Ale żebyście się nie nudziły, gdy mnie nie ma, przygotowałam dla Was proste i smaczne zadanie: zrobić nalewkę pomarańczową. :) Teraz pomarańcze są najsłodsze, dlatego to dobry czas na taką właśnie naleweczkę. Skoro sama zdążyłam jeszcze szybko przed wyjazdem ją nastawić, to i Wy dacie radę. ;)
Nalewka pomarańczowa
6 słodkich pomarańczy (z pępkiem), porządnie sparzyć i wyszorować szczoteczką. Skórki obrać i usunąć albedo (czyli białą "podszewkę") za pomocą łyżki (tak najłatwiej) i wrzucić pokrojone do słoja. Wycisnąć sok z 1 pomarańczy oraz można dodać kilka goździków, ale ja nie miałam. Wlać nie cały 1 l syropu zrobionego z wody i cukru (jak pomarańcze są naprawdę słodkie, to cukru dać niewiele), oraz 1 l spirytusu. Zamknąć i odstawić na 2 tygodnie. Po tym czasie przefiltrować, przelać do butelki i zakorkować. Degustować można już po kilku dniach. ;)
Po drugie, już dawno nie było nic na temat postów literackich. Nie znaczy to, że od listopada nic nie przeczytałam. Co prawda, z wiadomych Wam przyczyn, druga połowa grudnia i pierwsza stycznia wypadły mi zupełnie z czytania, ale 8 pozycji czeka już na recenzje, a ja nie mogę usiąść i w spokoju napisać, bo ciągle coś innego mam do roboty. A to też niestety wymaga chwili namysłu. Niedługo nazbiera mi się tyle, że po prostu nie dam rady.
Tak, jak pisałam wcześniej, polecać Wam będę te lektury, które moim zdaniem warto przeczytać, bo coś po przeczytaniu zostawiają - czegoś uczą, bawią, zachwycają, relaksują, lub są po prostu świetnie i ciekawie napisane. W recenzję dwóch książek tej samej autorki nie będę się wgłębiać, tylko króciutko zasygnalizuję.
Magdalena Witkowska niewątpliwie ma lekkie pióro i łatwość pisania, ale nie jest to literatura z najwyższej półki. Przeczytałam kiedyś w jakieś gazecie opinię autorki na temat pisarstwa - uważa ona, że skoro każdy na codzień ma mnóstwo różnych problemów, dlatego książki nie powinny przygnębiać czytelnika, lecz odprężyć i poprawić humor. Nie jestem pewna jaki poziom wrażliwości i rozwoju osiągnęłoby społeczeństwo, gdyby czytało tylko książki lekkie, łatwe i przyjemne, ale nie twierdzę, że takie nie są potrzebne. Jeżeli ktoś chce się jedynie zrelaksować to "Milaczek" jest taką właśnie pozycją na jeden kęs. To niewielka książeczka napisana z humorem, trochę w stylu Chmielewskiej (choć to nie kryminał), trochę w stylu "Bridget Jones". Bardzo pogodna i baaaardzo lekka, ot taka na chwilę odprężenia.
Druga książka tej autorki to "Opowieść niewiernej" poruszająca problem wielu współczesnych małżeństw - samotność we dwoje. Mąż egoista, myślący głównie o sobie i swojej pracy, podejmujący autorytarne decyzje za dwoje uważając je dla obojga najlepsze. Dodatkowo budujący dom na drugim końcu Polski, więc nieobecny ciałem i duchem oraz zmęczony. Ona, z miłości godząca się na taki układ, z czasem z poczuciem odrzucenia i niespełnienia, coraz bardziej zagubiona w życiu i nieudanym małżeństwie. Temat ciekawy, na czasie i istotny, lecz moim zdaniem potraktowany przez autorkę trochę powierzchownie. Rysy charakterologiczne zbyt jednoznaczne, a sama zdrada, do której dochodzi z jej strony, nieuzasadniona psychologicznie. Mimo to książkę dobrze się czyta. Choć uważam, że gdyby autorka w problem wniknęła głębiej, książa mogłaby być naprawdę ważną pozycją w polskiej literaturze współczesnej.
