Nie było mnie, wiem. Kolejny weekend na horyzoncie, a ja znów jestem słomianą wdową i w piętkę z czasem gonię (chociaż mam go więcej niż potrzebuję! ;), ale ile bym go nie miała, to go i tak zagospodaruję). :)) Poza tym w weekend trafiło mnie nie planowane przeziębienie i troszkę sił pozbawiło. A na dodatek ostatnio pada, wieje i się chmurzy. Co tu począć w taki dzień? Na pewno nosów na kwintę nie spuszczać! Pamiętacie, że nie dajemy się! :) Poprzytulać się do męża, dziecka, kota, psa - co kto ma akurat pod ręką. :) Zjeść coś słodkiego, domowego... Powyciągać zdjęcia, powspominać wakacje, twórczo się zapomnieć, pod kocem się zaszyć. Albo się zadumać.
Przekopując ostatnio zdjęcia z Danii zdałam sobie sprawę, że nastał dla mnie nowy czas..., ponieważ dzieci mam już (prawie) dorosłe. ;) Cały czas przed oczami mam obraz, gdy rano maszerowały w trójkę (każde ze swoją szczoteczką do zębów, wspólną pastą, mydłem i ręcznikiem) w kierunku toalet. Ot takie trzy piżamowe krasnale. A ja leżałam sobie na tej murawie świeżej (no dobra, siedziałam na turystycznym krzesełku robiąc kanapki "na drogę") i patrzyłam jak wesoło (i samodzielnie) oddalają się w nieznane (czyli do wspomnianej toalety), aby po chwili powrócić czyściutkie jak łza. Potem spałaszowawszy z apetytem śniadanko same (!) leciały na plac zabaw, aby na nim przetrwać nudny czas sprzątania po śniadaniu i pakowania samochodu na kolejny dzień pełen wrażeń. A ja od tamtej pory powtarzam sobie niezmiennie: Ooo, jak ja mam już dobrze! :))
I to właśnie z powodu znacznego usamodzielnienia się moich pociech. ;) Same wstaną i się ubiorą (z małym wyjątkiem), same się umyją (z małym wyjątkiem) i same zjedzą (czasami z małym wyjątkiem). ;) Same trafią do toalety i z niej wyjdą po uprzednich ablucjach (ze stałym wyjątkiem). Same wyjdą na dwór w celach towarzyskich (bez wyjątku) i same do domu wrócą! Po prostu mam już (prawie) jak w niebie. :)) Mój czteroletni Wyjątek nadal nosa sam sobie nie wytrze i picia nie zrobi, ale to przecież tylko wyjątek! ;)) I choć w taki dzień oczywiście mnie jest szkoda lata, to jednak z radością czekam na następne. Bowiem liczę na to, że mój wówczas pięcioletni Wyjątek, z kilku wyjątków już wyrośnie. ;)
Przekopując ostatnio zdjęcia z Danii zdałam sobie sprawę, że nastał dla mnie nowy czas..., ponieważ dzieci mam już (prawie) dorosłe. ;) Cały czas przed oczami mam obraz, gdy rano maszerowały w trójkę (każde ze swoją szczoteczką do zębów, wspólną pastą, mydłem i ręcznikiem) w kierunku toalet. Ot takie trzy piżamowe krasnale. A ja leżałam sobie na tej murawie świeżej (no dobra, siedziałam na turystycznym krzesełku robiąc kanapki "na drogę") i patrzyłam jak wesoło (i samodzielnie) oddalają się w nieznane (czyli do wspomnianej toalety), aby po chwili powrócić czyściutkie jak łza. Potem spałaszowawszy z apetytem śniadanko same (!) leciały na plac zabaw, aby na nim przetrwać nudny czas sprzątania po śniadaniu i pakowania samochodu na kolejny dzień pełen wrażeń. A ja od tamtej pory powtarzam sobie niezmiennie: Ooo, jak ja mam już dobrze! :))
