Wczoraj przyszła do nas zima. Świat zawirował płatkami śnieżnej jabłoni. Wpadły do oczu, rozpuściły się, rozmokły, zatarły ślady przedwczorajszych dni. Wczoraj oczy miałam wilgotne. Od śniegu.
Wczoraj grudzień uciekał za grudniem.
Źródło: Printerest |
Wczoraj córcia zasiadła do pianina i ćwiczyła trudny rytmicznie fragment. Spod jej paluszków wydobywały się jeszcze nieskładne, ale cudownie kiełkujące molowe dźwięki. Wieczorem syn dopieszczał swój utwór również w tonacji a-moll. Grał i grał, a ja topiłam się jak płatek śniegu na dłoni. Świat przestał istnieć. Powrócił, gdy syn skończył.
- Zagraj mi, synku, jeszcze raz.
- I jeszcze jeden raz.
- I jeszcze... ostatni.
- Mamo, bo zasmutniejesz od tego na amen.
Nie zasmutnieję, ja po prostu mam duszę molową. Zestrajam się z barwą moll, bo to odcień, w którym bije moje serce. To jego naturalny rytm. Dzięki niej pełniej odczuwam świat i czuję się spokojna.
Wczoraj czytałam do późna. Do zbyt późna, aż zastała mnie odchodząca noc. Dom spał, a ja z Grechutą szłam w senność dnia.
To było wczoraj.
Dzisiaj rano przyszedł do łóżka Najmłodszy. Przytulił się a ja oplotłam go całego długimi gałęziami ramion. Maleńkie stópki dobrowolnie zakuły się w dyby moich ud. Wymieszał się oddech, wymieszała miłość, jego bezzwłoczny sen i moje nagłe przebudzenie. Sklejenie. Ja i on to jeszcze nadal jedno.
Jakie ma zatem znaczenie wczorajszy dzień?
Niech wciąż styczeń mi stuka za styczniem.
Pozdrawiam
Ewa
Czytałam Twój post jak poezję i zawilgotniały mi oczy, ale nie zasmutniłam, tylko się molowo wzruszyłam. Tak pięknie piszesz, czy myślałaś o książce?
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam.
Celuś, to ja się wzruszyłam czytając taki komentarz! Bardzo Ci dziękuję. :))
UsuńOd króciutkich postów do książki długa droga. ;)
Uściski cieplutkie
pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też Ciebie ciepło. :)
Usuńpięknie napisane! Z miłością i klasą. pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńTrzy powody do szczęścia :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Trzy murowane, a jeszcze parę by się znalazło. ;)
UsuńSerdeczności
Cudne słowa :) ..i czasami tak niewiele potrzeba do szczęścia... :)
OdpowiedzUsuńUtulenia ciepluteńkie ślę:)***
Tak, a człowiek tak często o tym zapomina.
UsuńPrzytulasy :)
Ewo :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię bardzo molowo... zadziwiające jak w różny sposób można pisać o matczynej miłości...
Ania
Myślę, że nie tylko o matycznynej. ;)
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam ciepło :))
Jakież to piękne hm i piękne i piękne. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTo ja w takim razie pięknie dziękuję i pozdrawiam. :))
UsuńPiękny tekst:-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Alu. :))
UsuńMolowa dziewczyno ,dźwięcz nam tu więcej , Raz i jeszcze raz. Chcę poczuć ten spokój serca.
OdpowiedzUsuń:)) Tak jakoś się rozdźwięczałam...
UsuńZatem pozdrawiam Cię dźwięcznie i wdzięcznie :)
Czarujesz rzeczywistość, oswajasz nastroje, kradniesz czasowi migawki dnia i nocy... Oj Ewka...
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie iwem, czy to przypadkiem nie czas kradnie mnie migawki dnia i nocy? ;)
UsuńUściski najserdeczniejsze
Miło, ciepło...molowo :)
OdpowiedzUsuńUśmiech zostawiam...i czekam na kolejne dźwięki
Oduśmiecham się ciepło i zaraz do Ciebie zajrzę pooglądać bałwanki. ;)
UsuńEch ...Ty to żyjesz pięknie pełnią lub powierzchownością życia ! Każdy Twój fragment , każde zwierzenie ma sens :) Molowa wróżko pięknych chwil.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko...nieco na basie
Dziękuję Oleńko! :) Cieszę się, że żyjesz i znów jesteś. Tęskniłam...
UsuńCudny, ciepły wpis:) Uwielbiam ludzi, którzy doceniają takie mikro - szczęścia. A w Grechucie i ja się kocham od dawna , jego głos koi:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i za ciepły komentarz. :)
UsuńZapraszam i pozdrawiam
Hmm...A tu nie słychać żadnego dźwięku...;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie...:)
No tak, pauza ćwierćnutowa. ;)
UsuńBuziaki Aniu