Zawsze w tym mniej więcej czasie działam na cztery ręce i cztery nogi. Ostatnie prezenty popakować, drobiażdżki dokupić, zakupy na Święta zrobić (majonezu wystarczy?, a śmietany?, no tak, mandarynki dzieci wchłonęły! o Matko, o śliwkach do schabu zapomniałam! co, tylko jedna cebula?, etc.). A w kuchni: ciasteczka, pierniki, sałatki, barszcze, ryby, torty, pieczenie. Oprócz tego ozdoby świąteczne w całym domu, różnej maści zwisy ozdobne, zawieszki, cuda-wianki. Z mopem po domu pojeździć, w kąty pozaglądać, sukienki na krzesła wyprasować, pościel zmienić, potomstwo czymś niebrudzącym zająć. ;) No i choinkę ubrać, lampki na balkonie zawiesić i stół pięknie udekorować. Potem dzieci wyszorować i w galowe stroje wbić, włoski przyczesać. O niczym nie zapomnieć, z wszystkim zdążyć na czas... A w grudniu często serwuję też lekki lifting domu, czyli zabieram się za malowanie ścian, tapetowanie, przemeblowanie i inne takie zajęcia bardzo wskazane przed Świętami. ;) Lecz co roku jest coś o czym zapominam. O sobie.
Wczoraj wylądowałam w szpitalu. Głowa napchana mokrymi gazetami, że ledwo myśli zbieram, tak słabo styka. Jakieś zwarcie jeszcze będzie! ;) Chyba jakaś infekcja się szykuje. Pięknie! Jak się teraz rozłożę, to guzik zrobię na Święta! Poprzedniego dnia jeszcze mocowałam i malowałam koronę zwieńczającą szafę u córci w pokoju (pokażę już po Nowym Roku). Trochę z nią pojeździłam w prawo i lewo. Docinałam i przyklejałam brakujące listwy przypodłogowe, twarde jak piorun, bo jesionowe! - "tymi mymi ręcami kobiecymi". :)) I z drugą szafą pojeździłam, aby je poprzyklejać. ["No tak", jak to potem lekarz określił, "Bob Budowniczy w kobiecym przebraniu"]. W nocy myślałam, że płuca wypluję. Ból w klatce piersiowej+ z jakimś podejrzanym pieczeniem w mostku! Ki diabeł? Nerwobóle (przez tego trupa!), lekki zawał, coś z płucami, bo kaszlę od dawna? Przestraszyłam się nie na żarty. Ale przeszło, znaczy żyć będę! :) Przeszło, to chyba nie wróci? Rano jakoś dziwnie słabo, zawroty głowy, powietrza nabrać nie mogę. Muszę się położyć. Ale gdy leżę znów ucisk w mostku powraca. Muszę wstać. Ale gdy stoję w głowie się kręci. To siadam. O, to najlepsza pozycja. Komputerek odpalam, tylko coraz trudniej mi się oddycha. Okna pootwierałam. Pewnie niedotleniona jestem. Nic nie pomaga, tylko zimno się zrobiło. E tam. Czuję się jak ten świąteczny karp - walczę o każdy oddech. No cóż, z koniem kopać się nie będę. Trzeba do lekarza. Co ma być, to będzie. Najwyżej zalegnę w pozycji horyzontalnej. Świat się przecież nie zawali, prawda?
Od lekarza, prosto do szpitala. RTG, EKG, krew, kroplówki, infhalacje, czekanie na werdykt do 20.00! Jak widzicie jestem na szczęście w domu z nakazem nieprzemęczania się!, polegiwania!, unikania stresu [no ja nie wiem, co ci lekarze tak się uczepili tego sformułowania? Jak można unikać stresu, czy ktoś mi powie? Przecież to nie ring bokserski, żeby robić uniki. A jeśli już stosować porównania sportowe, to lepiej w zaleceniach napisać pacjentowi: znokautować stres!], i z całą długą listą do specjalistów. Przyszły rok zacznie mi się od wędrówki ludów po przychodniach celem przeprowadzenia diagnostyki, czyli jednym słowem trzeba zrobić przegląd techniczny i ustalić przebieg! Chciałoby się zaśpiewać: Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj! ;) No, z tym szronem trochę przesadziłam, ale pierwsze siwe włosy już mam!