I to właśnie z powodu znacznego usamodzielnienia się moich pociech. ;) Same wstaną i się ubiorą (z małym wyjątkiem), same się umyją (z małym wyjątkiem) i same zjedzą (czasami z małym wyjątkiem). ;) Same trafią do toalety i z niej wyjdą po uprzednich ablucjach (ze stałym wyjątkiem). Same wyjdą na dwór w celach towarzyskich (bez wyjątku) i same do domu wrócą! Po prostu mam już (prawie) jak w niebie. :)) Mój czteroletni Wyjątek nadal nosa sam sobie nie wytrze i picia nie zrobi, ale to przecież tylko wyjątek! ;)) I choć w taki dzień oczywiście mnie jest szkoda lata, to jednak z radością czekam na następne. Bowiem liczę na to, że mój wówczas pięcioletni Wyjątek, z kilku wyjątków już wyrośnie. ;)
Zdałam sobie też przy okazji sprawę, że dziś dotarłam do miejsca, z którego znów wyraźnie widzę zostawione po drodze marzenia. Życie jest nieustannym dokonywaniem wyborów. Przed laty zrezygnowałam z własnych ambicji i planów i wybrałam rodzinę. ;) Wiele osób się dziwiło, wiele osób nadal nie może zrozumieć dlaczego wybrałam życie kury domowej? Wszak powszechnie wiadomo, że kobiety decydujące się na pozostanie w domu i zajęcie się dziećmi dłużej niż to przewiduje ustawa, są traktowane jak obywatelki gorszej kategorii i bynajmniej nie cieszą się powszechnym szacunkiem (ale to już jest temat na zupełnie inną refleksję). ;) Ja jednak wiedziałam, że czas spędzony z dziećmi, ich szczęście i bezpieczeństwo są dla mnie najważniejsze. I żadne tytuły, żadna kariera nie zastąpi mi tej radości i satysfakcji z bycia z nimi. I choć to były również NIEZMIERNIE trudne lata, wiedziałam, że kiedyś mgła spowijająca moje marzenia opadnie i znów ukażą się szczyty do zdobycia. Przede mną piękna panorama górska! :))) Lecz na początek wybrałam trzy. Ten sprzed 10 lat i ten sprzed miesiąca są pokrewne - ale ich zdobycie zajmie mi trochę czasu i sporo wysiłku! ;)) Natomiast jeden wymaga tylko mobilizacji. Powoli plecaczki pakuję i ruszam w drogę. Trzymajcie kciuki!
Żegnam się z Wami kolorami dzisiejszego posta, czyli uśmiechem róży i leniwym murmurando...w takt jesiennego szumu. Ech, cysorz to ma klawe życie!
A gdy jesień zacznie Was męczyć powspominajcie sobie wieczorami lato i zanućcie przy okazji: "Wakacje, znów będą wakacje! Na pewno mam rację... wakacje będą znów!" (pamiętacie kabaret Otto?). I powróćcie myślami do marzeń zostawionych gdzieś na drodze życia. Może odkryjecie, że niektóre są nadal warte spełnienia! Może i u Was mgły opadają? Jeśli jednak nie, to poczekajcie cierpliwie, bo kiedyś opadną - gwarantuję to Wam.
Pozdrawiam Was refleksyjnie
A gdy jesień zacznie Was męczyć powspominajcie sobie wieczorami lato i zanućcie przy okazji: "Wakacje, znów będą wakacje! Na pewno mam rację... wakacje będą znów!" (pamiętacie kabaret Otto?). I powróćcie myślami do marzeń zostawionych gdzieś na drodze życia. Może odkryjecie, że niektóre są nadal warte spełnienia! Może i u Was mgły opadają? Jeśli jednak nie, to poczekajcie cierpliwie, bo kiedyś opadną - gwarantuję to Wam.
