Dzisiaj nadal pozostanę
w tonie nieco refleksyjnym, bo od pewnego czasu zastanawiam się nad
istotą blogowania. Nie tyle nad samym sensem blogowania, co raczej
nad aspektem połączenia wirtualnej rzeczywistości z
rzeczywistością prawdziwą. W lipcu pewna sympatyczna mama "z
przedszkola" spytała mnie czy prowadzę blog? Od słowa do
słowa okazało się, że ja to ja, a ów blog to mój blog. Byłam
zaskoczona, bo nie mówiłam w przedszkolu o swoim blogu. A okazało
się, że dotarła do niego od mojego prywatnego maila. Nie zdarza mi
się wysyłać prywatnej czy urzędowej korespondencji z maila
blogowego, więc jak to możliwe? Oddzielam te sfery skrupulatnie i
nie wykorzystuję maila prywatnego do reklamowania bloga, to znaczy
ja w ogóle go nie reklamuję. Nie mam po prostu takiej potrzeby.
Dlatego naprawdę byłam zdziwiona. Jak później sprawdziłam miałam
coś tam skonfigurowane w googlowych mailach, ale nie o to mi chodzi.
źródło: Printerest |
To spotkanie, jak i
ostatnie wydarzenia, uświadomiły mi pewną bardzo ważną kwestię,
która w jakiś sposób do tej pory umknęła mojej uwadze. Blog to
nie mój prywatny świat. To wirtualna przestrzeń stworzona przeze
mnie, ale nie należąca tylko do mnie. Nie mam potrzeby stania się
kimś rozpoznawalnym, a wzbudzanie zainteresowania swoją osobą
trochę mnie przeraża. Z tego powodu przez dwa lata nie dążyłam
do zaistnienia w społeczności blogowej. Nie ogłaszam i nie
informuję też każdej nowo poznanej osoby o tym, że piszę bloga.
Jednakże pisząc bloga zdecydowałam się przecież otworzyć drzwi do swojego
życia. Nie są co prawda otwarte na oścież a wiele pomieszczeń wewnątrz jest zamkniętych na klucz, niemniej jednak drzwi są otwarte. Dla
każdego. I każdy może wejść, bez względu na to czy tego chcę,
czy nie. Jeśli nie chcę, to nie piszę. A skoro piszę, to znaczy,
że chcę. Chciałabym i boję się? Muszę przyznać, że doznałam
dziwnego uczucia schizofrenii, gdy to odkryłam!
Nie jestem typem
ekshibicjonistki, ale bez odkrycia cząstki siebie nie da się
publicznie pisać. Dobrze mi było w roli anonimowej autorki, ale
trudno nią pozostać, gdy słupek popularności rośnie. ;) Skoro
zdecydowałam się na publiczne pisanie, to może nie ma sensu nadal
udawać, że wciąż jestem anonimowa? Może trzeba w końcu wziąć pod uwagę fakt, że znają mnie osoby, których ja nie znam? Że zaglądają ludzie, których może mijam na ulicy, w sklepie, w szkole, a ja o tym nie mam pojęcia? Dziwne? Dla mnie bardzo, choć wiem, że nie powinno... w końcu drzwi są otwarte. Muszę się przemóc i
inaczej spojrzeć na istotę blogowania. A może tak jak było do tej pory było właśnie dobrze?
Pozdrawiam Was pełna wirtualnych pytań i wątpliwości ;)
Wy też takie miałyście?
Ewa
P.S.
Aniu, jeśli nadal mnie
czytasz, to macham Ci serdecznie i pozdrawiam najcieplej. :)) Widzisz
jaką zapoczątkowałaś u mnie lawinę refleksyjną? ;)
E.