W związku z tym incydentem, w tym roku postanowiłam, że do kolacji wigilijnej usiądę bez zadyszki, z pomalowanymi paznokciami (tak w przenośni, bo mi się połamały przy tych pracach domowych i trzeba było obciąć wszystkie na króciutko) :(, i wypoczęta. No, z tym ostatnim to trochę przesadziłam, ale chyba wiecie, co mam na myśli. ;) Powiedzcie mi kochane kobitki, czy też tak macie? Czy też wsuwacie się w ostatniej chwili w odświętny strój, jedną ręką podgrzewacie w piekarniku karpia, drugą malujecie rzęsy, nogą rozładowujecie zmywarkę, aby było miejsce na powigilijną zastawę stołową, a nieuszminkowanymi jeszcze ustami sprawdzacie, czy barszcz, aby na pewno idealny w smaku?! A jeśli nie, zdradźcie proszę tajemnicę na spokojną kolację wigilijną, aby późnym wieczorem można było odkleić się od krzesła, i o własnych siłach powędrować do łóżka? :))
A teraz nie gadam już, tylko korzystając z faktu, że do Świąt jestem zwolniona z logistyczno-transportowych zadań, a co za tym idzie rozwożenie dzieci do placówek opiekuńczo-wychowawczych mnie nie interesuje, zakupy też same do domu przyjdą ;), szybko zdaję relację z ostatnich wyczynów, bo w weekend (mam nadzieję) w pozycji pół-horyzontalnej-pół-wertykalnej kolację wigilijną przygotować zamierzam. ;)
Po pierwsze, zmalowałam stojak pod choinkę. ;) Czarny, do niczego mi nie pasował (może tylko do głośników) :)), ale był solidny i stabilny, oraz miał ładny kształt. Więc w ruch poszły farby, przecież stojak musi nie tylko być jasny, ale również ma wyglądać z francuska na leciwy i z patyną czasu w tle! :)) Oto on, w całej krasie, po bliskim spotkaniu z moim pędzlem czeka już na choinkę.
Po drugie, pozostając nadal w tematyce "pędzlowej":)), pokażę inną ekspresową weekendową robótkę. Najstarsze me dziecię: 9-letnie bożyszcze nieletnich kobiet ;), szło w sobotę na urodziny koleżanki z klasy. Pomyślałam, że do prezentu dołączę małą retro zawieszkę z inicjałem imienia zrobioną specjalnie dla tej niezwykle subtelnej i pełnej wdzięku osóbki. I tak mi się te zimowe śnieżynki spodobały, że zrobiłam podobne jako dodatek do prezentów.
Po trzecie zakwas zlany i czeka na bliższy kontakt z zupką. :)) Pokażę Wam szybko, jak przez ten czas nabrał rumieńców. :) Ma cudowny kolor!
Oj, zmęczyłam się trochę tym pisaniem. Chyba muszę chwilowo wybrać pozycję horyzontalną.
Pa, do miłego
Ewa
P.S.
Dbajcie o siebie dziewczyny i nie zapominajcie o sobie!
E.
A teraz nie gadam już, tylko korzystając z faktu, że do Świąt jestem zwolniona z logistyczno-transportowych zadań, a co za tym idzie rozwożenie dzieci do placówek opiekuńczo-wychowawczych mnie nie interesuje, zakupy też same do domu przyjdą ;), szybko zdaję relację z ostatnich wyczynów, bo w weekend (mam nadzieję) w pozycji pół-horyzontalnej-pół-wertykalnej kolację wigilijną przygotować zamierzam. ;)
Po pierwsze, zmalowałam stojak pod choinkę. ;) Czarny, do niczego mi nie pasował (może tylko do głośników) :)), ale był solidny i stabilny, oraz miał ładny kształt. Więc w ruch poszły farby, przecież stojak musi nie tylko być jasny, ale również ma wyglądać z francuska na leciwy i z patyną czasu w tle! :)) Oto on, w całej krasie, po bliskim spotkaniu z moim pędzlem czeka już na choinkę.
Po drugie, pozostając nadal w tematyce "pędzlowej":)), pokażę inną ekspresową weekendową robótkę. Najstarsze me dziecię: 9-letnie bożyszcze nieletnich kobiet ;), szło w sobotę na urodziny koleżanki z klasy. Pomyślałam, że do prezentu dołączę małą retro zawieszkę z inicjałem imienia zrobioną specjalnie dla tej niezwykle subtelnej i pełnej wdzięku osóbki. I tak mi się te zimowe śnieżynki spodobały, że zrobiłam podobne jako dodatek do prezentów.
