Tydzień temu przywiało do nas zimę, a dziś śladu po niej nie ma. Obiecanki cacanki, a z zimy nici. Ale to było do przewidzenia. Tak jak moje zapowiedzi strony kulinarnej. ;)) Ano nie ma jeszcze - jeszcze w lesie hasa, choć ja już dawno skórę pięknie podzieliłam. Naopowiadałam jakie to ja gruszki na wierzbie będę miała i klops. Ostatnio trochę blogowo kuleję, mąż zarobiony, więc nie mam sumienia bombardować go moimi pomysłami (wolę, żeby mi gniazdka poprzykręcał w sypialni, bo czekam już... ho, ho!). ;) Może w Święta (tzn. w przerwie świątecznej) uda nam się usiąść i temat dalej ruszyć. Może...
Poza tym jakiś kryzys tożsamości blogowej przeżywam. ;) A na co mi to, a po co? A czas zabiera. A czy to takie ważne, co ja tam w domu robię? Ani to szczególnie interesujące, ani nowatorskie, ani inspirujące. Ot, takie tam babskie dyrdymały. Ale żeby to się zaraz dzielić tym z całym światem? Eee, coś mi tu nie pasuje... A może to chwilowe? Może to zwyczajne zmęczenie? A może dwoje dzieci w szkole = czasu jeszcze mniej? (jak trzecie pójdzie do szkoły, to już chyba padnę)! Może to jeszcze skutek obcowania z ciszą? ;) A może...
Zresztą nie będę Wam gęgać, bo to pewnie jakoś minie.
Na razie pokażę Wam super szybką przeróbkę zużytego segregatora ze sklejki. Koleżanka chciała go wyrzucić, ale najpierw zdecydowała się go pokazać mnie. Spytała czy da się coś z tym jeszcze zrobić, czy kupić coś nowego. Ależ oczywiście, że się da! Akcja była bardzo szybka, bo był on potrzebny córce do szkoły na prace. Tak więc po obdarciu z naklejek i wyszorowaniu z odręcznych kredkowych rysunków mógł się poddać metamorfozie. Żaden decu nie wchodził w grę, bo czasu na lakierowanie nie było, więc ozdabianie musiało być mniej pracochłonne. Po namyśle zdecydowałam się na dziewczęce paseczki, kropeczki i główny akcent różany. Do tego metalowa etykieta z imieniem... i pudełeczko na drobiazgi - temperówki, gumki, kredeczki, albo inne skarby, na którym zakwitła róża na reliefowej gałązce. :) Bo oczywiście zostało mi więcej farby z mieszania kolorów i tym sposobem powstał komplet na biureczko (przed wakacjami segregator wróci do właścicielki już na stałe).
Mam kolejne zamówienia na dziewczęce prezenty (tym razem w big rozmiarach), czekam tylko na dostawę materiałów, bo koncepcje w głowie są, i będę się niedługo różowić i rumienić na całego. Ale o tym kiedy indziej.
Na koniec mam dla Was jeszcze gruszki. Co prawda nie na wierzbie, lecz najprawdziwsze gruszki do jedzenia. :))
Pieczone gruszki z ricottą
4 gruszki
100 g sera ricotta
1 łyżeczka cynamonu
syrop klonowy lub płynny miód
2-3 biszkopty lub herbatniki
Gruszki przekroić na połówki, usunąć gniazda nasienne i ułożyć w naczyniu żaroodpornym. Środek wypełnić serkiem ricotta, posypać cynamonem i polać syropem (lub miodem, gdy syropu nie mamy - chociaż polecam gorąco syrop, który moje dzieci uwielbiają, np. do placuszków). Zapiekać ok. 10 minut, następnie posypać pokruszonymi ciasteczkami i wstawić jeszcze na 5 minut do piekarnika.