Chyba każdy zostawiony w internecie ślad sprawia, że przestajemy być anonimowi. Mam dosyć podobne przemyślenia. Zaczęłam pisać dla siebie, ale od momentu kiedy pierwsze osoby zaczęły tam zaglądać, blog przestał być tylko mój, a blogowe znajomości powoli przechodzą się do rzeczywistości. Ot, chyba znak naszych czasów.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, że każde słowo, zdjęcie w internecie pozostaje na wieki wieków, ;) dlatego potrzebny jest namysł nad tym co się pisze. Niewątpliwie jest to znak czasów, ostatnio przeczytałam, że największą grupą blogującą są nastolatki - to już pokolenie wirtualne. ;)
UsuńBuziaki
Ja tak mialam przez jakis czas na poczatku, opieralam sie dlugo przed np zamieszczeniem swojego zdjecia, a potem juz sie przyzwyczailam. Nadal jednak uwazam, ze pokazywanie I pisanie takie wlasnie ekshibicjonistyczne o prywatnym zyciu nie powinno miec miejsca na blogu, trzeba wiedziec, jak to ladnie ujelas, ktore drzwi zostawic zamkniete...ja teraz wlasnie jestem na etapie zastanawiania sie nad sensem blogowania, gdzies go zgubilam chyba :-) pozdrawiam Cie cieplutko!
OdpowiedzUsuńDo ekshibicjonistycznych wynurzeń nie mam ciągąt nawet wobec znajomych, bo do tego potrzebuję intymności i zaufania. Internet tego nie daje. Ale niektórym właśnie taka forma bardziej odpowiada. To pewnie tak jak z pisarzami - niektórzy obnażają się w swoich książkach pod przykrywką bohaterów, niektórzy odkrywają swoja nagość jednocześnie zakrywając ją. Ja zdecydowanie należę do drugiej grupy. :)
UsuńA jeśli chodzi o sens blogowania, to myślę (mimo krótkiego stażu), że kryzys ezystencji blogowej pojawia się cyklicznie. Życie się zmiania, to nasze realne, pozawirtualne, a blog czasem nie nadąża, kroczy dalej ta samą ścieżką, podczas gdy my skręciliśmy. Czytelnicy przyzwyczaili się do takiej formy naszego blogowania, a my czujemy, że czas coś zmienić - stąd te rezterki.
Madziu, uściski najserdeczniejsze
Jest wiele sposobów na blogowanie. Jest też wiele powodów dla których ludzie blogują. Czytam różnego rodzaju blogi( chociaż ostatnio coraz mniej ) i nie razi mnie w nich ani zbytni ekshibicjonizm ani reklamowanie produktów , ani zbytnie moralizowanie,bo po prostu wybieram blogi , za którymi dostrzegam fajną osobę. I wcale nie mam ciśnienia aby ją poznawać osobiście i aby się o niej dowiadywać więcej niż sama chce powiedzieć. Jeśli ktoś ma potrzebę pisania o sobie , o swoich doznaniach , o swoich uczuciach , przekonaniach a robi to z wdziękiem to z chęcią czytam chociaż sama mam z takim pisaniem problem i chyba po prostu nie mam takiej potrzeby.Namiary na swojego bloga podałam zaledwie kilku osobom ale wiem ,że zaglądają do mnie znajomi i znajomi znajomych ,bo w sieci niczego się nie ukryje a jak się chce ukryć to na pewno w sieć nie należy wrzucać.Pamiętam , gdy dowiedziałam się na początku swojego blogowania ,że mój mąż dał namiary na mojego bloga (chociaż sam chyba nigdy niczego nie przeczytał u mnie) swojej znajomej . Wrrrrrrr.Myślałam ,że go zabiję. A teraz jest mi już zupełnie obojętne kto odwiedza mój blog. Do wszystkiego się dojrzewa. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMimo nieraz dużych podobienstw, każdy blog jest inny, bo pisze go inna osoba. Gdy ktoś prowadzi internetowy sklep, czy tworzy rękodzieło oczywiste jest, że promuje swoje produkty. Dlaczego miałoby być inaczej, prawda? Jeżli czuje, że poprzez intymne zwierzenia oczyszcza się, może i pomaga innym spisując swoje rozważania na publicznych kartach bloga, to nic mi do tego. To jest wybór tej osoby i ja go szanuję i nie oceniam. Jeżeli lubię czyjś styl pisania i jego punkt widzenia mi odpowiada, to czytam, a jeśli nie, to po prostu nie czytam i to jest mój wybór.