Po trzecie zakwas zlany i czeka na bliższy kontakt z zupką. :)) Pokażę Wam szybko, jak przez ten czas nabrał rumieńców. :) Ma cudowny kolor!
Oj, zmęczyłam się trochę tym pisaniem. Chyba muszę chwilowo wybrać pozycję horyzontalną.
Pa, do miłego
Ewa
P.S.
Dbajcie o siebie dziewczyny i nie zapominajcie o sobie!
E.
Chyba każda gotująca tak ma co roku że rodzina się schodzi a ona w "dresach"W tym roku Ja zwalniam a co tam wszystko powili nie zaśmiecam myśli czy zdążę czy wszystko mam.Jak na razie mi wychodzi:)Przecież świat się nie zawali:)))
OdpowiedzUsuńCudne te serducha i te śnieżynki na nich piękne!!!
Dzięki!
UsuńW tym roku i mnie się uda zwolnić. Lepiej późno niż później. ;)
Ewuniu!!! Odpoczywaj, zdrowie jest tylko jedno:))))Bardzo ładnie spatynowałaś ten stojak choinkowy:)
OdpowiedzUsuńbuziaki i świąt z "pomalowanymi paznokciami":)
:))) Dziękuję i starać się będę nie nadwyrężać! ;)
UsuńPapaśku
Ech! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobic!
OdpowiedzUsuńMy kobiety często zapominamy o czymś takim jak egoizm i zobacz jak się to kończy!
Rzuć wszystko "w diabły" i zadbaj o siebie!
Jeśli nie możesz liczyć na pomoc innych, postaw na "gotowce";)
Poza tym myślę, że z roku na rok będzie Ci lżej, jak dzieci podrosną i będa pomagać:)
Jak zobaczyłam Twój stojak to aż łezka mi się w oku zakręciła... Przypomina bardzo ten, jaki był w moim rodzinnym domu. Z tym że u nas był właśnie czarny.
"Do twarzy" mu po przemianie, jaką mu zaserwowałaś:)
Pozdrowienia!
Cały czas się uczę zdrowego egoizmu, tylko jakoś opornie mi ta nauka wychodzi. Dlaczego akurat ta?
UsuńZ pewnością, gdy dzieci podrosną będzie lżej. Na razie więcej szkody narobią niż pożyku. ;))
U mnie czarny, no nijak się ma do reszty. :)
Pa
Uważaj na siebie! Mam nadzieję, że nie okaże się, że to coś poważnego...
OdpowiedzUsuńJa też... Dzięki!
UsuńPa
O rany! Kobieto! Uważaj na siebie i zwolnij, bo rzeczywiście nie wyrobisz na zakecie! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAno, ano, zwalniam! :)
UsuńI pozdrawiam
Ojej uważaj na siebie. Ja też tak mam ,że wszystko na ostatnią chwilę zostawiam. Podziwiam tych co już mogą świętować bo już i choinka w domu i posprzątane. Ale ponieważ jestem trochę zakręcona ( piszę o tym na moim blogu) zaczęłam malować ...obraz. I jak mam zdążyć ze wszystkim :-)))) .Ale spokojnie damy radę jak co roku!!!!
OdpowiedzUsuńTeż się zachwycasz tym, że inni tacy zorganizowani? Ech, nam zakręconym ciężko do tego ideału! :)) Ale masz rację, co roku wychodzi, prawda?
UsuńU mnie choinka dopiero jutro zwędruje, a ubierać będziemy w sobotę.
Zaraz do Ciebie wpadam. ;)
Pa
No, ja już tak mam, że zawsze jestem świetnie zorganizowana. Jestem królową logistyki :-)Na pocieszenie dodam, że to też często utrudnia życie :-)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się zdrowo i koniecznie wrzuć na wolniejszy bieg.
Pozdrawiam i ślę świąteczne życzenia w zdrowiu i radości !
Dziekuję Ci Kochana! Zazdroszczę zorganizowania, jednak chyba bardziej ułatwia życie. ;) Ja, w każdym razie, usilnie dążę do ideału! :))
UsuńPa, trzymaj się ciepło.
Ewa
Oj Ewa, Ewa i masz babo placek, a ja juz dawno pranie mózgu chciałam Ci zrobić, a Ty oporna na moje rozmowy wychowawcze byłaś i teraz prosze klops :-( oby to tylko było pomarańczowe światło, z którego wyciągniesz w końcu jakieś wnioski, a w zasadzie to razem z Twoim szanownym małżonkiem wyciągniecie!!!
