Działam wokół płotów. ;) Nie, nie buduję ich, tylko oczywiście oczyszczam z chwastów. ;) Gdy kupiliśmy działkę, posadzone pod nim, po lewej stronie od wejścia było 6 tui. No i co tu dalej robić? Nie wykopię ich, bo po prawej stronie było ich 14. Poza tym, gdy podrosną, zapewnią nam prywatność. Trzeba było niedobór sukcesywnie uzupełniać w miarę postępów w pieleniu i poszukiwaniu zaginionej ścieżki tuż przy nich. :) Jeszcze do końca płotu nie dotarłam, ale już widać metę, choć znów pojawiły się chwasty na wypielonej ścieżce. I co ja mam z nimi począć? Ktoś mi doradzi jak się ich w humanitarny sposób pozbyć?
Tak wyglądała ścieżka (zdjęcie po lewej stronie) w trakcie pielenia - po prostu nie było jej widać w gąszczu zielska! |
Przed zakrętem Za zakrętem |
Wokół innego płotu też odwaliłam kawał ciężkiej roboty! Tam, to dopiero był busz. Za domkiem, z lewej strony jest miejsce na kompostownik (ale trzeba go odgruzować), potem rośnie sobie orzech (coś marnie rośnie, liści prawie nie ma, ale nie chcę go wycinać - czy ktoś mi doradzi co z nim począć?) i zaczyna się ślimakowy raj. Ślimaków miałam już po dziurki w nosie i wypowiedziałam im kwaterę! W tym opuszczonym raju posadziłam przesadzone z innego miejsca paprocie. Nie przepadam za nimi, ale że to typowo cieniolubne rośliny, więc niech już im będzie - zamiast wyrzucić, tam dałam im schronienie. Idąc dalej cienistym zakątkiem, posadziłam różne rodzaje funkii. Też kiedyś nie darzyłam ich wielkim uczuciem, ale od pewnego czasu polubiłam te liściaste rośliny, które zresztą całkiem ładnie kwitną. Dookoła powstaje obwódka z trzmieliny. W środku, bliżej płotu posadziłam klon jesionolistny. Choć mały, już pięknie rozświetla zakątek! Całkiem z przodu rośnie kilka hortensji.
Wiem, że na razie pięknie to nie wygląda - mój ogromny wysiłek w tej kwestii mąż podsumowuje zawsze tak: i znów pustynię zrobiłaś! :) Ale tak to już jest z nowymi nasadzeniami. Poza tym od czegoś trzeba zacząć, za to potem będzie piknie. ;) Wiosną dosadzę barwinek (bo teraz nie mogę go już dostać w ogrodniczych sklepach), który pięknie zakryje ziemię i za parę lat utworzy dywan zielonych liści przetykany fioletowymi kwiatuszkami. Ale zanim to nastąpi w te gołe "dziury" posadzę niezapominajki - niech się rozsiewają niebieskimi kropkami!
Urozmaicam sobie tę nudną robotę, pieląc raz z jednej strony, raz drugiej, a raz w środku. ;) Muszę do jesieni ogarnąć tę przestrzeń, żeby móc posadzić rośliny cebulowe i zająć się tworzeniem trawnika. Rosną tu sobie posadzone wiosną bzy, później róże i floksy, a niedawno ostróżki, budleja, szałwia omszona oraz coś cudnego - moje nowe odkrycie: mało znana u nas rutewka. To była miłość od pierwszego wejrzenia, a gdy się dowiedziałam, że to bylina bezproblemowa i na dodatek świetnie zimująca w naszym klimacie (pełna mrozoodporność), to moja miłość do niej jeszcze wzrosła. ;) Przepraszam za brak umiaru w liczbie zdjęć rutewki, ale liczę na to, że... zakochanym się wybacza. ;)
Należy ona do roślin wysokich, przeważnie dorasta do półtora metra, ale może mieć i ponad dwa metry. Lubi lekko kwaśną ziemię, słoneczko lub półcień. Kwitnie wakacyjnie, bo od początku lipca do końca sierpnia. Wiosną należy przyciąć niziutko nad ziemią i gotowe! Zresztą same zobaczcie czyż nie jest piękna, filigranowa, subtelna? Czyż ta zwiewna liliowa mgiełka nie wygląda zjawiskowo na tle zieleni żywotników? Och, ach i bum cyk cyk... No kocham! :)) Nawet listki ma ładne. :)
Drugim moim zachwytem jest budleja zwana popularnie motylim krzewem, ponieważ bardzo lubią ją motyle, o czym mogłam się naocznie przekonać zaraz po posadzeniu. ;) Ja z kolei bardzo lubię ją za to, że mam kwitnący "bez" latem. :) I oczywiście za to też, że wabi motyle, więc w przyszłym roku dokupię dodatkowy krzak i będę mieć... dwie budleje, a co? :)
To dopiero dwie strony płotu i to nieskończone. Na prawo nie patrzę, by się nie denerwować i nie dekoncentrować. Ale zadanie do wykonania na ten rok to dokończyć zaczętą robotę przy przedstawionych dziś płotach i tego mam zamiar dokonać. A może i prawe "podpłocie" uda mi się doprowadzić do porządku? I mini warzywnik przygotować już na przyszłą wiosnę. A jak się uda coś jeszcze, to świetnie! :))
Pozdrawiam Was gorąco
Ewa
Ojej, masz roboty w tym ogrodzie, oj masz! Ale oczami wyobraźni już widzę, jaki piękny raj powstanie!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
Dziękuję, robota na okrągło, czyli głupiego. :) Ja cały czas na niego patrzę oczami wyobraźni.