UsuńTeż mam tak jak Ty, to że czytam czyjść z blog z wielką przyjemnością wcale nie idzie w parze z ogromną chęcią poznania autora osobiście. Taka forma w zupełności mi wystarcza. Ale myślę, że to nie jest chyba norma, bo wiele osób przenosi znajomości wirtualne do świata realnego, a ja takiej presji nie mam.
I choć znajomych mam dużo, to też tak, jak Ty, na początku dałam namiary zaledwie kilku bliskim osobom. Potem oczywiście przy wspólnych spotkaniach zdradzałam "tę tajemincę" ;)) i się rozeszło. I też znajomi polecili swoim znajomym i wiem, że mam np. wiernych czytaczy w postaci siostry czy przyjaciółki koleżanki, które znam tylko ze słyszenia. :)
Tak, do wszystkiego się dojrzewa, a u mnie proces dojrzewania trwa, jak widać, dość długo. ;)
Buziaki
Dotknęłaś kilku ważnych kwestii . mnie pchnęła do pisania potrzeba pracy nad sobą, dzięki blogowi mój umysł nie ogranicza się tylko do tego, jak coś wykonać, ale muszę popracować nad sformułowaniem swoich myśli, logicznością zapisu, po prostu zmuszam się do myślowego rozwoju. Chciałabym być jak najdłużej sprawna, pisanie pamiętnika to za mało i mogłabym sobie odpuścić staranność itd. Z drugiej strony przeraża mnie to, że wujek G. chce wszystko o mnie wiedzieć, z trzeciej nie ma anonimowości w internecie. Trzeba się przyzwyczaić, a chyba nie robimy niczego złego, czego miałybyśmy się wstydzić. Dlatego zdecydowałam się pokazać zdjęcie. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńTak, praca nad jasnym formuowaniem myśli, to dobra gimnastyka umysłu... może opóźni nasz proces starzenia? ;) Nie powinniśmy się wstydzić nie tylko tego, co piszemy, ale w ogóle niczego, co w życiu mówimy, robimy i jak postępujemy, bo to też zostaje "zapisane" na wieki. Dlatego wypowiadając się zawsze staram się nie urazić nikogo o odmiennych poglądach. A brak zdjęcia daje mi jednak poczucie prywatności, że mimo publicznego pisania nadal pozostaję zwykłą Ewą, daleką od wzroku ciekawskich. Ale, kto wie, może do tego też dojrzeję? ;)
UsuńCałuski
Mam podobnie.Przecież pisząc bloga w jakiś sposób otwieram okno do mojego wnętrza. Chociaż nie zawsze chcę aby wszyscy do niego zaglądali. A i owszem osoby ze świata blogowego chętnie przyjmuję ale jakoś niechętnie daja namiary na bloga znajomym. Z czego to wynika ? Chyba to jest tak , że z doświadczenia wiem, że z nieznajomymi czasami łatwiej rozmawiać i być wylewnym niż ze znajomymi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz Alu, tak sobie myślę, że czasem to poczucie, że łatwiej obcym się zwierzyć może być złudne. Zawierzając nieznajomym swoje mniejsze czy większe sekrety zakładamy, że są oni godni zaufania, ale to tylko nasza hipoteza, bo przecież nie znamy ich dobrze, nie wiemy jacy są. A znajomi są nam znani ze swoich (przynajmniej) niektórych słabości czy wad i co ważniejsze znają też nasze, stąd mamy więcej zahamowań, by otwierać się całkowicie. I choć mam duże grono znajomych - kochanych, ciepłych, z kótrymi dobrze się czuję i bardzo lubię i na których wiem, że mogę liczyć, to jednak nie powiem, że mam szerokie gorno przyjaciół, bo dla mnie słowo "przyjaciel" ma szczególne znaczenie i jest zarezerwowane dla szczególnych osób.
UsuńNo tak, ale pisząc bloga trzeba pamietać cały czas o tym, że nie wie się kto nas czyta... może właśnie ten znajomy, któremu namiarów wcale nie chciałam dać? :))
Uściski serdeczne
Poruszyłaś Ewuś bardzo interesujący temat. "Świat jest mały". I to zarówno ten wirtualny jak i rzeczywisty. Przyszlo mi sie o tym przekonac niejednokrotnie. Wychodzę z założenia że w obu warto być powściągliwym. Choć nie publikuję swojego wizerunku bardzo często, okazuje się że czasem niewiele trzeba by być rozpoznawalnym....