Pozdrawiam ciepło (choć mnie jest strasznie zimno, mam nadzieję, że mnie tym razem nic nie weźmie)
Ewa
Lubię takie przeróbki:-) A gruszki wyglądają extra!! Muszą być pyszne:-)
OdpowiedzUsuńKryzys tożsamości? To normalne i przechodzi:-) Pzdr!
Normalne powiadasz? W takim razie poczekam... ;)
UsuńPa
Ojej, ale te gruszki apetycznie wyglądają :))) A kryzys minie ;))
OdpowiedzUsuńGruszki w sam raz na pochmurne dni! Pa
Usuńśiczna przeóbka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńKomplecik super.Świetnie wygląda ta róża na reliefowej gałązce.A gruszeczki pysznie wyglądają.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWygląda kwitnąco. ;))
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Smakowicie gruszki wyglądają:)Segregator po reanimacji bombowo wygląda:)Nie znikaj z blogosfery:)Lubię do Ciebie zaglądać:)Buziaki
OdpowiedzUsuńJakie to miłe! :))
UsuńPa
Cudo - komplecik! A gruszki tak pięknie apetyczne, że prawie czuję ich zapach:)
OdpowiedzUsuńSłodko pachną. ;)
UsuńPa
Ojejku, ale pięknie przerobiłaś ten segregator! Cudny!
OdpowiedzUsuńGruszki -mmmm -smakowite.u mnie begonie właśnie przemarzły - ale i tak pięknie się trzymały tyle czasu. A Stefan postanowił zakwitnąć :D Już z nim gadam i gadam i chwalę, by się nie rozmyślił...
I ja przechodzę kryzys - dość poważny... może nie blogowy, chociaż wlaśnie te międzyludzkie problemy powodują, ze na blogu nie mam ochoty pisać... Chyba taki czas smutny nastał...
Dziękuję. :))
UsuńNo proszę, pamiętam Stefana. :) Ja też rozmawiam z kwiatami... :)
Oj, ciągną się te kłopoty? Myślałam, że się otrząsnęłaś...
Buziak
Uwielbiam gruszki,bardzo apetycznie wygladają:) Juz zapisuje przepis,pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :))
UsuńMinie kryzys na pewno!!!! Fajne jest to że ktoś coś przyniesie co już na straty spisał a tu takie dzieło powstaje z tego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że minie...
UsuńCzasem takie szybkie, niemal w biegu, prace wychodzą całkiem nieźle. ;)
Pa
super metamorfoza segregatora! wyszedł piękny komplet na biurko...a gruszki....dzisiaj robię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńHo, ho, jak sie cieszę, że gruszeczki mają powodzenie.
Pa
Ewciu kryzys minie,taka nasz kobieca natura..chyba:/
OdpowiedzUsuńPrawdziwa złota rączka z Ciebie
Mam taką nadzieję...
UsuńEee, gdzie tam! Nawet nie posrebrzana. :))
Cmok
Ewuniu! Podejrzewam że chyba każdy bloger, prowadzący stronę hobbystycznie miewa w życiu chwile, kiedy pyta o sens swych działań. Sama po sobie wiem, że trudno utrzymać systematyczność w dziedzinie, która nie jest prioryretową w naszym życiu. A że życie czasem bywa twardsze niz zwykle, to nastepuje przetasowanie priorytetów. Na przestrzeni 5 lat bywały u mnie różne zawirowania, przerwy... Były momenty, że chciałam nawet usunąć to co do tej pory opublikowałam. Cieszę się jednak że tego nie zrobiłam. Nieskromnie napiszę, że lubię sobie sama zwiedzać te moje internetowe kąty i wspominać chwile tam upamiętnione. Cenię sobie także znajomości zawarte dzięki blogosferze. Nie są to może głębokie przyjaźnie, często nie znam nawet twarzy, ale nic porozumienia, dobre słowo potrafi rozpromienić smutne chwile. Na przykład wczoraj dostałam podziękowania za "inspirację" do fotografowania przyrody. Dziewczyna podglądała moje wpisy 2- 3 lata temu, podziwiała i marzyła o ciut lepszym aparacie. Teraz ten aparat ma i robi coś co sprawia jej radość i satysfakcję. A ja się ogromnie cieszę, że to między innymi ja przyczyniłam się do jej radośći:)
OdpowiedzUsuńOsobiście podziwiam Twoje wpisy od samego początku i mam nadzieję że nie zrezygnujesz. Jednocześnie Cie podziwiam, bo wiem ile czasu zajmuje przygotowanie każdego zdjęcia, tekstu... Przy codziennych obowiązkach jest to wyzwaniem! Rozumiem zatem chwile zwątpienia i pytanie o sens robienia czegoś co może się wydawać niepożyteczne.
