wtorek, 22 października 2013

Coś dla Mamy i coś o byciu mamą

Moja Mama miała imieniny trzy tygodnie temu, ale z powodu "hotelowania" gościa przez prawie 2 tygodnie, a później z powodu choroby, zostały one znacznie przesunięte w czasie. Od pewnego czasu chodził za mną scrapbooking. Przeganiałam go, bo gdzie mi się tu plącze pod nogami, jak ja ledwo czas znajduję na swoje ozdabianie relaksacyjne. A sio! Lecz stała się rzecz niesłychana, gdy wygrałam Candy u Oli z Frankowego zakątka i zostałam zasypana scrapowymi przydasiami. :) Wówczas coraz częściej zaczęłam myśleć o spróbowaniu sił w scrapkach - takich zwykłych karteczkach, które mogłabym robić sama na różne okazje. 

Jak pomyślałam, tak też zrobiłam - zamówiłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i z niecierpliwością oczekiwałam przesyłki. Wszak nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę wycinać, docinać, doklejać, wyrywać, obrywać, tuszować i stemplować. Zrobię Mamie najpiękniejszą kartkę imieninową! Paczuszka doszła, ja zasiadłam elegancko przy biureczku i... jęknęłam. Jak ja teraz mam z tego wyczarować taką cudnej urody karteczkę? To trzeba zgiąć, czy obciąć, czy nakleić na białą? A nakleić to czym: klejem czy taśmą? Ale co dalej? Nie mam żadnych wykrojników dających piękne efekty. Na blogach tak lekko i prosto to wygląda, one wszystkie takie piękne. No, po prostu brzydkiej nie da się zrobić! ;) A ja siedzę, patrzę jak sroka w gnat i tylko przekładam jeden papier na drugi i odwrotnie. Mierzę linijką i ołówkiem, docinam - miała być malutka, wyszła na pół strony! Nic to. Obrywam brzegi, aby kartka wyszła taka bardziej vintage - wyszła jakbym ją uratowała z pralki tuż przed wirowaniem. Nic to. Tuszuję (przecież trzeba dodać patyny lat, to tak ładnie wygląda) - wyszła umazana, upaćkana i zszargała moje nerwy dokumentnie. Dobrze, mówię sobie, przecież to moja pierwsza sztuka, chyba (ją wyrzucę do śmieci i zacznę jeszcze raz) Mamie się spodoba, przecież to moja kartka nr 1!). :)) Dodałam zawijasy i perełki z konturówki (które rozpłaszczyły się) oraz napis stemplowy (którego praktycznie nie widać). Nic to. Mama pochwali, wzruszy się i zachowa na pamiątkę (abym za jakiś czas mogła się uśmiać). :)

Pokażę oczywiście to cudo, ;) ale uprzejmie upraszam o wyrozumiałość i nie parskanie śmiechem. :) Czy u Was początki też były takie trudne, czy ja się do tego nie nadaję?
Córcia też malowała swojego zawijaska (7 warstw!)

I właśnie, gdy wręczyłam ją i zobaczyłam radość Mamy przyszła mi taka refleksja do głowy. Jeżeli zdarzyło nam się w życiu zostać mamą, to odtąd nie ma ważniejszego (i trudniejszego) zadania do wykonania. W nasze matczyne ręce został złożony największy skarb, a rola mamy w wychowaniu swoich pociech jest nie do przecenienia. Bo to właśnie mama musi kochać bezwarunkowo, chwalić mądrze, uczyć swoje dzieci wiary w swoje możliwości, rozwijać zalety, korygować wady, znaleźć kompromis między ekspresją ich osobowości a dostosowaniem się do obowiązujących norm. Wiedzieć, kiedy można wydłużyć "smycz", a kiedy już wrzucić na głęboką wodę. I to mama musi pamiętać, że kiedyś trzeba będzie ten skarb wypuścić z rąk. I mieć świadomość, że zarówno ona, jak i dzieci i tak popełnią błędy. ;)

