No tak. Przepadłam. Świadoma swego zaniedbania względem Was postanowiłam się "spiąć" i odezwać. ;) Bo prawda jest taka, że jak w listopadzie zaciągnęłam hamulec, to tak sobie od tego czasu spokojnie jadę na ręcznym. Spokojnie to może za dużo powiedziane, gdyż moja szarańcza konsekwentnie dba o to, bym na nadmiar spokoju nie narzekała. W każdym razie prędkość zdecydowanie wytraciłam i obłędu w oczach się pozbyłam. ;) I powiem Wam, że całkiem miły jest to stan. Ale czas się chyba trochę wytłumaczyć. Bo fakty, faktami, ferie, feriami, ale żeby na tyle czasu przepaść...?
Zacznę w takim razie od początku, czyli od postanowień noworocznych, których tradycyjnie miałam nie mieć. Ale naszła mnie refleksja nad stanem mej egzystencji i zrobiłam wyjątek dla jednego małego pragnienia. Założyłam sobie (z pewnych względów, o których powiem przy innej okazji), że będzie to "mój rok", czyli że będzie dla mnie świetny pod każdym względem. Gdy pragnienie zostało postanowione, to wtedy się zaczęło! Bo "właśnie wtedy zrozumiałam, że muszę się skupić na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze – na sobie." :)) [Cytat zaczerpnięty od guru wszelkich życiowych mądrości, czyli króla Juliana z "Pingwinów z Madagaskaru"]. A skoro rok ma być naprawdę świetny, żeby nie powiedzieć rewelacyjny,;) to wyszło mi, że muszę w swoim dotychczasowym życiu dokonać lekkich modyfikacji, zastosować parę ulepszeń, postawić tu i ówdzie na innowacje, wprowadzić gdzieniegdzie niewielkie zmiany. :) I wszystkie te działania muszą dotyczyć mnie - mnie kompleksowo. O zgrozo!
Okazało się, że jest tyle sfer do naprawienia, że nie wiedziałam od czego zacząć. Od ciała, czy od ducha? Od świadomości czy podświadomości? Od yin czy yang? Od patrzenia na świat czy tego, jak świat patrzy na mnie? A patrzy?!
Cóż, wiadomo, że człowiek jest istotą ułomną i wady posiada, a jak ktoś reprezentuje część społeczeństwa zaliczaną do puchu marnego, to świadomość ich z całą pewnością posiada. I ja, jako przedstawicielka puchu uświadomiłam sobie, że moja waga z puchem nie ma już nic wspólnego. Mało tego, świadomość mych ułomności podpowiedziała mi, że jak się tak dalej bezkarnie obżerać będę wszystkim co mi wleci w ręce, to niedługo będę mogła o sobie powiedzieć - puszysta! Marne pocieszenie.
Przeanalizowałam sytuację, poedukowałam się w temacie rewelacyjnego, harmonijnego życia, ;) i doszłam do wniosku, że należy zacząć od oczyszczania. I to holistycznie i kompleksowo. A zatem oczyszczam się z toksyn nagromadzonych przez lata w organizmie, w głowie i w przestrzeni życiowej. Oczyszczam ciało, myśli i dom. I powiem Wam, że takie całościowe podejście do zmian jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Nareszcie czuję, że znalazłam lekarstwo na chaos. Wkraczam we wszystkie ważne aspekty życia jednocześnie, bo wszystkie są tak samo istotne. Spokojnie i bez pośpiechu eliminuję śmieci z organizmu, z głowy i z domu. Ubyło kilogramów, niepotrzebnych myśli, zbędnych rzeczy. A to dopiero początek. Dopiero zaczęłam! Jedno małe pragnienie zapoczątkowało taaaki przewrót! ;) Niesamowite, jak jedna drżąca myśl, myśl na którą nie zwracamy pierwotnie uwagi, bo błaha, żartobliwa, nic nieznacząca, potrafi zmienić naszą rzeczywistość. Nie wiemy czy nasionko niesione przez wiatr zakiełkuje, ale zawsze niesie ze sobą możliwość zaistnienia. Tak myśli nasze też są nasionami rzeczywistości, niosą ze sobą potencjał urzeczywistnienia. Nigdy nie wiadomo kiedy puszczą pierwszy korzonek.