OdpowiedzUsuńOstatnio poznałam osobę, która sama bloga nie prowadzi, ale rozpoznała mnie na siłowni. Okazało się że podczytuje mojego bloga, ale także że wręcz prześladuje inną blogerkę która jest naszą wspólną sąsiadką (dość popularną blogerką tak na marginesie). Również nie darzę sympatią tej blogerki, ale okazuję to po prostu brakiem odwiedzin u niej. Ta nowa znajoma jednak mnie przeraża! Nie wiem do czego może być zdolna, ale nie mogę się nadziwić poziomem nienawiści do w sumie obcej osoby. Wydaje się mieć wręcz obsesję i założe się, że większość nieprzyjemnych komentrzy na jej blogu pochaodzi od niej. (Nie dziwi mnie u niej moderacja)
Sama też się jej boję bo kto wie co robi za moimi plecami.... Na szczęście nie mam z nią bliskich kontaktów, bo sobie troche odpuściła, gdy zauważyła że nie dołączę do jej stręczycielskich poczynań.
Takie sytuacje potęgują blokady pojawiające się przy pisaniu bloga. Właśnie miałam przygotować wpis, gdzie miałam w planie umieścić zdjęcie z malutką postacią synka. Teraz już wiem że tego nie zrobię!
Dla mnie Twój wyważony sposób pisania o swoim życiu osobistym jest godny naśładowania. Nie muszę oglądać makro- portretów Twoich dzieci. Dzięki wspaniałym opisom i fotografiom otoczenia potrafię sobie Was wyobrazić. Uważam to za przejaw Twojej roztropności i szacunku do ich wizerunku.
Myślę, że to skrajny przypadek (i dość przerażający), niemniej jednak takie też mają miejsce i trzeba to brać pod uwagę odsłaniając siebie publicznie. Zresztą nie tylko siebie. Dziękuję za tak miłą uwagę pod moim adresem. :)) Miło mi, że tak to postrzegasz, ponieważ rzeczywiście jestem zwolenniczką powściągliwości i rozsądku w wielu sferach życia. Szanuję prywatność swojej rodziny, przyjaciół i znajomych. Nigdy nie umieszczam ich wizerunku na swoim blogu. Siedząc u nas przy stole czują się bezpiecznie wiedząc, że chociaż robię zdjęcia - im, potrawom, ciastom, etc... to nigdy nie znajdą siebie na moim blogu. Mogą czuć się swobodnie, bo mają do mnie zaufanie, ponieważ wiedzą, że nie opubkuję ich prywatnych zdjęć. Blog jest mój, ale to nie oznacza, że mam prawo zamieszczać zdjęcia prywatnych osób bez ich zgody i nigdy tego nie robię.
UsuńCałuski Ci ślę wraz z polską serdecznością ;)
Ewuś uważaj na linki w takich wiadomośćiach jak ta powyżej! Na 99.9% to jakieś wirusy!
OdpowiedzUsuńJakie linki? Olenko, nie wiem o które chodzi? :(
UsuńGdy zakonczylam pisac komentarz byl pod moim komentarz angielskojezyczny, wlasnie z linkiem podejrzanym. A teraz go nie ma.... l daje slowo ze byl!
OdpowiedzUsuńTo pewnie był spam, który znika stąd a zaśmieca moją skrzynkę! ;)
UsuńPani Ewuniu,
OdpowiedzUsuńnie piszę bloga ale zawsze miałam na kuchennym oknie bardzo prześwitującą lub bardzo kusą firankę. Sąsiadów z szeregowca naprzeciwko znam tylko na tyle, że mówimy sobie dzień dobry. I kiedyś taka sąsiadka, która bynajmniej nie mieszka na wprost moich okien, gdy mijając się na ulicy wymieniłyśmy powitania dorzuciła „a wy macie taką firankę, że ja wszystko widzę co pani w kuchni robi”.
Pisze Pani nie z pobudek ekshibicjonistycznych ale dlatego, że ma to dla Pani jakąś wartość. Nie powinna się Pani tej wartości pozbawiać.