Uważam jednak, aby być "produktywnym" w dziedzinach "obowiązkowych" musimy złapać chwile wytchnienia w tym co lubimy, co nas odstresowuje, przynosi satysfakcję.
Mam nadzieję że to co robisz, aby tworzyc swoją stronę, będzie nadal dla Ciebie przyjemne i odnajdziesz w tym sens.
Bardzo cieplutko Cię pozdrawiam i mocno ściskam!
Olu, dziękuję za taaaaki komentarz. :))
UsuńTak, blog na szczycie mojej hierarchii nie stoi, choć sprawia mi przyjemność. Na pewno bedzie dla mnie wyjątkową pamiątką. Jednak nie ma co udawać - czas zabiera i napisanie tekstu i samo zrobienie, a potem wybranie i wklejenie zdjęć, ale także odwiedzenie innych blogów. A czasu u mnie ciagle brakuje. IV klasa, to już inna bajka niz pierwsze trzy. Dwoje wczesnoszkolnych dzieci, to też co innego niz tylko jedno. Szczególnie, gdy chce się nad nauką dzieci trzymać pieczę i poszerzać ich wiedzę "własnoręcznie". Nie wspomnę już o codziennym sprzataniu, gotowaniu, zawożeniu, odwożeniu i zajęciach dodatkowych. Dlatego myślę sobie, czy warto tyle czasu na blogowanie poświęcać? Może lepiej na coś innego?
Buziaki wieeeeelkie
Słuchaj no ! Zaraz Ci nosa chyba utrę..czytam Ci ja proszę..czarne chmury zawisły ..nad blogiem , gotowaniem ..gniazdkiem w sypialni..oj oj niedobrze..kryzys jakiś , rozmyślania nad sensem egzystencji...a tu ! Nagle wyłania się mega ozdobiony w piękności i nowym życiu swym segregator , a kolejce stos wiernych czekających na dalsze dzieła..i myślę ja sobie oj coś tej Ewci się poplątało ...bo na mój nos egzystujesz wyśmienicie..jak normalna blogerka ze wzdęciami psychicznymi ale dzieła masz kapitalne..a i dzięki za przepis na gruszki , choć ja tam słodkości nie piekę to się skuszę. I proszę nie rezygnuj z siebie bo masz kobieto sens ! Ty i Twoja rodzinka :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja Cię zaraz chyba wyściskam! :)) Złotko Ty moje! Ciepło na sercu się robi.... To jest właśnie ten wielki plus - Ty i kilka innych babeczek miłych sercu. Niby nic, niby tylko kilka słów (nie mam szczególnie czasu na mailowanie) tu w komentarzu, ale wiem, że są od serca.
UsuńTymi wzdęciami psychicznymi to mnie rozbawiłaś, aż się uśmiałam!
Cmoki
Gruchami narobiłaś mi wielkiego smaka:) Chcę obronić prowadzenie bloga gdyż...nigdzie nie spotkasz takiej masy dobrych, miłych i mobilizujących słów co tutaj:) To wzbogaca każdego dnia:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńGruchy lubię. :)
UsuńEch, cóż ja na to? ;)
Pa