Jestem, jak wiecie mamą potrójną i niemal każdego dnia zadaję sobie pytanie, czy dobrze wykonuję powierzone mi to najważniejsze zadanie? Czy mądrze za nich (na razie) decyduję? Czy zachwycam się nim rozsądnie i czy ganię właściwie? Czy potrafię tak upiłować rogi, by nie spiłować przy okazji ich cennej indywidualności? Czy uczę, że wyrażanie swojej odrębności wiąże się zarówno z odwagą, jak i szacunkiem do innych? Czy uczę odpowiedzialności, ale i radości życia? Czy wspieram swoje dzieci, by chciały zdobywać wiedzę i rozwijać talenty, bo mogą one dać radość nie tylko im? I najważniejsze pytanie, czy uczę ich, dając sama przykład, jak być dobrym człowiekiem? To misja specjalna i ciągła, wnikliwa obserwacja ich rozwoju. I wielka odpowiedzialność za drugiego człowieka. Bo to z jakim wyposażeniem wyruszą w dorosły świat, zależy od tego, jakie miały dzieciństwo.

Same pewnie dobrze wiecie, że nie jest łatwo być mamą. Mamą, o której dzieci po latach powiedzą, że jest najwspanialsza, że zawsze była i jest największym wsparciem, najlepszym przyjacielem, najmądrzejszym doradcą. Że kocha najmocniej na świecie. To poprzeczka postawiona bardzo wysoko. Ale ja tak właśnie mierzę, bo taką Mamę mam. I nie mogę jej zawieść, muszę jej dorównać, by móc to samo kiedyś usłyszeć od swoich dzieci. I choć plany w głowie eksplodują, i choć rzucam się na nowe pomysły z entuzjazmem... już, już czuję wiatr we włosach, już skrzydła mi rosną, już gwiazd sięgam, lecz gdy tylko usłyszę mamo, jak na linie bungee, czy cofniętym filmie wracam na pozycję wyjściową. ;) I tulę pełna miłości moje trzy Szczęścia, wiedząc, że znów nie udało mi się dosięgnąć własnych marzeń. Ale nic to. Bo rzeczywiście nic, zupełnie nic na świecie nie jest od nich ważniejsze. Co nie znaczy, że nie będę tak sobie skakać co rusz na bungee. :)) W końcu się uda! ;)

Wyszła mi refleksja na Dzień Matki, a miał być post o prezentach dla Mamy. ;)) Dlatego, żeby nie przedłużać (bo ostatnio strasznie się rozgaduję) i nie przynudzać (bo stwierdzicie, że do mnie już naprawdę więcej nie zaglądniecie - i co ja wtedy pocznę?), ;)) to pokażę (w telegraficznym skrócie), :)) co dla Mamy przygotowałam na imieniny (bo kartka była przecież tylko dodatkiem). ;)

Do pokoju Mamy, wraz z kartką, pojechała stylowa mała komoda wypatrzona na Allegro. To była miłość od pierwszego spojrzenia. Zobaczyłam, zakochałam się i zamówiłam (takie moje veni, vidi, vici). ;)) W zamierzeniu miała iść pod biały pędzel, lecz gdy ją ujrzałam "na żywo" okazało się, że jest tak śliczna i w tak pięknym kolorze, na dodatek w stanie dosłownie idealnym (niczym replika antyka), ;) że nie miałam sumienia jej tknąć. Pozostała naturalna, dlatego przy remoncie pokoju Mamy, będę musiała pomyśleć o jakimś podobnym, naturalnym akcencie. ;) Zresztą zobaczcie same. Malowanie jej to byłaby profanacja!


Ostatnio w Pepco wpadły mi w ręce ładne, białe, ozdobne ramki. A że Mama ma w pokoju całkiem sporo różnorakich zdjęć, to co jakiś czas podbieram je Mamie w celu "upiększenia" lub zmiany ramek. I gdy te "pepkowe" zobaczyłam zaświtał mi od razu pomysł - postarzyłam je jedynie patyną, aby zyskały na szlachetności, ;) przeniosłam zdjęcia i dobrałam kilka nowych do okienek i zrobiłam taką niespodziankę. :)

PRZED                                                                   PO


KONIEC :)

Uściski dla wszystkich wytrzymałych
Znów skacząca na bungee ;)
Ewa


26 komentarzy:

  1. Karteczka bardzo ładna:)Nie narzekaj,bo dobrze wyszło:)Ja dopiero jestem na początku swojej drogi w najważniejszym swoim zadaniu życiowym jakim jest Krystian...mam nadzieję,że mądrze go wychowam...chciałabym tak go wychować,by przyszła synowa na mnie złego słowa powiedzieć nie mogła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyrozumiałość! ;)
      To też ważne, chociaż na wybór synowej nie mamy wpływu. ;))
      Uściski

      Usuń
  2. ja zamawiam od jednej i tej samej osoby, ale taka własnoręcznie robiona ma dużo większą wartość, wyszła Ci ślicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego chciałam spróbować, ale to chyba nie moja bajka!
      Buziaki

      Usuń
  3. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie ale karteczka bardzo mi się podoba a najważniejsze, że podoba się osobie obdarowanej, natomiast komódka jest piękna wzbudziła we mnie straszną chęć posiadania na szczęście jestem dorosła i umiem sobie wytłumaczyć, że nie ;) nie mogę takiej mieć ;) Świetny pomysł z tymi ramkami też widziałam je w Pepko ale poprawione przez Ciebie wyglądają dużo dużo lepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie ryzykowałam wiele wręczając takie "coś"... ;) Tak, komódka tez mnie zachwyciła. W Pepco można znaleźć całkiem ładne przedmioty do domu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ach, jak Ty ładnie piszesz. Piękny post. Kurczę, wzruszyłam się czytając... Karteczka śliczna, mam nadzieję zobaczyć wkrótce następne :) Komoda cudo!!! A rameczki...pięknie upiększyłaś.
    Wszystkiego najlepszego dla Mamy :)
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Miło to słyszeć.
      Tak, już drugą zrobiłam. I teraz nad trzecią się męczę.
      Dziękuję bardzo, przekażę. :)
      Pa

      Usuń
  5. bardzo ładna ta Twoja 1 karteczka i super prezenty dla mamy :) a mamą byc niełatwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsza karteczka!!! Wow, super wyszła, kolorki dobrałaś piękne, jest cudowna!
    Być mamą...ja byłam totalnie nieprzygotowana:-) Jestem niestety mamą-kwoką, zupełnie bezkrytyczną wobec swojego jedynaka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie , nie żadne wow, bo kulfoniasta jak nie wiem co! ;)))
      Czasem macierzyństwo spada na nas jak grom z jasnego nieba. Jestem przekonana, że syn to docenia ;) i kocha najmocniej!
      Pa

      Usuń
  7. Pięknie piszesz o byciu Mamą:-) A karteczka wyszła Ci świetnie, nie wspomnę też o rewelacyjnej komódce i rameczkach!! Śliczne!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczna karteczka Ci wyszła:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewa piękna karteczka, śliczna rameczka, no i mega urokliwa szafeczka!!! Zrobiłaś mamie super ekstra prezent. Ale co najważniejsze to mam nadzieję, że czyta Twój blog bo według mnie on jest najpiękniejszym prezentem dla niej :)!!!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko się podobało.
      Czyta, czyta... :)
      Ściskam i przytulam
      Pa

      Usuń
  10. Twoja karteczka wyszła o niebo lepiej od mojej pierwszej:)))
    Pięknie napisałaś o tej matczynej miłości i mądrości