Blogowanie jest trochę tak jak okno bez firanki :-). Tylko bardziej bezpieczne. Na blogu zamieści Pani tylko to, czym jest Pani gotowa podzielić się z innymi: znajomymi realnymi, znajomymi wirtualnymi i z całkiem obcymi. Czytelnicy mogą wyrazić swoje opinie o sprawach przez Panią opisanych. I koniec.
Jeśli jeszcze kiedyś poczuje Pani, że ociera się o schizofrenię, to proszę pomyśleć o moich firankach :-))
przesyłam same serdeczności znad gara z konfiturą figową :-)
Ela
O Matko, dobrze, że to kuchnia a nie sypialnia! ;))
UsuńTak, to prawda, że świadomie odsłaniam to, co mogę odsłonić, reszta pozostaje za kotarami. :)) Niemniej jednak te kuchenne firaneczki są bardzo wymowne. ;)
Mmmm, konfitura figowa.... muszę się usmiechnać po przepis.;)
Ucałowania
W piątek będę na ryneczku to zerknę czy są takie tulipany, a na stronę int. zajrzę, chociaż cebul, jak się okazało, mam miliony! Tu kilka, tam kilka kupiłam i ... chyba przesadziłam. ;))
OdpowiedzUsuńBuziaki
Cieszę się,że do Ciebie trafiłam i muszę przyznać,że ten post daje do myślenia ale fajnie czasem tak usiąść i zastanowić się nad sobą swoim życiem nad wartościami i tak jak piszesz nad sensem blogowania :) tez miałam dylemat pisać czy nie pisać ale jakoś tak chciałam mieć taki własny kącik :) potem problem z tymi zdjęciami i tu też mam dylemat masz rację co do prywatności najbliższych choć już pod korciło mnie żeby tak na drugim planie może i sama teraz nie wiem czasem mam wyrzuty sumienia czasem ciesze się,że są gdzieś w tle. Ale u Ciebie panuje taka fajna atmosfera nastrój i czasem zaduma a tego coraz więcej nam potrzeba w tym zabieganym świecie. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńMasz rację, że blogowanie to swój własny kącik w wirtualnym świecie. W realnym świecie każdy ma swoje miejsce, a czytając inne blogi często zaraża się chęcią posiadania i tu swojego miejsca.
UsuńZ zamieszczaniem zdjęć to sprawa bardzo indywidualna i zależy chyba przede wszystkim od osobowości i charakteru autora, może tez od wtopienia się w blogosferę i wewnętrznej potrzeby. Do tego pewnie tez się dojrzewa. Ja dojrzewam. ;) Ale nie wiem ile u mnie potrwa ten proces?
Dziękuję Ci bardzo za miły komentarz i pozdrawiam równie cieplutko
O, dobrze, że zajrzałam do Ciebie, bo poruszyłaś ciekawy temat. Ja kiedyś miałam podobnie- koleżanka z pracy była zdziwiona, że ja z bloga to ja z pracy... ja widzę to może troszkę inaczej. Mój blog jest częścią mojej pasji, która jest obok mojej pracy. Znajomi wiedzą, że bloguję i zazwyczaj traktują to bez większego zainteresowania, dlatego, że nie interesuje ich temat mojego bloga. Z kolei osoby, z którymi dzielę pasję ogrodniczą nie spotykają się ze mną w życiu codziennym. To jakby dwa światy, które rzadko się przenikają. Założyłam, że nie pisze o dzieciach, mężach, więc nie mam czego się wstydzić, przeciwnie uważam, że mogę, podobnie jak Ty pochwalić się swoją kreatywnością, umiejętnością pisania i fotografowania, wytrwałością itd. I myślę, że czasem mniej miłe uwagi biorą się z delikatnej zazdrości, nie z zazdrości o sukcesy tylko z zazdrości o pewną odwagę otwartości i posiadania własnego zdania wyrażanego właśnie w blogach..
OdpowiedzUsuńTyle moich przemyśleń, dobrze, że o tym piszemy, to daje punkt wyjścia do własnych przemyśleń,
ściskam,
Magda