Dwie już mi odpadły, jedną dziś polecę i zostanie tylko 5. ;) Mam dziś dla Was propozycję, którą przeczytałam całkiem niedawno. Wychodzi na to, że rozpocznę recenzje od ostatnio przeczytanych i zacznę się cofać. :))
Akcja zaczyna się od ucieczki jubilata przez tytułowe okno Domu Starców, w samych kapciach, na chwilę przed wielkim przyjęciem organizowanym z okazji jego setnych urodzin. Na dodatek na dworcu kradnie walizkę, która okazuje się własnością organizacji przestępczej. Na kolejnych stronach mamy już konsekwencje ucieczki i kradzieży przeplatane opisem jego wcześniejszego barwnego stuletniego życia. Czyta się jednym tchem i z uśmiechem. Polecam.
Po trzecie, na zakończenie pokażę Wam dwie ręczne robótki. :) Pudełeczko na kolczyki, które zrobiłam sobie przygotowując Candy. Jeszcze w fazie przejściowej, jak to u mnie zwykle bywa. ;) Mam zamiar wyścielić dół, aby kolczyki "na śrubkę" miały miękkie lądowanie (bo te wiszące nie mają na co narzekać). ;) Ozdobione adekwatnym do pomieszczenia napisem. ;) Oczywiście, gdy pudełko było już nawoskowane stwierdziłam, że naniosę napis - mądrala ze mnie! Do tej pory napisy nanosiłam na powierzchnie malowane, a nie woskowane, więc miałam mały kłopot. Na szczęście zwróciłam się o pomoc do najbardziej kompetentnej osoby w tej materii. Agatko, jestem Ci wdzięczna za radę! :)) Musiałam sobie trochę extra poszlifować - taka robota głupiego, ale się udało.
Na razie tak się prezentuje na łazienkowej półce:
Listownik z kolei zrobiłam w styczniu na urodziny mojej dobrej koleżanki. Chciałam, aby był lekko "starawy" i w ciemnym brązie, aby pasował do stylowego sekretarzyka oraz foteli i kanapy. Starałam się, aby ornament kwiatowy był jak najbardziej zbliżony do motywu na poduchach. ;) Technikę zastosowałam mieszaną - bejca i farby akrylowe oraz złocenia, których nie widać na zdjęciu. Relief oczywiście wypukły z pasty strukturalnej. Mam nadzieję, że się podobał i że się przyda na ważne notatki.
Na tym kończę dzisiejsze paplanie o tym i o owym. ;)
Do miłego po powrocie
Ewa
Udanego urlopu zyczę !
OdpowiedzUsuńNaleweczkę musze spróbować, a raczej powiem tacie, on to lubi takie rzeczy robić :D
Kasetka i listownik - super !
Buźka !
Dziękuje pięknie, urlop się udał! :)
UsuńNaleweczka jest delikatna w smaku - taka kobieca.
To miło, że się podoba.
Pa
Piękny listownik i kasetka... marzenie:)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego urlopu i szybkiego pokonania choroby!!!
To bardzo miłe, dziękuję.
UsuńUdał się, udał!
Bardzo lubie czytać Twoje posty :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wypoczynek się uda i córcia wróci zdrowa. Czasami takie hartowanie jest lepsze niż trzymanie pod tzw. kloszem.
Co do książek, to jakiś tydzień temu skończyłam, popularną ostatnią, trylogię E.L.James ".... Greya" Ponieważ naczytałam sie tyle różnych opini, postanowiłam sama ją ocenić. Także lubie czytadła lekkie - moim zdaniem ono do takich należy. Czytałaś?
Listownik i pudełko na biżuterię śliczne.
Kasiu, nawet nie wiesz, jak ja bardzo lubię czytać takie komentarze! :))
UsuńHartowanie było "na ostro", czyli codziennie mokre nogi aż po łydki! Ale Maluchy trzymały się dzielnie.
Nie, nie czytałam. Mam tak długą stertę książek do przeczytania, że do końca roku nie dam rady! :))
Fajnie, że się podobają.