OdpowiedzUsuńJakby co znasz mój telefon, jak moge to z pewnością pomogę,
trzymaj się,
buziaki,
Daga
P.S. Nie masz ciut za dużo tego zakwasu?
A mam! :)) Podrzucę Ci.
UsuńNo widzisz, jakoś niereformowalna jestem. Usiedzieć na tyłku nie mogę, a potem się dziwię, że padam na nos. Z drugiej strony, wiesz jak jest...
Pa
Oj!!! To chyba rzeczywiście powinnaś wyhamować.
OdpowiedzUsuńNie za wesoła ta historia, mam nadzieję, że to nic poważnego i zaraz wrócisz do formy.
ja wychodzę z założenia, że Święta są po to by świętować a nie harować.
Zdrowia życzę Ewuniu :*
pozdrawiam gorąco
MZ
I bardzo dobrze, bo po to są Święta! :)) Tyle tylko, że nic się samo nie chce zrobić. ;)
UsuńDziękuję i czekam na nowe Twoje piękności.
Pa
Ojej to nie ciekawie!!!To prawda trzeba dbać o swoje zdrowie, ja dziś zapomniałam o sobie i przeholowałam a teraz zdycham na ból pleców... co z nami kobietami się dzieje przed tymi świętami????
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę i relaksu dużo!!!
A z tylu stron płyną nauki, żeby kobiety nie zapominały o sobie, tyle same nie robiły, nie zaharowywały się, etc... Prawda, ale Święta to jednak czas wzmożonych zajęć różnorakich, po prostu samo się nic nie przygotuje. I jak tu położyć się na kanapie, gdy tyle rzeczy czeka? No, nie umiem.;)
UsuńDzięki i Ty też odpocznij w miarę możliwości, bo ból pleców, to nic miłego.
Pa
No ,nareszcie mi się podobasz.Nareszcie zaczynasz myśleć choć trochę o sobie.Czy to zawsze musi być takim kosztem?
OdpowiedzUsuńNie dołuj się.To chyba normalne,że pracujemy równocześnie rękami,nogami i głową!
Przynajmniej ja też tak terminowałam w młodości,a teraz jak znalazł!Przydaje się ta umiejętność.Tylko sił nieco mniej ale i tak dużo można znieść:)
Mnie teraz moi dorośli synowie uświadamiają,że można mniej zrobić i nic się nie stanie.Za to mam więcej sił i lepszy humor.
Dziś wiem,że naprawdę lepiej usiąść razem i pogadać niż upiec jeszcze jedno ciasto by było duuuużo i do wyboru.
I to jest moja odpowiedź na Twoje pytanie Ewo.
Stojak fajny,a serduszka cudne:)
Pamiętaj,że masz jedno życie a dzieciaczki jeszcze małe i długo Cię będa potrzebować.
Buziaki.Olka
Tak, to prawda. Zrobię tylko tyle ile dam radę. Dzielimy się zawsze z Mamą przygotowaniem kulinariów, ale i tak jest dużo do roboty, bo i potrawy (jak to świąteczne) są bardziej pracochłonne. A w następne dni też coś trzeba jeść, a nie uśmiecha mi się stanie przy garach (od podstaw) we wszystkie dni, bo potem są już "normalne" dni, w które też trzeba jeść... więc o wszystko trzeba samemu zadbać, żeby mieć choć chwileczkę na niby-relaks. No i dom ogarnąć trzeba, bo u nas zawsze, jak po wybuchu! :) E, nie wiem, nie wiem...
UsuńCałuski
A mam jeszcze pytanko, napisz mi proszę, czy ta komódka na zdjęciach to jest woskiem przecierana, piękny efekt! Jeśli tak to jakiego wosku używałaś?
OdpowiedzUsuńZ góry bardzo dziękuję za wiadomość!
Zapytałabym się o która komódkę chodzi, ale ja do wykończenia mebli zawsze stosuję wosk, ewentualnie wosk zmieszany razem z olejem pielęgnacyjnym.
UsuńE.
No tak, typowa kobieta - wszystko sama, sama. Mądra mi dama!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i coś z tym zrób! :)))
Pozdrawiam
Lena
:))) W końcu zmądrzeję i coś z tym zrobię!
UsuńPozdrawiam
EWa