. Hyc, hyc i zrobione. Hyc, hyc i zjedzone! :)


Wybaczcie zdjęcia w dzisiejszym poście - raz słoneczne, raz zachmurzone, ale pogoda w kratkę, czyli... ;)) 

A kuku przez okienko w pergoli ;)Z działki trzeba się było szybko ewakuować, bo takie chmury nadciągały z groźnym pomrukiem.

I na zupełny koniec końców nowe zdjęcia ptasich gości.
Można sobie podumać...

albo przejrzeć piórka...

albo napchać sobie dzioby darmowym jedzeniem! :))

Pozdrawiam dla odmiany w linie ciągłe ;)
Ewa


16 komentarzy:

  1. Placki wyglądają pysznie :) U mnie dla odmiany jak na razie tylko upały ale żadnych burz. A codo łubinu to znam ten problem ja tak mam z patologicznymi orlikami są wszędzie i pozbyć się ich nie można ,a wręcz mam wrażenie , ze im bardziej ja się ich pozbywam tym mam ich więcej w ogrodzie ;) Powodzenia w walce :):)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jakie ja odkryję jeszcze patologiczne rośliny? :))
      Buziaczki

      Usuń
    2. patologia jak to patologia rozwija się w czasie ;):) Myślę ,ze wiele jeszcze przed nami takich patologicznych niespodzianek :)

      Usuń
  2. Cudnie:) Mimo łubinu i całej reszty do pielenia:) Te niebieskie podpory wyglądają super! Dziękuję za podpowiedź w kwestii bzu Meyera - a napisz proszę jeszcze - czy on zimuje na tarasie u Ciebie, czy jakoś inaczej? Pozdrowienia bardzo dziś ciepłe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zimuje z okrytą i owiniętą donicą, by mu korzenie nie zmarzły.
      Ściskam majowo :)

      Usuń
  3. U mnie upały jak do tej pory i nawet taka majowa burza by się przydała:) Ja z rabarbarem robię racuchy na drożdżach...pychota...zwłaszcza kiedy są posypane obficie cukrem pudrem. Przepis na Twoje placuszki zapisuję i kto wie może jeszcze dziś wykorzystam:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko się cieszyc , że tak wszystko ładnie rośnie ( oprócz chwastów ). Zdjęcia ptaszków super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja w pierwszej kolejności zerwałabym ten cały łubin do wazonu ;))
    oj zazdroszczę zazdroszczę, bo łubin kocham miłością dziką ;))
    a przepis na palacki z rabarbarem zapiszę i pewnie wypróbuję, bo wiosna bez rabarbaru to nie wiosna ;))
    pozdrawiam serdecznie
    Ania
    i pewnie Cię to nie pocieszy, ale ja lubię takie zarośnięte ogródki ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, masz. Łubin w wazonie w kolejnym poście. ;)
      No, mają swój klimat, ale u mnie to bynajmniej urokliwe nie jest! :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. uśmiechnęłam się widząc łubin w wazonie i zazdroszczę nadal ;)))
      w ubiegłym tygodniu posadziłam pod blokiem 2 sadzonki różowego łubinu... na 1 dziś zobaczyłam już 1 "szyszkę"... ciekawe ile będę miała kwiatów w tym roku... marzy mi się taka łubinowa łąka jak Twoja (mimo wszystko!!)
      pozdrawiam
      Ania

      Usuń
  6. Ależ wspaniale u Ciebie. Też bym narwała łubinu do wazonu:-) I ptaszek uroczy!
    Serce rośnie na takie widoki!
    Pozdrawiam ciepło
    P.S. U nas też upalnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łubin już narwany. ;)
      To dobrze, niech rośnie i rośnie! :))
      pa

      Usuń
  7. Pielenia Ci nie zazdroszczę, a zdjęcia ptaszorków przecudne :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pielenie na razie jeszcze znoszę, ale nie wiem jak długo. ;)
      pa, pa

      Usuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...