UsuńUściski
Wow ale śliczne kwiaty,ta rutewka jest cudna i ma taki ładny kolor! Ciekawe czy da sie ją zasuszyć.Czy mi się wydaje czy ona też jest w wersji białej?Czy to zupełnie inna roślinka ale podobna?A z tymi chwastami to syzyfowa praca ;p Powodzenia!
OdpowiedzUsuńPrawda? Rutewka - the best. :) To samo pytanie zadał mi kolega, gdy ją zobaczył. Podejrzewam, że się da, ale na razie nie zrywam, bo tak pięknie wygląda... Chociaż zrobię eksperyment i Ci powiem. Tak wystepuje w kolorze białym (choć rzadko) oraz w żółtym (ale w tym kolorze jakoś nie jest taka cudna).
UsuńPa
Prace ogrodowe do najłatwiejszych nie należą, ale WARTO, bo jak już wszystko zacznie kwitnąć i uwodzić zapachem, kolorem to jest pięknie! U mnie też zawsze jest coś do roboty. Podoba mi się ta ścieżka. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo tak, tylko z tymi pracami w końcu się uporać! :) No trzeba się za robotę wziąć. :)
UsuńTeż pozdrawiam
Rutewka urocza, kusi mnie, tylko gdzie ja ją posadzę :) No i śliczna budleja, u mnie też pięknie kwitną budleje przyciągając stada motyli, a chwasty są w ogrodzie po to, żeby zawsze było w nim co robić:)) a przy okazji delektować się tym co wokół. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDla takiej filigranowej panny miejsce na pewno znajdziesz. ;) A chwasty są chyba po to, by wnerwiać ogrodników. ;))
UsuńPa
No kochana napracowałaś się ale jakie efekty , już teraz wygląda fajnie, a jak się rozrośnie na drugi rok to dopiero będzie pięknie . Co do chwastów na ścieżce to jedyne co mogę doradzić to wprawdzie niezbyt szybkie rozwiązanie ale skuteczne (wybrać ziemie ze ścieżki na głębokość około 20 cm wyłożyć włókniną,wysypać żwirkiem , można najpierw położyć płyty i wolne przestrzenie wysypać żwirkiem) .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa
A wiesz, może z tym żwirkiem to nie głupi pomysł. ;) Coś muszę wymyślić.
UsuńPozdrawiam
Rutewka powaliła mnie na kolana coś wspaniałego [ muszę poszperać i oczywiście kupić ] a pracy w ogrodzie zawsze jest , widać już efekty i tak trzymaj , pozdrawiam Dusia [ możesz zdradzić gdzie kupiłaś tą piękność?]
OdpowiedzUsuńMnie też rzuciła! Kupiłam ją w ogrodniczym, który mijam po drodze z domu na działeczkę.
UsuńPozdrawiam ciepło
Walka z chwastami to jak walka z wiatrakami, ja zrobilam podobnie jak Ewa radzi, ale jesli nie chcesz to mozesz sprobowac takiego domowego sposobu. w butelce z rozpryskiwaczem wsypac 1/4szklanki soli, troszke plynu do naczyn, a wszystko do pelnego zalac octem, dobrze to rozmieszac i tym opryskiwac niechciane zielsko:) Powodzenia
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuje Twój przepis! Już się nie mogę doczekać, kiedy zaserwuje ten koktajl moim chwastom. ;) Dziękuję!
UsuńPa
Kawał dobrej roboty zrobiłaś. A z chwastami chcesz humanitarnie ? Ja już dawno walczę z nimi na całego. I moryka i widły i nawet chemia wszystko niszcząca poszła w ruch. Nie ma zmiłuj się dla chwastów. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńTak, moja złość na nie też rośnie! Na razie humanitarnie z nimi chcę postąpić, zobaczę, czy zrozumieja, że są nieproszonymi gośćmi.
UsuńPa
Uwielbiam tętniące letnie życie w ogrodzie ;-))
OdpowiedzUsuńJa też, ja też! Tylko muszę jeszcze na ten tetęnt poczekać. ;)
UsuńPa
Twoja cieżka praca przynosi rewelacyjne efekty. Twój ogród to już przepiękne miejsce!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że takie efekty przyniesie! :)
UsuńPa