Pozdrawiam Was refleksyjnie
Ewa
Troszkę zazdroszczę tego usamodzielnienia pociech. Moje w grudniu skończą dwa latka, więc jeszcze trochę muszę poczekać...`
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ojej, wiem o czym piszesz - dwa latka to najbardziej żywiołowy czas! Dla mnie najtrudniejszy. Dzieci w tym wieku wszystkiego są ciekawe, wszędobylskie i niezwykle absorbujące - chcą poznawać świat i nie wszystko da się im jeszcze wytłumaczyć. A Ty masz dwa takie żywioły! Choć to może płytko zabrzmi, ale to minie, Agnieszko, wszystko minie. Z każdym dniem będzie lepiej, powolutku będziesz odczuwać ich samodzielność - to będzie nagroda za ten ciężki czas opieki. :)) Bo nie ma co się kryć, że to jest trudny czas dla mamy.
UsuńTrzeba poczekać i nie denerwować się tym czekaniem. ;)
Trzymam kciuki za cierpliwość i za wypatrywanie marzeń...
Buziaki
Pięknie napisany post, ja dzieci póki co nie mam...ale również uważam, że maluchom trzeba poświęcić sporo czasu i ważne jest, aby mama przez ten okres z nimi była. Co do marzeń trzeba je mieć, bo człowiek bez marzeń jest wrakiem człowieka. Trzeba o czymś marzyć, żeby codzienność nas nie zjadła ;) pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTak, to jest naprawdę bardzo ważne. To procentuje już w przyszłości.
UsuńJa jestem niepoprawną marzycielką! ;))
Pozdrawiam
Mam nadzieję,że finanse pozwolą na to bym była kurą domową jaj najdłużej,by móc pokazać świat synkowi.dopiero ma 10miesięcy,a już go wszędzie pełno:-)
OdpowiedzUsuńTo przed Tobą gorący okres poznawania świata przez młodego obywatela! To piękny czas, choć bardzo intensywny. ;))
UsuńBądź z synkiem jak długo sie da - tego Ci życzę z całego serca Malwinko!
Bardzo dziękuję:-) mam nadzieję,że to się spełni:-) a może się spełni kolejne marzenie,by prace mieć w domu:-) wtedy będę miała młodego na oku cały czas:-)
UsuńA ja jestem już w innym momencie, usamodzielnienia dorosłej córki. Marzenia ewoluują, życie się zmienia, często zupełnie nie po naszej myśli. Ale są chwile, w których warto pomyśleć: jest tak jak chciałam, to jest mój wybór, żyję tak jak ja chcę..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
m.
Oj, do tego jeszcze u mnie daleka droga, chociaż pewnie ani się obejrzę, a moje Skarby pójdą w świat. :) Domyślam się, że to pewnie też trudny czas dla mamy, chociaż trudny inaczej...
UsuńMasz rację Magdo, nie zawsze wszystko się układa tak jakbyśmy tego sobie życzyli, ale to też ma sens, który czasem widać dopiero po latach. Najważniejsze żeby być zawsze w zgodzie ze sobą i nie przejmować się opinią innych. Bo to nasze życie.
Pozdrawiam Cię cieplutko
Witaj Ewuniu! Dawno mnie u Ciebie nie było, ale po przerwie widzę że u Ciebie jak zawsze pięknie, smacznie i interesująco!
OdpowiedzUsuńZaległości mam spore, ale postaram się nadrobić. Już wiem iż będzie to przyjemna lektura!
Pozwolę sobie zaprosić Cie do mojego nowego miejsca w sieci:
http://www.chasingbutterflies.com.pl/
Pozdrawiam z wciaż słonecznego i cieplutkiego NY!
Oleńko! :))) Słońce Ty moje, nareszcie jesteś! Już gnam do Ciebie...