Żegnam się z Wami najcieplej i dziękuję, że zaglądacie. I uroczyście przyrzekam, że takich długich przerw robić już nie będę. ;)
Wasza Ewa
Zacznę w takim razie od początku, czyli od postanowień noworocznych, których tradycyjnie miałam nie mieć. Ale naszła mnie refleksja nad stanem mej egzystencji i zrobiłam wyjątek dla jednego małego pragnienia. Założyłam sobie (z pewnych względów, o których powiem przy innej okazji), że będzie to "mój rok", czyli że będzie dla mnie świetny pod każdym względem. Gdy pragnienie zostało postanowione, to wtedy się zaczęło! Bo "właśnie wtedy zrozumiałam, że muszę się skupić na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze – na sobie." :)) [Cytat zaczerpnięty od guru wszelkich życiowych mądrości, czyli króla Juliana z "Pingwinów z Madagaskaru"]. A skoro rok ma być naprawdę świetny, żeby nie powiedzieć rewelacyjny,;) to wyszło mi, że muszę w swoim dotychczasowym życiu dokonać lekkich modyfikacji, zastosować parę ulepszeń, postawić tu i ówdzie na innowacje, wprowadzić gdzieniegdzie niewielkie zmiany. :) I wszystkie te działania muszą dotyczyć mnie - mnie kompleksowo. O zgrozo!
Okazało się, że jest tyle sfer do naprawienia, że nie wiedziałam od czego zacząć. Od ciała, czy od ducha? Od świadomości czy podświadomości? Od yin czy yang? Od patrzenia na świat czy tego, jak świat patrzy na mnie? A patrzy?!
Cóż, wiadomo, że człowiek jest istotą ułomną i wady posiada, a jak ktoś reprezentuje część społeczeństwa zaliczaną do puchu marnego, to świadomość ich z całą pewnością posiada. I ja, jako przedstawicielka puchu uświadomiłam sobie, że moja waga z puchem nie ma już nic wspólnego. Mało tego, świadomość mych ułomności podpowiedziała mi, że jak się tak dalej bezkarnie obżerać będę wszystkim co mi wleci w ręce, to niedługo będę mogła o sobie powiedzieć - puszysta! Marne pocieszenie.
Przeanalizowałam sytuację, poedukowałam się w temacie rewelacyjnego, harmonijnego życia, ;) i doszłam do wniosku, że należy zacząć od oczyszczania. I to holistycznie i kompleksowo. A zatem oczyszczam się z toksyn nagromadzonych przez lata w organizmie, w głowie i w przestrzeni życiowej. Oczyszczam ciało, myśli i dom. I powiem Wam, że takie całościowe podejście do zmian jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Nareszcie czuję, że znalazłam lekarstwo na chaos. Wkraczam we wszystkie ważne aspekty życia jednocześnie, bo wszystkie są tak samo istotne. Spokojnie i bez pośpiechu eliminuję śmieci z organizmu, z głowy i z domu. Ubyło kilogramów, niepotrzebnych myśli, zbędnych rzeczy. A to dopiero początek. Dopiero zaczęłam! Jedno małe pragnienie zapoczątkowało taaaki przewrót! ;) Niesamowite, jak jedna drżąca myśl, myśl na którą nie zwracamy pierwotnie uwagi, bo błaha, żartobliwa, nic nieznacząca, potrafi zmienić naszą rzeczywistość. Nie wiemy czy nasionko niesione przez wiatr zakiełkuje, ale zawsze niesie ze sobą możliwość zaistnienia. Tak myśli nasze też są nasionami rzeczywistości, niosą ze sobą potencjał urzeczywistnienia. Nigdy nie wiadomo kiedy puszczą pierwszy korzonek.
Żegnam się z Wami najcieplej i dziękuję, że zaglądacie. I uroczyście przyrzekam, że takich długich przerw robić już nie będę. ;)
Wasza Ewa
No to zazdroszczę tego oczyszczania , bo i ja o pozbyciu się toksyn dosłownie i przenośnie pragnienie miałam ale jakoś o tym zapomniałam . Zaglądam dziś do Ciebie a tu taka motywacja !
OdpowiedzUsuńPowodzenia w niezgubieniu po „drodze życia" pragnienia :)
Buziaki !
Cała akcja trwa 6 tygodni, ale co najważniejsze chodzę z pełnym brzuchem, bo ssania w żołądku nie zniosłabym. :) Potem przestawiam się na zdrowe odżywianie.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ci przypomniałam i zmotywowałam.
Buźka!
