sobota, 22 lutego 2014

Zabałaganione wnętrze

W związku z tym, że część z Was zainteresował temat kompleksowego oczyszczania życia, a szczególnie ten dotyczący pozbywania się zbędnych kilogramów, ;) w takim razie dziś post na życzenie.

Koło zagadnienia zdrowego odżywiania chodzę już od jakiegoś czasu. I to nie dlatego, że jakoś bardzo niezdrowo jemy, bo myślę, że statystycznie całkiem nieźle się plasujemy. Chodzi o to, że to co jemy jako "zdrowe" niekoniecznie takie jest. Weźmy na przykład śniadanko: kromeczka chleba z polepszaczami i środkami zapobiegającymi pleśni oraz z żółtym serem, który z serem ma niewiele wspólnego, za to utwardzony przemysłowo tłuszcz, sztuczny barwnik, chlorek wapnia i potasu oraz azotan sodu jako konserwant. Pycha! Nie mówię już wędlinach wykonanych z polifosforanów jako emulgatorów, zagęstników i stabilizatorów, skórek, chrząstek, tłuszczu i wody. No i oczywiście odrobiny mięsa. Na obiad przyrządzamy fileciki z piersi kurczaka nadziewane hormonami, a na deser jogurt z wsadem owocowym, mnóstwem cukru, regulatorami kwasowości, sztucznymi barwnikami i aromatami. Myślę, że wiecie o co mi chodzi? Zabałaganione wnętrze...

I my sobie tak beztrosko wcinamy te konserwanty, barwniki, polepszacze, wypełniacze, utwardzacze, dosładzacze od lat 90-tych. A nasze dzieci od urodzenia. Ile one tego zdążą nagromadzić do swojej pełnoletności?! A potem co? Rak, alergie i inne choroby cywilizacyjne. Dlatego postanowiliśmy z mężem, w ramach możliwości i rozsądku, zmienić niektóre nawyki żywieniowe. Ale najpierw zdecydowaliśmy się na oczyszczenie z toksyn, w które już organizm zdążył się wyposażyć. I teraz przechodzę do interesującej Was kwestii diety. ;)


Otóż dieta, którą stosuję nie jest dietą typowo odchudzającą, lecz oczyszczająco-detoksującą. Człowiek, w takcie jej przebiegu, oczywiście chudnie, ale jest to jak gdyby "efekt uboczny", coś w rodzaju bonusu. ;) Głównym założeniem tej diety jest przywrócenie równowagi w organizmie, odzyskanie zdrowia i pozbycie się nagromadzonych trucizn poprzez oczyszczenie krwi. Inne diety odchudzające nastawione tylko na efekt a obciążające np. nerki, wątrobę, powodujące wzrost cholesterolu, czy zwiększające ryzyko miażdżycy mnie nie przekonują. Diety, w których liczy się skrupulatnie kalorie i ogranicza jedzenie do minimum są z kolei jakimś koszmarem, bo ja muszę mieć brzuszek pełny. ;)

Dlatego zdecydowałam się na dietę warzywną dr Ewy Dąbrowskiej. W trakcie jej trwania można jeść w dowolnej ilości (czyli nie chodzi się nigdy głodnym, a ja tego bym nie zniosła) wszystkie warzywa z wyjątkiem strączkowych (bo są bogate w białko) i ziemniaków (bogate w skrobię). A z owoców tylko jabłka, cytryny i grejpfruty. I to wszystko. Żadnego oleju, masła, chleba, nic! 0 węglowodanów, 0 tłuszczu, minimalna ilość cukru. Warzywa można gotować, piec, parzyć, faszerować, nawet grilować na patelni bez tłuszczu. Można je jeść na surowo w postaci surówek i soków, czy też duszonych, albo gotowanych na wodzie warzyw. Ja robię zupy jarzynowe, barszcz, ogórkową, pomidorową, kapuśniak (można dosmaczyć "jarzynką", ale wyłącznie naturalną). Zakochałam się w leczo na wodzie (i od teraz będę tylko takie przygotowywać), czerwonej kapuście z jabłkiem na ciepło, i grilowanym bakłażanie z sosem pomidorowym. 


Spożywanie wyłącznie warzyw, które są ubogie w substancje odżywcze (ale bogate w mikroelementy, sole mineralne i witaminy) przestawia organizm na odżywianie endogenne, czyli na zużywanie niepotrzebnych zapasów - tłuszczu, różnych złogów, zwyrodniałych komórek. Uczucie głodu zanika, bo nie ma wahań cukru we krwi (spowodowanych szybkim spalaniem węglowodanów) więc powiem Wam, że da się przeżyć bez większego wysiłku. A gdy jestem głodna między posiłkami, to łapię za ogórek, pomidor, czy czerwoną paprykę, lub jabłuszko. I wcinam tyle ile chcę. Jestem w połowie kuracji (a całość trwa 6 tygodni), czuję się bardzo dobrze, wręcz znakomicie i nie widzę przeszkód bym nie mogła wytrzymać jeszcze 3 tygodni. Da się! A mówię Wam, że diety są nie dla mnie, bo ja lubię jeść.

Jeżeli zależy Wam tylko na schudnięciu, możecie taką dietę zastosować przez tydzień lub dwa (ja w ciągu pierwszego tygodnia schudłam 3 kg, a byłam ciągle najedzona). A jeśli ktoś chce całą kurację przejść jak należy, a bierze na stałe leki, musi robić kontrolne badania, bo dochodzi do samoleczenia organizmu i np. spada poziom cholesterolu, normalizuje się ciśnienie, spadają ciała przeciwtraczycowe, dlatego dawka leku musi być wtedy zmieniona. Oczywiście nikogo nie namawiam, każdy musi wybrać odpowiednią dla siebie dietę i przede wszystkim być do niej przekonnanym.

Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość. W razie czego pytajcie, a mnie dziś czeka ciąg dalszy oczyszczania domu. Ale o tym następnym razem. A jakie czynię przygotowania do przejścia na zdrowe żywienie po zakończeniu kuracji, to napiszę przy najbliższej okazji. Tymczasem słoneczko wesoło zagląda do wnętrza i zaprasza na dwór, trzeba więc się spieszyć, by wykorzystać ten piękny dzień na przedwiosenny spacer z dziećmi. Może nad morze..?


Pozdrawiam warzywnie ;)
Ewa

17 komentarzy:

  1. Jestem bardzo zaciekawiona. Uwielbiam owoce, warzywa i może się uda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno się uda! Trzymam kciuki i w razie czego służę wsparciem. ;))
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. 3 kilo w ciągu tygodnia,fajnie:)) Dieta godna polecenia,pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można spróbować, tydzień to nie jest długi czas. ;)
      Pa

      Usuń
  3. Najbardziej to mnie te 3 kilo przez tydzień przekonuje:). Tylko ja to chyba bym musiała wykupić u Was posiłki, bo przegryzki to bym już sobie sama załatwiła :). Czy dzieci też są oczyszczane?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty? Dzieci już przechodzą niespostrzeżenie na zdrowe żywienie. ;)
      Buziaki

      Usuń
  4. Taaaak, teraz to na pewno zdrowo! Piękne, dorodne warzywka, jak rzodkiewka czy pomidor, o tej porze roku, bez chemii i spryskiwania! Taaaak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owoce i warzywa od wielu lat mamy cały rok. Wiadomo, że są one albo sprowadzane albo hodowane szklarniowo, w specjalnie nagrzewanych i oswietlanych halach. Czy wszystkie muszą być z chemią? Większość warzyw kupuję eko, choć oczywiście pewności nie mam. Ale czy jedząc dorodne warzywa i owoce w środku lata mamy pewność, że są one niczym nie pryskane?
      Życzę więcej pogody ducha i pozdrawiam

      Usuń
    2. Zdrowo, zdrowo. Decyzję o rozpoczęciu detoksykacji podejmują osoby świadome chemii w warzywach i owocach. Można więc zadbać o zapasy kapusty, marchewki, ogórków, pomidorów, papryki, kabaczków, jabłek, aronii, żurawiny - gromadzone w postaci przetowrów, mrożonek z warzyw i owoców zdobytych w sezonie z ogródków, działek baci, cioci, szwagra-wuja-syna. A przy tej bazie zdrowej żywności pęczek rzodkiewek lub pomidor dziennie "sztucznie pędzony zimą" na pewno jest lepszy, niż naszprycowany chemią schab.
      Pani Ewuniu, podziwiam za wytrwałość i serdecznie życzę powodzenia w realizacji wszystkich poczynionych zamierzeń.
      Pani zeszłoroczny przepis na sos lawendowy zainspirował mnie do zrobienia nalewki lawendowej i miodu na zimę. Samo dobre :-))
      serdecznie pozdrawiam
      EK

      Usuń
    3. Tak, trzeba wiedzieć, że nie da się być w dzisiejszych czasach w 100% eko i ja jestem tego świadoma. I daleka jestem od radykalizmu w tym względzie, dlatego napisałam, że dziś żyć zdrowo można w miarę możliwości i wykorzystując zdrowy rozsądek. I być świadomym, że nie wszystko się uda. Ale wolę już, tak jak Pani zauważyła, pędzony pomidor niż zdecydowanie bogatsze w chemię mięso.
      Całusy ślę :)

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Ewuś dziękuję Ci za ten wpis. To temat o którym nie wolno milczeć! Myślę że ten nieprzychylny, anonimowy komentarz pochodzi od osoby, która jest po prostu bezsilna I przerażona tym co się dzieje w tak ważnej dla nas materii! Bo niby o tym wszystkim wiemy, ale rentgena w oczach nie mamy by zlustrować każdy kupiony produkt. Musimy zaufać rolnikowi, czy temu co pisze na opakowaniu. Jeszcze pół biedy jeśli jesteś na tyle silni, że nasze organizmy sobie dają radę z tą chemią, ale na własnej skórze się przekonałam że jesteśmy często oszukiwani. W moim przypadku oszusta zdemaskowała alergia na antybiotyk. Co z tego ze producent oznaczał I wycenił swoje drobiowe mięso jako wolne od sterydów I antybiotyków,jak moja charakterystyczna reakcja na antybiotyk go zdemaskowała.
    Frustrujące jest również to, że zdrowe jedzenie jest drozsze. Jak czytam jadłospisy ludzi, którzy nastawieni są na oszczędzanie lub zarządzanie uboższym portfelem to włos na głowie się jeży!
    Podziwiam natomiast znajomych, którzy niezaleźnie od niezłych dochodów potrafią oszczędzać na kosmetykach, ubraniach I rozrywce po to, aby w kuchni używać produktów tylko najwyższej jakości. Inwestycja w zdrowie jest ich najwyższym priorytetem! Tu na myśl przychodzi mi zmęczenie konsumcjonizmem w szerokim tego słowa znaczeniu, ale może nie zgłębiajmy tego teraz.....
    Bardzo chętnie poczytam o następnych efektach Waszej diety, szczególnie utraconych kilogramach. To niezwykle inspirujące I niestety I mi potrzebne;)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleńko, własnie trafnie napisałaś, że nie mamy rtg w oczach, a często napis "bez konserwantów" nijak ma się do rzeczywistości. Dziś, gdy całe środowisko jest własciwie skażone i nieprzyjazne człowiekowi, mamy niewielki wybór - możemy wybierać jedynie mniejsze zło. Kwestia cen zdrowej żywności też woła o pomstę do nieba! Dlatego wiele osób nie może sobie na ten "luksus" pozwolić - my niestety też musimy dokonywać wyborów. I to dotyczy nie tylko zywności, ale też ograniczenia chemii w kosmetykach czy środkach czystości.
      Dziękuję Ci za ten komentzarz, kóry pokazuje, ze mamy podobny sposób patrzenia ne tę sprawę. Zresztą wiem, że przecież też promujesz zdrowe żywienie na swoim blogu. Dzięki Toboie zainteresowałam się komosą. ;))
      Buziaczki

      Usuń
  6. Witaj, mam pytanie odnosnie diety, ktora stosujesz: czy nie czujesz sie oslabiona w ciagu dnia? Weglowodany i bialko to zrodla energii a w tej diecie ich nie ma. Pisze bo sama bym chciala sprobowac-mam prace fizyczna i np. jak nie zjem pozadnego sniadania to boli mnie glowa, jest mi slabo, i nie mam sily na nic. Jak to u Ciebie wyglada?
    Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu, ja jestem tą dietą bardzo pozytywnie zaskoczona. Po pierwsze myślałam, że będę ciągle głodna, bo jak to warzywka mogą dać uczucie sytości? A tymczasem głód pojawia się o wieeele rzadziej. Po drugie wcale mnie nie ciągnie do innych produktów, co wydawało mi się nie do pomyślenia. I po trzecie bałam się właśnie osłabienia, a nareszcie po raz pierwszy od lat nie czuję się permanentnie zmęczona, co jest dla mnie największym zaskoczeniem, bo juz się pogodziłam z tym, że ja i zmeczenie to jedno i to samo. ;) A oprócz normalnych obowiązków, szaleję z oczyszczaniem domu jak nastolatka! :)
    Własnie eliminacja tych składników jest podstawą tej kuracji, chodzi o to aby organizm sam uruchomił pokłady własnych nagromadzonych zapasów. Głowa może boleć w pierwszych dniach (ja miałam tak 3-go dnia, a ja nie miewam takich bólów), ale musisz ocenić swoją sytuację wsłuchując sie w siebie. W końcu znasz siebie najlepiej.
    Aniu, jeśli mogę coś doradzić, to przede wszystkim na śniadanie musisz znaleźć czas (może po przyjsciu do pracy?). Jeśli zjesz, np. sałatkę z sałaty (np. lodowej), pomidora, kawałka ogórka, połowy papryki i kiełków (+ sól i pieprz), gwarantuję, że będziesz najedzona. Do tego jako przekąski -np. jabłka, marchewkę, kalarepkę w dowolnej ilości. A po powrocie, np. ciepłe leczo - do syta!
    Jeśli sie obawiasz, mozesz spróbować przez tydzień lub dwa - zrób taki eksperyment. Będziesz wtedy wiedziała, czy to dla Ciebie odpowiednie.
    Mam nadzieję, że trochę pomogłam rozwiać wątpliwości. Pozdrawiam Cię ciepło i życzę radości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziekuje za odpowiedz. U mnie ciagle zmeczenie pojawilo sie po urodzeniu synka i trwa niestety juz od 4 lat wiec najwyzszy czas aby cos ze soba zrobic. nie ma nic do stracenia poza kilkoma kg ;)
      Niedlugo zaczyna sie Wielki Post wiec bedzie dobra okazja.
      Pozdrawiam i dalszych sukcesöw zycze.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, ze kiedyś jeszcze NIE będę permanentnie zmęczona! :)
      Krzywdy tą dieta sobie na pewno nie zrobisz! A Wielki Post jest wręcz wymarzonym okresem na start.
      Moc uścisków

      Usuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...