UsuńBuziaki
tak dzieci szybko rosna i samodzielnieja :) a wtydy my mamy wiecej czasu dla siebie ;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja tak sobie myślę czasami, że jak moje dzieci będą miały swoje dzieci i będą je podrzucać do babci, to zdaję sobie sprawę, że czas dla siebie to mżonka! :))
UsuńPa
Życie szybko mija,a dzieci szybko dorastają.Kolejny etap w życiu,każdego człowieka:))
OdpowiedzUsuńGdy dzieci są małe chcemy, aby były duże; gdy są duże tęsknimy do czasów, gdy były małe... Ot, taka przewrotność. ;)
UsuńPa
apetyczne ciasto!
OdpowiedzUsuńśliczna szkatułka, która jest za główka kotka:)
To pudełeczko na kredki dla moich twórczych dzieci, które zrobiłam rok temu. :)
UsuńPozdrawiam
Ślinka mi pociekła przy tej tarcie z brzoskwiniami:)
OdpowiedzUsuńAleż jestem ciekawa tych Twoich marzeń niespełnionych!!!
To tarta Marty Gessler, przepis dawałam w poście Na żółto w październiku zeszłego roku (wypróbuj, bo warto).
UsuńIgusiu, tego są całe łańcuchy górskie! :))))
Buziaczki
Pięknie opisałaś wszystko o swoim wyjątku , ja mam takie dwa wyjątki, choć już i tak się usamodzielniły bardzo ... ;) Zdjęcia urocze!!! Dużo zdrówka życzę Wam wszystkim !!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pozdrów Wyjątki. ;)
UsuńPiekny post . Powinni przeczytac to faceci , ktorzy wyganiaja swoje zony-matki do pracy zaraz po urodzeniu dziecka. Czasami czloweik sie zastanawia- kto te dzieci tyak naprawde chowa . Dobrze, ze sa jeszcze takie kobiety jak Ty i potrafia nosic wysoko glowe . To nie chanba byc najlepsza mama na swiecie. Doskonale Cie rozumie Ewa . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW końcu dzieic to największy skarb jaki mamy. :)
UsuńPa
Podpisuję się obiema rękami pod Twoją refleksją, choć u mnie tylko jeden Maluszek i jak na razie mało samodzielny:-) Ciekawa jestem tej Twojej Górskiej panoramy i związanych z nią decyzji:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Górska panorama jawi się pięknie - teraz tylko dobę wydłużam, bo cosik przykrótka! ;))
UsuńPa
Pięknie.... a ciasto wygląda smakowicie ;)
OdpowiedzUsuń:)) Już go ni ma. ;)
UsuńCiasto wygląda bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
:)) dziękuję!
UsuńWitaj Ewuś :)
OdpowiedzUsuńI się zaczytałam :) Pięknie piszesz Kobieto!
Powodzenia na szlakach marzeń! :*
Hej! :)) O kondycję muszę zadbać... ;))) Ale co tam, najwyżej dostanę zadyszki. ;)
UsuńPa
Moje trzy wyjątki są już dorosłe i na szczęście same myją ząbki :))
OdpowiedzUsuńSuper post, a ciasto wygląda wspaniale :)) Pozdrowienia!
Dziękuję. :)) Pewnie ani się obejrzę a moje wyjątki też będą dorosłe!
UsuńPa
Ewo,podpisuję się pod każdą Twoją refleksją.Z pierwszym moim wyjątkiem spędziłam w domu 3 lata i nigdy tego nie żałowałam.Ba... byłam bardzo nieszczęśliwa, jak musiałam już wrócić do pracy.
OdpowiedzUsuńZ drugim wyjątkiem też siedziałam w domu wcale nie czując się kurą domową ,ale po prostu MATKĄ.
Dziś moje wyjątki są daleko i bardzo mi ich brakuje,chociaż mamy dobry kontakt.Nie martw się co będzie kiedyś.Chciałabym ,żeby mi czasem podrzucali małego... Najczęściej go widuję na ekranie. Ot,życie...
Wierzę,że uda Ci się spełnić marzenia.Mnie się udało:)
Zdrówka życzę.Olka