Oj, jak trudno jest się zbarać za cos takiego, cobrze wiem...raz mi juz wyszło, ale człowiek się zapomni na chwilę i znó wraca do punktu wyjścia...musze sie chyba do Ciebie przyłączyć, może zorganizujesz jakąś blogową akcyjkę, będzie nam raźniej???
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudowne i bardzo dobrze obrazują to, o czym piszesz:-)
Buziaki!!
To jest moja pierwsza w życiu dieta, więc sama jestem ciekawa efektów. Nie jest to dieta odchudzająca tylko detoksująca, ale i tak się chudnie. Czyli 2w1. ;)) A tak "zabójcze" oczyszczanie przestrzeni stosuję drugi raz i wiem, ze potem człowiek czuje wręcz namacalnie powiew świeżej energii.
UsuńW takim razie rozwinę temat. ;))
Buziaki
Zgadzam się z Tobą :)) Ja od dwóch tygodni... idzie dobrze, też nie robię postanowień, ale to co robię to są założenia, lepiej mi z założeniami niż z postanowieniami, realizuje sobie powoli i bez stresu a otrzymane w zamian efekty mobilizują by nie przestawać, To trzymam kciuki i jedziemy dalej na podobnym wózku, w kupie zawsze raźniej,!
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Założenia zdecydowanie lepiej brzmią - bardziej rozsądnie. ;) Zeszycik sobie sprawiłam i przeróżne założenia w nim lądują - te na dziś i te na kiedyś. ;)
UsuńŚciskam mocno
OdpowiedzUsuńfajnie Ciebie czytać ;)
Toż to dopiero komplement z ust polonistki! :)
UsuńWytrwałości i radości płynącej z realizacji założen :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że radość bedzie ogromna. ;)
UsuńMoże napiszesz coś więcej to i nas zainspirujesz. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, pogłębię temat. ;)
UsuńPozdrawiam
Kochana wytrwałości i powodzenia:))
OdpowiedzUsuńDzęki serdeczne. :)
UsuńTrzymam kciuki:) Buziaki:)
OdpowiedzUsuńTrzymaj i nie puszczaj! ;))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :))
OdpowiedzUsuńOj zazdroszczę samozaparcia . Ja co prawda z kilogramami walczyć nie muszę ...nawet niektórzy twierdzą, ze mam ich trochę za mało , ale za to nadbagażu spraw i trosk wszelakich z głowy pozbyła bym się bardzo chętnie , a skubaniec się wczepił wszystkimi pazurami, trzyma i puścić nie chce ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Ja ostatnio straciłam szczypiorkową budowę, więc przyda się cosik zgubić, ale najważniejsza dla mnie jest detoksynacja. ;) Nadbagażu trosk pozbywam się juz od pewnego czasu systematycznie i nawet dobrze mi idzie. ;) A odgruzowywanie domu dodaje mi skrzydeł!
UsuńBuziaki
Czy te nasionko mogłoby zagnieździć się w moim chaotycznym mózgu ? Mózgu pełnym postanowień wiecznie wytłumaczonych inną ważniejsza potrzebą ...? Moja filozofia życia nie daje rady...ja już jestem w stanie kiedy należy mnie ogłuszyć żeliwną patelnią i wmówić ,że ja to nie ja.
OdpowiedzUsuńTrwaj kochana ! Trzymaj chwilę nim chaos zewnętrzny ją pochłonie...a jak dobrze puścisz korzenie to długo trwać będziesz :) buziaki ...puszysta Ola
Chetnie wpadę z patelnią. ;)) Ostatnio idę jak burza przez mój chaos i nadziwić się nie mogę efektom!, wię c w razie czego służę jako ogłuszacz. ;)
Usuńmam nadzieję, że chaos będzie miał teraz nieco ograniczony dostęp do mojego oczyszczonego "ja". ;))
Buziakczki
Robisz coś dla siebie to ważne. Powodzonka!
OdpowiedzUsuńOj, tak! :)) Dziękuję.
UsuńBuziaki
I ja trzymam kciuki za powodzenia przeprowadzanych u Ciebie zmian:)
OdpowiedzUsuńMoc uciskow!
Póki co jest nieźle! :)
UsuńŚciskam mocno
Dobrze, że jesteś i to z takimi przemyśleniami, może i mnie zainspirują do zmian.Życzę powodzenia i czekam na następne posty
OdpowiedzUsuń:)) Jesteś przemiła! Oj, widzę, że muszę temat rozwinąć.
Usuńdziękuję i całuski ślę