Grudzień zrobił nam miłą niespodziankę w pierwszy dzień swojego urzędowania. Sklerotyczny listopad na koniec swoich dni przypomniał sobie, że nie obdarzył nas zbytnio w tym roku deszczem. Po kilku ostatnich mokrych dniach, w sobotę rano, po obudzeniu oczom naszym ukazał się długo wyczekiwany widok: wirujące białe drobinki na tle zielonych sosen i pokryty nimi świat. I to nic, że na krótko. Radosne piski dzieci były tym razem balsamem dla mych sponiewieranych ich wiecznymi kłótniami uszu. :) Już się szykowały na lepienie kulek! Nie miałam sumienia wyprowadzać ich z wesołego stanu podniecenia. ;) Zanim się wykokosimy z łóżek, ubierzemy, zjemy śniadanie, śnieg, i tak znikomy, z pewnością jeszcze bardziej zniknie. Na tę zimową okoliczność, nasypaliśmy po raz pierwszy ziarna słonecznika do naszego karmnika. Skoro "sypnęło" śniegiem, my sypnęliśmy ziarenkami. ;)
Ale po śniadaniu przyszła kolejna radość - jednorazowe słodkości adwentowe! :)) Jak Wam już pisałam, kalendarze adwentowe mamy co roku inne. Były zwykłe, z okienkami, kupione w sklepie, i 24 krasnale zrobione z rolek po papierze toaletowym, i prostokątny materiał z kieszonkami... W tym roku zaczęłam szyć 24 woreczki, które miały wisieć na żyrandolu zawieszonym nad stołem.
Nie wiem, czy też tak macie, czy tylko ci, którzy na drugie mają Chaos ;), ale wiele rzeczy zaczynam i nie kończę, oczywiście z ważnych powodów. ;) Najczęściej czegoś w danej chwili zabraknie i trzeba dokupić, więc praca ląduje w poczekalni. A poczekalnia pęka w szwach: stoi krzesło do tapicerowania i puf obdarty ze skóry nieubrany w nowe szaty, drewniana korona od szafy czekająca na przycięcie i druga do pomalowania, kinkiety już potraktowane podkładem, lampy w połowie oszlifowane, narzuta na wielkie łóżko do uszycia (już kupiłam bąbelki do wykończenia!), zimowe pokrowce na fotele leżą i się nudzą nieskończone, oraz niezliczone ramki i drewniane drobiazgi... Oj długo by wymieniać. A ile rzeczy czeka niezaczętych! Wstyd się nawet przyznawać. Ale naprawdę nie mam kiedy za to wszystko się zabrać. :(
I taki też los spotkał moje woreczki. Czekały odłożone, a czas gnał i nie pytał czy mi się to podoba. W końcu trzeba było zmodyfikować plany (dzieci czekać nie mogą). Wzięłam się na sposób i uszyłam nowe 3 woreczki (dla każdego po jednym), ozdobiłam różnymi śnieżynkami i cieniutką koronką. Ale na lampie nie powieszę trzech, bo śmiesznie będą wyglądały. No to wygrzebałam styropianowe serduszko i choć chciałam ozdobić szyszkami i gałązkami, ale nie mogłam znaleźć pistoletu na klej (po prostu zapadł się pod ziemię!), więc owinęłam ścinkami materiałów. Darłam na malutkie kawałeczki i strzępiłam, aby wyszło bardziej zgrzebne. Dzieci się zainteresowały, czemu tak drę te materiały? Cóż, włosów mi moich jednak szkoda, więc przynajmniej ścinki sobie porwę! :)) Za to niteczki zostały w mig wykorzystane jako sianko do jedzenia dla... dinozaurów!
Serduszko wyszło neutralne, więc chyba zostanie jako stała ozdoba, a mnie już świta koncepcja wykorzystania go na Wielkanoc!
Taki był plan... takie wyszło soute... tak lekko ozdobione... |
a tak już w zimowo-świątecznym entourage'u |
I od soboty codziennie rano (po śniadaniu), każdy Bąbel sięga po woreczek ze swoją śnieżynką i słodką niespodzianką. Natomiast w niedzielę zapalona została pierwsza świeca adwentowa. Zakupem świecznika chwaliłam się TU, więc możecie zobaczyć jak wyglądał przed metamorfozą. Kilka ruchów pędzlem, pod które wpadły też szyszki, kilka świerkowych gałązek, piórka i kuleczki, i mam tegoroczny świecznik adwentowy.
Żegnam się grudniowo, lekko nastrojowo i zmykam budzić dzieci. Dzisiaj będę piec ciasteczka migdałowe i orzechowe. I nie zjem ani okruszka, bo to na Święta (tak się tylko odgrażam...). :))
Ewa
Ewuniu, u Ciebie pięknie jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńZ odkładaniem rzeczy niedokończonych na potem albo na później mam tak samo jak Ty. Leżą i czekają na swój czas.
Pozdrawiam cieplutko.
