Wiedząc, że moje leniwe życie wakacyjne dobiega końca, 1. września postanowiłam wyjść z ukrycia i stawić rzeczywistości dzielnie czoło. A rzeczywistość (jak można się było tego po niej spodziewać) dnia następnego wessała mnie, zassała i ani myśli wypluć. Wyrzuciła na mą wypoczętą głowę wiadro pilnych spraw - a ja naiwnie myślałam, że jestem idealnie przygotowana (chociaż muszę przyznać, że z myśleniem to u mnie jeszcze nie za dobrze - takie jakieś wolniejsze jest). ;) Przywiązała do siebie, cobym znów jej nie uciekła, na siedem węzłów (gordyjskie to przy tym pestka, więc nie wiem ile mi zajmie czasu, jeśli w ogóle, oswobodzenie się). I triumfuje! Tak, tak - tym razem nie ja. ;) Dobrze, przyznaję się: nie spodziewałam się takiego ataku i lekki szok przeżyłam. No bo jak to się można tak w błogości zatracić, żeby poduszki i kocyka zapomnieć do przedszkola? Albo nie pomyśleć, że worki do szkoły będą potrzebne dwa - jeden na kapcie, drugi na w-f? I duże bloki rysunkowe, a nie tylko małe? Albo zapomnieć, że ze wszystkich zakupionych w lipcu podręczników nie było akurat historii? I na dodatek nie przewidzieć, że pierwsza lekcja historii będzie już we wtorek?! No jak??? Ale już dochodzę do siebie (bardzo powoli co prawda), ogarnęłam co trzeba, załatwiłam, dokupiłam, doniosłam co trzeba (a nie, nie, nie - oprócz ręczniczka do przedszkola, którego dziś zapomniałam mimo, iż go przyszykowałam i na widocznym miejscu wyeksponowałam). Wszystkie zajęcia dodatkowe już są wpasowane w plany (tylko jeszcze nie bardzo wiem, jak rozwiążę kwestię dowozu dzieci na tę samą godzinę w dwa różne miejsca oddalone od siebie o pół godziny jazdy samochodem? Ale może coś wymyślę, gdy mi myślenie nieco przyspieszy).
Na razie u nas króluje Nowe, bo każde z dzieci rozpoczęło nowy etap w swoim życiu. Syncio, z bezpiecznego skrzydła dla dzieci od 0-III, przeszedł do pozostałych skrzydeł szkolnych, w których, z plecakiem ważącym 2 tony, przemieszcza się plątaniną korytarzy w poszukiwaniu właściwej sali i ciesząc się ogromnie, że na przerwie może już wychodzić na dwór! :) Przedmiotów ma 11, a co za tym tyluż nowych nauczycieli, więc obecnie zbieram informacje kto jest fajny a kto straszny, kto się wydawał straszny, a okazał się fajny i na odwrót. :)) W szkole muzycznej też więcej godzin i nowe przedmioty. Wczoraj akurat odbyły się pierwsze zajęcia chóru, a że mój syncio zdecydowanie woli grać niż śpiewać, byłam ciekawa jak to będzie. Ale wrócił zadowolony twierdząc, że jest "altem". Z informacji jakie udało mi się wydusić (a wyduszanie z niego informacji - tych, które mnie interesują, czyli np. co było w szkole? - jest bardzo czasochłonnym zajęciem) wiem, że pani wszystkich wokalnie sprawdziła, podzieliła na głosy i wśród chłopców najwięcej jest altów, choć i soprany były. No cóż, przynajmniej do momentu pojawienia się mutacji wiem, że mój syn śpiewa altem. :)) Bardzo przydatna wiedza dla matki!
Córcia po raz pierwszy poszła do szkoły, do I klasy. Tak bardzo nie mogła już się doczekać, że we wtorek wstała o 6 rano i wszystkich poganiała! :) Troszkę się denerwowałam (i nadal to robię) jak to będzie, bo trafiła do klasy, która się wcześniej znała z zerówki, poza tym jest jako jedyna młodsza od reszty. Ale jak na razie wszystko jest w porządku i mam nadzieję, że zostanie zaakceptowana. Wzrostem i tak większość przewyższa, więc różnicy wizualnej nie ma ;), a że jest rezolutna i komunikatywna, to szybko nawiązała kontakt (teraz tylko mnie pozostanie nawiązać kontakt z rodzicami). ;) Panie są miłe i ciepłe, dzieci przyjazne - oby było dobrze!
Najmłodsza Pociecha też rozpoczęła nowy rozdział, bo została przeniesiona do innego przedszkola bliżej domu. Nie miałam już po prostu siły ósmy rok wozić (teraz już tylko jedno dziecko) do drugiego miasta do przedszkola. Przez tyle lat trzy godziny dziennie "marnowałam" w korkach na dowożenie do przedszkola, powrót, potem odebranie z przedszkola i powrót do domu. A po południu dodatkowe godziny znów w korkach tracone na dowóz i odbiór najstarszego do/z szkoły muzycznej. Wcale się nie dziwię, że znajomi pukali się w czoło. Sama się zaczęłam pukać. :)) Na szczęście synek też jest zadowolony, bardzo mu się podoba w nowym miejscu, jest uśmiechnięty i chętnie do przedszkola idzie, panie go chwalą, więc też jestem dobrej myśli.
Tak więc, wagonik podstawiony - trzeba znów ruszać w drogę. I choć stary rytm dnia stopniowo powraca, to póki mogę, pielęgnuję chociaż wspomnienie wakacyjnej beztroski. I żeby umilić sobie powrót do rzeczywistości i odstresować po jej nagłym ataku na mą niewinną osobę, zahortensjowałam się na całego. Zauważyłam w końcu, że moje hortensje zaczynają przekwitać, a to znak, że najwyższy czas je ususzyć. Przyniosłam je do domu wraz z kilkoma gałązkami wrzosu (bo się pięknie powiódł zeszłoroczny eksperyment i właśnie kwitną) oraz zerwanymi "winogronkami" z tarasu i zasiadłam na chwilę... Jeżeli macie chwilkę i oczywiście ochotę, to zachęcam do zrobienia hortensjowych dekoracji, bo są łatwe i szybkie do wykonania, i pięknie wyglądają dłuuugi czas.
W sypialni na komodzie stały sobie razem trzy liliowe świeczki z Ikea. Teraz każda z nich dostała sukieneczkę i występuje solo. Pierwsza pozostała na swoim miejscu, ale skąpana jest teraz w pianie z hortensji. Łatwo taką "pianę" zrobić - wystarczy gumkę recepturkę założyć u dołu świecy i powtykać za nią podzielone na małe kwiatostany hortensje i kuleczki winobluszczu. Gałązki umieszczamy raz od dołu a raz od góry (przycinając końcówki, żeby nie wystawały). Dzięki temu tworzymy złudzenie kilku warstw i uzyskujemy wrażenie pełności.
Druga, skromna (albo jak kto woli w super-mini) stanęła na szafeczce przy łóżku. A opleciona jest tylko gałązką (dokładnie to trzema) wrzosu przymocowaną woskowym sznureczkiem. Proste a efektowne.
Trzecia zawędrowała na salony i udaje deser. :)) Wskoczyła do patery, okryła się szalem hortensjowym i się wywyższa. ;) Nieładnie, naprawdę nieładnie z jej strony, ale wybaczam. ;))
Zmykam już, bo się rozpisałam, a po dzieci zaraz muszę lecieć. Zażyczyły sobie dziś naleśniki, więc jeszcze szybko ciasto przygotuję i nadzienie. Jutro uciekamy, po raz ostatni we wrześniu, na wieś. Gdy taka piękna pogoda się utrzyma, to przywiozę Wam wiejskie okruszki szczęścia... :)
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i słonecznie
Ewa
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i słonecznie
Ewa
piekne hortensjowe przybrania dla świeczuszek i cudnie skromny wrzosowy ozdobnik :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Cieszę się, że przypadły do gustu. :)
UsuńPa
Nie ;ppzostaje nic innego jak zyczyć dalszych sukcesów w organizacji zycia szkoln-przedszkolenego i poza....:-)
OdpowiedzUsuńBedzie dobrze:-)
Bardzo mi się podobają świeczkowe deko:-)
Mam nadzieję, że będzie dobrze! :) Dziękuję.
UsuńUściski
Przepiękne dekoracje. Świetne pomysły na ozdoby prosto z ogrodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Takie proste, a efekt całkiem niezły. ;)
UsuńTeż pozdrawiam :))
Powodzenia w nowym roku przedszkolno-szkolnym!!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Dziękuję Aniutko. :)
UsuńBuźka
O, a ja za oknem mam hortensje :) Muszę tylko zapytać właścicielki, czy mogę trochę jej podebrać i też trochę pokombinuję :) Twoje świeczki przepiękne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Może się zgodzi... :) Szybko się robi.
UsuńŚciskam
Dzieciaki świetnie sobie poradzą ale uściskaj je ode mnie:) Dekoracje super...tylko jesienne kurcze a tak być nie powinno:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję Paulinko.
UsuńAjtam zaraz jesienne! ;)) Takie wrzesniowe po prostu. :)
Buziak
Przepiękne dekoracje, pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńA może tak ciocia Daga w końcu zawita w me skromne progi! Tak jakoś mi tęskno...
UsuńPa
Jej jej chciałabym się kiedyś tak rozpisać, jakość nie umiem tak. Powodzenia i wytrwałości życzę. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńJa się bardzo hamuję, żeby się nie rozpisać! :))
UsuńDziękuję, pa, pa
A ja swoje przekwitające hortensje wyrzuciłam. Jakieś takie wypłowiałe były, bez koloru, więc ciach! i na śmietnik! Najbardziej podoba mi się świeca z wrzosem - delikatna i elegancka. Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku! Ewa z Zaspy.
OdpowiedzUsuńOj, szkoda. Właśnie trzeba uchwycić moment, bo gdy zaczną przekwitać na całego, to często nic z nich się już nie da zrobić. Wrzosów we wrześniu będzie pod dostatkiem, więc może się skusisz...
UsuńPozdrawiam serdecznie
Pięknie ubrałaś te świecie:) To moje kolorki
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mnie ostatnio na lila-róż wzięło. ;)
UsuńPrzepiękne dekoracje, zwłaszcza ta ozdobiona wrzosem świeca bardzo mi się podoba:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:)) Najszybsza do zrobienia! :)
UsuńPa
Nr 2 to mój faworyt:))))Hortensji nie mam a wrzos zwyczajnie lubię:)
OdpowiedzUsuńMiłego łikendu:)ma być pięknie więc czekam na te okruszki
Ach te wrzosy! :)) Widzę, że skromność najbardziej przypadła w3szystkim do gustu. :))
UsuńNałapię okruszków ile się da. :)
Buziak
Ciekawie ujęłaś całą tą rzeczywistość :) Świeczki przecudne :) zwłaszcza ta trzecia :) a tak nawiasem mówiąc to rozglądam się za taką paterą i ostatnio prawie ją kupiłam :) Na razie myślę nad stylizacją z wykorzystaniem kuli szklanej.
OdpowiedzUsuńZapraszam do odwiedzin: www.szufladajustyny.blogspot.com
To mi miło bardzo. :)
UsuńZ kulą można pokombinować. :)
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam
Przepiękne kolory hortensji! Bardzo mi się podobają te dekoracje, są świetnie zaprojektowane, no i te cudownie utrwalone barwy kwiatów! Świeca z wrzosem urocza... hortensje u mnie marnie kwitły w tym roku, ale wrzosów pewnie jeszcze nazbieram :)
OdpowiedzUsuńFajnie by było mieć jeszcze więcej odmian, ale i tak nie mam co narzekać. :) Na wrzosy właśnie sezon, też zamierzam parę nazbierać na moich cudnych wrzosowiskach. To może wianki powiję...
UsuńPozdrawiam ciepło
Bardzo fajnie wszystko dopasowałaś.Świece wygladaja ślicznie:))
OdpowiedzUsuńTo cieszę się. :)
UsuńPieknie ustroilas te swiece , ale ja o czym innym . Wiesz , az sie zmeczylam jak czytalam plan Twojego dnia. To chyba dlatego ze od lat miszkam w Norwegi i tutaj takich problemow nie ma. ALe zaraz pomyslalam o swojej wnuczce , ktora poszla do pierwszej klasy , w Polsce. Czyli to co pisalam to wszystko i ja czeka, te tony w plecaku i cala reszta . No ale normalne lekce zaraz w pierwszym tygodniu szkoly ????? Jezu , co te dzieciaki musza przecodzic . Podziwam matki polki, z ktorymi tak naprawde polski rzad wcale sie nie liczy i ma jej w dalekim poszanowaniu. Kobieto - czola chyle . Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńAniu Kochana, w tym roku myślę, że mój plan to będzie pikuś w porównaniu z poprzednimi latami!
UsuńA co do plecaków, to są one potwornie ciężkie! Za ciężkie! Córcia zostawia większość podręczników w klasie, ale syn - 7 lekcji, to 7 podręczników, 7 zeszytów ćwiczeń, 7 zwykłych zeszytów + piórnik, picie, kanapki. Coś niewyobrażalnego. Aż muszę zważyć jego plecak, z ciekawości.
Aniu, dziękuję Ci bardzo za komplement! Czasem (jak ktoś pochwali, albo jak się porównam z jakąś narzekającą mamą) i zdam sobie sprawę z tego, jak nieźle sobie radzę z natłokiem tych wszystkich spraw, myślę sobie: no pod tym względem jestem bezkonkurencyjna! :)) Już przywykłam do tego, że tę całą machinę logistyczno-edukacyjną ogarniam i nie rozpaczam, bo... na szczęście ogarniam. ;))
Buziaki
Ależ się u Ciebie dzieje Ewo!!
OdpowiedzUsuńA dekoracje hortensjowe prześliczne!
Pozdrawiam
Dziękuję Ci pięknie i ppozdrawiam serdecznie. :)
UsuńŚwiece śliczota !!!, ... jak nic odgapię pomysł z hortensją zatykaną za gumeczkę :)
OdpowiedzUsuńOdgapiaj, ogapiaj, dlatego się tym pomysłem dzielę. ;)
UsuńPozdrowionka
Cudne te ubranka dla świeczuszek. Też zgapię pomysł ;).
OdpowiedzUsuńPozdrowienia zabiegana kobietko :)
No pewnie!
UsuńI ja Cię pozdrawiam, bo cieszę się, że znów zaglądasz. :))
Pa
Piękne dekoracje...subtelne....:):):)
OdpowiedzUsuńEwo,teraz już mogę śmiało powiedzieć,że DAŁAŚ RADĘ i jesteś WIELKA :)
OdpowiedzUsuńPomysł na dekorację piękny i prosty.Zgapię :))
Pozdrawiam .Olka