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja droga ! uwaga będzie elaborat ! :
    Swoją karteczką mnie urzekłaś do bólu..zwłaszcza , że Twoja taka pierwsza i taka przeżywana , cierpię tylko na niedosyt i wytrzeszcz oczu z powodu wlepiania się w zbyt małe zdjęcie ! Ale ogłaszam wszem i wobec..tak właśnie powstają kartki ! Nie ,że tylko pierwsza i nie że bez maszynki bo to znaczenia nie ma..jeśli się tym ekscytujesz to nawet jeśli robisz już 50-siatą to też ją przekręcasz , docinasz gnieciesz a potem może lepiej będzie więc prostujesz, po prostu improwizacja i twórczość w każdym calu...bardzo się cieszę ,że masz pierwsze koty za płoty ! Genialnie Ci to wyszło ...i proszę gnieć , przekręcaj docinaj i gnieć ile wlezie :)...
    Cudnie opisałaś matczyny stan świadomości. Identyfikuję się z tym choć mam 1/3 z ilości Twoich dzieci...ale mam równie wspaniała mamę i pragnę jej dobroć dalej kultywować i kontynuować...Dziecku swojemu nie oszczędzam miłości..tuliłam i nosiłam jak był malutki (nikt mi nie wmówił ,że ma leżeć płaczący w drugim pokoju) i mój syn ma wiarę w siebie ! Podstawę do życia..dumna z siebie w tym temacie jestem...Ach potrójne masz szaleństwo w domu..i zapewne nie raz musiałaś zrezygnować z własnych planów..ale ..może Twoim przeznaczeniem jest być mamą ! I to Twój życiowy plan..reszta to szaleństwo , które spełnisz zapewne ze swoimi dziećmi jak wyrosną :)
    A teraz przyziemniej o komodzie...ja bym ja właśnie sponiewierała białym ..choć piękna w swej istocie..ale ja bym ja sponiewierała...białym...aż się pośliniłam na jej widok :)
    A rameczki ..piękny dodatek nie przyćmiewający urody kartki..wręcz przeciwnie. Pozdrawiam i czekam na więcej kartek z większym zdjęciem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoj, łoj, przepastny komentarz! :)) Ale to bardzo miłe.
      Gdzież bym smiała większe zdjęcie dać! I tak wstyd, że pokazałam, ale w końcu to nie jest blog idealnej osoby, któa pokazuje idealne rzeczy, tylko zwyczajnej, więc raz coś wyjdzie lepiej a raz gorzej. ;) Co do rad, to bardzo zachowawczo podchodzę i jeszcze tak ich nie gniotę, bo się boję! :))
      Dla mnie też było nie do przyjecia zostawiać płaczące niemowlę w drugim pokoju, aby się odzwyczaiło od tulenia! Bo to przecież dziecko się rozpuści! I matka życia mieć nie będzie! A dla mnie to jest własnie życie - ja do teraz usypiam wszystkie! moje dzieci (nie będę juz przypominać ile lat ma najstarszy). ;)) Ale to się wiąże w dużej mierze z rezygnacją z własnych ambicji. To prawda, ale nie mam poczucia poświęcenia, czy straty. Zdaję sobie sprawę jak ważne jest dzieciństwo. A w dzisiejszych czasach bardzo trudno jest pogodzić pracę do 17.00 z pełną uwagą skierowaną na dzieci. Zawsze jest cos za coś. Ale jak sobie wyobrażę ile mnie jeszcze czeka radości i "nagród" za ten czas, który jestem z nimi, to skrzydła mi rosną i buzia śmieje.
      Całuski ślę

      Usuń
  12. Ewus ... dzis wyznam ze troszke Ci zazdroszcze tej lekkosci z jaka piszesz. Niezalenie jaki temat poruszasz, potrafisz zainteresowac I sprawic ze sie nie ma dosc!
    Pieknie napisalas o byciu mama, a pod komplementami dla uroku kartki pozostaje mi sie tylko podpisac!
    Jesli moge;) to chcialabym zapytac kto jest na zdjeciach w tych slicznych ramkach? Cyzby ta piekna dziewczyna o ciemnych wlosach to byla Ewunia;)?

    Milego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, mów mi tak częściej! :))) Rosnę i rosnę po takich komplementach...., hm, chociaż w moim przypadku, to raczej niewskazane. ;)
      Tak, to małe i łyse to ja we wczesnej młodości. :) Potem jednak włosy wyrosły i tak wyglądałam ćwierć wieku później, czyli w młodości właściwej. :))

      Usuń
  13. Ewo,tak pięknie piszesz o matczynym szczęściu .Na pewno kiedyś będziesz dumna ze swoich pociech jak już pójdą w świat i wtedy się przekonasz ile im dałaś z siebie:)
    Jestem tego pewna.
    A co do karteczek,to szkoda ,że nie pokazałaś tu tej,którą dla mnie stworzyłaś.Myślę,że ile byś ich nie zrobiła ,to każda będzie najcudowniejsza,bo wkładasz w swoją pracę tyle serca ,że inaczej być
    nie może.
    Tej komódki też bym białym nie psuła...Jest śliczna,niezły z niej antyk!
    Ściskam.Olka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...