Dziękuję za komplement, jak mi miło! :)
UsuńTak czułam, że nie jestem w tym osamotniona, tylko boję się, że ja chyba strasznie przeginam. ;)
Buziaczki
Fajny pomysł z kalendarzem dla dzieci, im to pewnie obojrtnie, byle co rano woreczek był pełny hihi :)
OdpowiedzUsuńŚwiecznik bardzo mi sie podoba :)
Buźka !
Tak, dla dzieci ważna zawartość, a czy to woreczek, czy coś innego - nie ma znaczenia! ;)
UsuńMiło mi, że się podoba.
Usciśki
Śniegu i Ja wypatruję na razie spadło kilka płatków,ale chyba na dniach...
OdpowiedzUsuńKto tak nie ma Ewciu.Właśnie odłożyłam kilka moich biżu biżu i robię co innego,nie z powodu tego że czegoś mi brakuje nie nie:)
Twoje wytwory jak zawsze cudne
Oj, przydałby się śnieg, przydał! Podsłuchałam jak wrony krakały, że Święta maja być białe. ;) Oby się m=nie myliły!
UsuńZ tym odkładaniem nie dokończonych rzeczy, to u mnie zmora! Patrzą później na mnie wyczekująco, a ja chodzę z wyrzutami sumienia. ;)
Dziękuję za pochwały, ale mi się dobrze dzień zaczął! :))
Pa
Świetny pomysł na wieniec adwentowy:) Bardzo mi się podoba. A z tym śniegiem to jak tak dalej pójdzie, to faktycznie Święta będą białe:)
OdpowiedzUsuńDzięki! :) Mam nadzieję, że w tym roku, po takiej ładnej jesieni przyjdzie ładna zima! ;)
UsuńPa
U nas w górach już sypnęło i karmnik też się zapełnił, rano sikorki wręcz pukają do okien i proszą o jeszcze :)
OdpowiedzUsuńMy cały czas czekamy na śnieg, czasem posypie, ale zaraz znika. Do Świąt jeszcze trochę czasu, może się uda... mieć biało. :))
UsuńPa Ewa
Tylko dzieci potrafia tak bezwarunkowo cieszyc sie sniegiem. My dorosli juz troche mniej - zwlaszcza, gdy trzeba odkopac samochod z zaspy, a potem martwic sie o parking.... O przemoczono-zmarznietych stopach nie wspominajac;)
OdpowiedzUsuńTwoj wieniec adwentowy jest bajeczny! Mnie równiez kuszą rózne wysione kalendarze adwentowe, a zawsze konczy sie czyms malo skomplikowanym. W tym roku sa to pudelka po zapalkach:) Najważniejsze w końcu są jednak jego zawartosc i "misja";)
Rowniez marzy mi sie pieczenie ciasteczek, ale asekuracyjnie juz kupilam troszke torunskich pierniczkow w polskim sklepie... To na wypadek, gdy planów się nie uda zrealizowac:(
Zyczę hojnych Mikołajek i pozdrawiam!
O, o, o! Otóż to! Dorośli przestali tak radośnie reagować na opady śniegu! :)
UsuńU mnie też, jak wiesz, koncepcja pierwotna była nieco inna, a wyszło jak zawsze. ;)
Zrobiłam dziś zdjęcie igielnika, prześlę Ci najszybciej jak się da.
Buziaczki
Ewa
Ewuś napisz proszę do mnie mailika w sprawie karteczek bo zrobi mi się wielkie zamieszanie , ja odpiszę Ci od razu co i jak , pozdrawiam cieplutko !!!
OdpowiedzUsuńJuż napisałam! :))
UsuńPa, pa
Rewelacyjnie obmyśliłaś i wykonałaś świecznik adwentowy. U mnie taka tradycja nie funkcjonuje. Nie wiem czemu w sumie, chyba czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńDziękuję, świecznik taki odlicza nam czas do Świąt. Czas na zmiany?
UsuńPa
Ewo,śliczny ten świecznik ,ale to dzięki Twojej wizji:)Cała reszta także.Mam nadzieję,że każdy rozpoznaje swój woreczek:)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi dawne ,cudowne czasy,kiedy chłopcy byli mali.Oj,kiedy to było.
Dużo się zmieniło,ale młodszy już przyleciał i...dziś zrobiliśmy kawał dobrej roboty:upiekliśmy pierniczki,ciasteczka z cukrem(tradycyjnie muszą być)oraz...wreszcie zrobiłam imbir w czekoladzie.PYCHOTKA!!
Jednak dosypało i pewnie dziś dzieciom udało się skorzystać z sanek:)
Zaraz siadam do maila.Pozdrawiam.Olka
Tak, bo śnieżynki są inne na woreczkach.
UsuńO! Ciesze się, że przepis na imbir wypróbowany, dobry, prawda? :)
Oj, tak, wczoraj na saneczkach, a dzisiaj na spacerku.
całuję