Pa
Wypoczywaj kochana, baw się dobrze, choróbskom mówimy NIE!!!
OdpowiedzUsuńListownik cudo!!!!
Pozdrawiam serdecznie
Zdecydowane NIE! :)))
UsuńDziękuję, pa
Udanego wypoczynku:)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńPa, pa
Stawiam na 1 i 3:)
OdpowiedzUsuńNo proszę znowu coś wyczarowałaś:)U mnie kolczyki szt 2 leżą gdzieś w pudełku,szukanie zaczyna się gdy mam specjalne wyjście:)czyli raz,może dwa razy w roku:)
Miłego urlopu
1 - niewiele wnosi, ale odpręża; 3 - naprawdę świetnie się czyta.
UsuńCzary mary ciągle uskuteczniam, raz lepiej, raz gorzej, raz szybciej, raz wolniej. :)))
Z tymi kolczykami rozbawiłaś mnie. ;) Ja też (jak widać) oszałamiającej kolekcji nie mam, ale im bliżej wiosny i lata, tym chętniej po nie sięgam!
Dzięki, buziaki
Urlop wiem, że jest udany więc teraz życze szczęśliwego powrotu do domu i rzeczywistości :). Natomiast listownik jest piękny choć ja nazwałam go fakturownikiem :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPowrót do domu był bolesny - nikt nie podsuwa mi jedzonka pod nos i bezszelestnie nie usuwa zabrudzonych naczyń. Ech!
UsuńChyba najlepsza nazwa to papierownik ;) - na różne papiery.
Pa
Pracowite te Twoje ferie ;).
OdpowiedzUsuńp.s. Ty w górach, a ja nad morzem - zamiana miejsc? ;)
Nieoczekiwana zmiana miejsc! :))
UsuńPa
Fajna a skrzyneczka na biżuterię . Podobają mi się tekie napisy w starym stylu.
OdpowiedzUsuńJa też lubię napisy, najlepiej francuskie... :))
UsuńPa
widze że nie tylko mnie męczy choróbsko dużo zdrówka życze córce och ja tez wole medycyne naturalna tylko nigdy nie umiem zrobić soku z lipy :D .... cudności tworzysz i zostaje na dłużej pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńChoroby - zupełnie zbyteczne elementy życia. ;)
UsuńSoku nie robiłam, ale kwiat lipy gotuję na małym ogniu dosyć długo (ok, 2 godz.) i razem z innymi naparami podaję dzieciom z miodkiem. ;)
Dziękuję za miłe słowa i odwiedziny - rozgość się, będzie mi miło.
Pozdrawiam
Naleweczkę zaraz nastawiam :) To pudełko na kolczyki jest obłędne! Brakowało mi sensownego pomysłu na okiełznanie mojego kolczykowego bałaganu. Sama idea świetna, a wykonanie - super!
OdpowiedzUsuńNaleweczka w sam raz na babskie pogaduchy. ;)
UsuńJa też mniałam już dość tych prowizorycznych pudełeczek i w końcu zdecydowałam się coś wymyślić. Cieszę się, że się podoba.
Pozdrawiam
Ewo,znowu wyczarowałaś cudeńka.Te pudełka...Mam sporo kolczyków i to jest problem gdzie je trzymać by w szybko wyjąć odpowiednią parę.Takie pudełko to świetny pomysł!Jesteś kopalnią ciekawych pomysłów:)
OdpowiedzUsuńA naleweczka ma taki"smaczny" kolorek,że pobudziła moją wyobraźnię i na pewno ją zrobię.
Ściskam.Olka
Chyba się wybiorę na tę herbatkę i zerknę na kolory we wnętrzu - będę już wiedziała jakie pudełeczko będzie pasować. :)
UsuńTo taka babska naleweczka.
Całusy
Ależ z Ciebie czarodziejka, najpierw smaki, a później jeszcze takie cuda, super!! Pozdrawiam cieplutko!!
OdpowiedzUsuńHa, chciałbym nią być. :)) Ale to miłe.
UsuńBuziaczki
I smacznie i twórczo. Oj, dzieje się, dzieje :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło