Biję się w piersi! Wiem, że powinnam się odezwać, dać chociaż mały znak życia, że nadal istnieję, ale... tak mi dobrze, że do niczego się nie zmuszam. Ciąg wypoczynkowo-urlopowy przerodził się tak jakoś spontanicznie w ciąg towarzyskich odwiedzin. Jest miło i przyjemnie, dlatego cichutko siedzę, aby mnie żadne obowiązki nie znalazły. ;)) Dobrze mi i leniwie... Tak leniwie, że się po prostu nadal obijam ;)) (choć coraz wyższa sterta do prasowania woła o litość coraz głośniej).
Laptop nadal omijam szerokim łukiem. Na wsi nawet mowy nie było, abym do niego pod gruszą zasiadła (tak jak planowałam). Pod gruszą rozgrywały się jedynie leniwe partyjki scrabbli, czy ukochanego przez dzieci Uno. Podczas pobytu na wsi pogoda dopisała i zapowiadane 30-stopniowe upały ziściły się. Dzięki temu, jak również dzięki wytraceniu zasobów energii w jeziorze oraz zmęczeniu po podróży, dzieci zdawały się jakby lekko (ale zaznaczam, że tylko lekko!) pozbawione nadmiaru sił życiowych i nie męczyły mnie o badmintona tudzież o inne gry wymagające idealnej kondycji fizycznej. ;) Miałam wolne! :)) I tak mi dobrze było!
Lecz upały nie straszne, gdy się leży nad jeziorem. I choć nie jestem miłośniczką leżenia plackiem i smażenia się na słońcu, to tym razem bezruch był mi najwidoczniej potrzebny. I usprawiedliwiony po intensywnym czerwcu i po dalekich wojażach w pełni zasłużony. Tak więc leżąc z głową w cieniu oddawałam się bez poczucia winy (ba, nawet z pełną aprobatą!) błogiemu lenistwu. Im dalej od brzegu dzieci odpływały na materacu i innych dmuchanych przyrządach z ojcem swym osobistym, tym bardziej odpływały myśli me na krańce świadomości. I po raz pierwszy od lat poczułam, że naprawdę odpoczywam! Dlatego tak mi dobrze! Nawet zdjęć niewiele zrobiłam, bo obiekty oraz podmiot fotografujący takie jakieś niemrawe. ;)
Nadal jestem w stanie upojenia wakacyjnego i staram się jak mogę, aby ten stan trwał jak najdłużej (bo niechybnie we wrześniu się skończy). ;) Dlatego niestety melduję, że zdjęć jeszcze nie uporządkowałam i niczego z podróży nie opisałam. Ale sumiennie do zadania się przyłożę, gdy tylko odnajdę stare tory i odzyskam właściwy rzeczy ogląd.
Tymczasem w różowych okularach nadal ukrywam się przed szarą rzeczywistością i czekam (wcale nie niecierpliwie) ;) na wybudzenie się z cudownej wakacyjnej "niemocy" delektując się nowym (w każdym razie od lat niedoświadczanym) doznaniem: ach jak mi dobrze! :)
Ciii... pozdrawiam cichutko
Ewa
Tymczasem w różowych okularach nadal ukrywam się przed szarą rzeczywistością i czekam (wcale nie niecierpliwie) ;) na wybudzenie się z cudownej wakacyjnej "niemocy" delektując się nowym (w każdym razie od lat niedoświadczanym) doznaniem: ach jak mi dobrze! :)
Ciii... pozdrawiam cichutko
Ewa
Odpoczywaj i ciesz się życiem:))
OdpowiedzUsuńOdpoczywać zamierzam najdłużej jak się da - czyli do końca sierpnia! :))
UsuńPa
Piekne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTakie sierpniowe, gorące... ;)
UsuńBuziak
Nie ma jak to wakacje wśród natury...ja na swoje poczekać muszę do przyszłego roku:)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie najlepsze wakacje. Zleci rok ani się obejrzysz! :)))
UsuńPa
Mam nadzieję,że jeszcze przez jakiś czas uda Ci się ukrywać przed obowiązkami :) i pielęgnować stan wypoczęcia i relaksu:)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo bym chciała. W każdym razie robię co w mojej mocy, by mnie nie znalazły (ale we wrześniu będe musiała już skapitulować). :)))
UsuńPa, pa
W takich miejscach dobrze się wypoczywa:) No i te żniwa, jak ja lubię. Pozdrowienia i zapraszam na candy
OdpowiedzUsuńTak, masz rację. Czas żniw dla mieszczuchów to czas obfitujący w piękne panoramy, ale rolnicy na to zupełnie inaczej patrzą. ;))) ja uwielbiam patrzeć na proces "żniwienia". ;)
UsuńPa i zaraz zaglądam
Zazdroszczę błogostanu i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZatem przesyłam trochę błogości i też pozdrowienia ślę.
UsuńPa
Odpoczywaj a we wrześniu wracaj do nas:)
OdpowiedzUsuńIgusiu moja Kochana, serce mi się raduje na słowa Twe! :))
UsuńŚciskam Cię mocno
Lenistwu Twemu się nie dziwę ..przy tak sprzyjających okolicznościach przyrody sama zapomniałabym o Bożym świecie a może wręcz odwrotnie Jego oto świat chłonęłabym namiętnie...Miło ,że wróciłaś bo pewnie natchniona coś ciekawego zrobisz. Upojona, nasycona Ewa zadowolona :) Ciepło pozdrawiam z rzeczywistości , która nie za bardzo miałam okazję rzucić :( za rok może . Buźka!
OdpowiedzUsuńOleńko, na razie cały czas się byczę. :)) Mam nadziję, że wrzesień będzie pracowity i powrócę do żywych z zapałem. ;)
UsuńUściski ślę. Pa
Ewo,właśnie zjechałam na dobre.Musiałam tu zajrzeć i jak zwykle Twoje opisy
OdpowiedzUsuńi piękne zdjęcia sprawiły,że czuję się jeszcze lepiej:)Kolejna pralka nastawiona...
Gdzie nie spojrzę ,tam jest coś do roboty.Odstawiłam te sprawy na boczny tor przez lato.W tym wieku już wiem co jest ważniejsze :)
Zapewniam Cię,że szybko powrócisz na tory wrześniowe.Dlatego ciesz się każdym dniem ,jeszcze wolnym :)
Ja też miałam chyba najcudniejsze od lat wakacje i jeszcze nie myślę
o wrześniu, choć to tak blisko.
Mam nadzieję,że naładowałaś akumulatory wystarczająco.
Buziaki .Olka
Ach to pranie po powrocie!
OdpowiedzUsuńNo właśnie tego się obawiam, że ten stan błogości tak szybko minie. Dlatego ignoruję rzeczywistość póki mogę. ;)
Ale akumulatory podładowane!
Całusy
To się cieszę.Damy radę!!
OdpowiedzUsuńCałuski.Olka
Bardzo ciekawy blog
OdpowiedzUsuń