Nie było mnie przez weekend w domu. Domownicy zostali, a ja spędziłam całe dwa dni w Olsztynie. Po powrocie powitało mnie najpierw kłębowisko butów pod drzwiami, potem kanapowe poduszki i koce oraz dwa miecze na podłodze, w kuchni pobojowisko, na stole ślady po kolacji i pracach ręcznych oraz zwiędłe tulipany w wazonie. I kocie pretensje, bo nie ma saszetek. Na schodach ominęłam sześć piłeczek, pluszowego misia i jedną skarpetkę, po czym trafiłam na zaporę w postaci szkolnych plecaków i suszarki z ręcznikami (jeszcze z piątku). Do pokoi bałam się zajrzeć, więc skierowałam się prosto do łazienki skąd dochodziły wesołe odgłosy tłumione suszarką do włosów. "Mamaaaa, wróciłaś!" i już trzy pijawki wisiały na mnie. Nawet najstarsza, ze zwisającą z ucha słuchawką. Zupełnie jakbym wróciła po dwóch tygodniach! A ten bałagan? No jest, jest do dziś, bo wczoraj też mnie nie było prawie cały dzień. I wcale mnie on już nie denerwuje. Bo myślę sobie - czy taki bałagan, to przypadkiem nie większe szczęście niż porządek?
Dzieci się kłócą. Czasami tak porządnie - jest krzyk i łzy i trzaskanie drzwiami. Słowem afera na 102! Czasami tak bywa. Rzadko, ale bywa. I ja wtedy dostaję szału. Szału dostaję przez nich trochę częściej niż rzadko, ale tak to już bywa przy trójce dzieci. ;) I znów myślę sobie, jakie to szczęście, że one się kłócą. No bo przecież, gdyby ich nie było, to by się nie kłóciły, prawda? Byłaby cisza i ten upragniony porządek i święty spokój. I wieczny odpoczynek. ;) Tylko szczęścia by za dużo nie było.
Tak czasem narzekam na to niekończące się jeżdżenie do szkół wszelakich. Tak mnie umęczy to odwożenie i zawożenie na te niezliczone zajęcia dodatkowe, wiecznie w biegu, z odmierzoną każdą minutą na czas, że mam dość. Dość po kokardkę! Ale potem zaraz przychodzi taka refleksja, że przecież nikt mnie do tego nie zmusza. Sama chcę. Bo przecież chcę. Gdybym nie chciała, to bym nie woziła. Powiedziałabym, że jestem zmęczona (bo jestem) i koniec. Po szkole wracałyby do domu, obiad, lekcje i czas wolny. O, jak cudnie! A ja robię kanapki, chowam nuty i ciepłe placuszki w jedno pudełeczko, a winogronka w drugie, zabieram instrumenty i plecaki na trening, bo po drugiej szkole prosto na judo wiozę, i wodę pakuję do tych plecaków... i tak obładowana gnam. I jeżdżę w te i we wte po kilka razy na dzień, by one mogły to wszystko pogodzić. I tak sobie myślę, jakie to szczęście, że mogę tak gnać i być w ten sposób zmęczoną. Jakie to szczęście, że mnie się chce, i że im też się chce. No bo gdy się tak przyjrzeć, czy to nie szczęście?
Gdy po psie trzeba zamiatać 6 razy dziennie, a jego długie kłaki i tak znajdujesz na środku pokoju, a nawet w hermetycznie zamkniętym jogurcie, to pytasz się tylko: na co mi to było? Gdy w środku nocy musisz wstać i wyprowadzić, chociaż dopiero odłożyłaś po półtorej godzinie odessane od piersi niemowlę i liczyłaś na przespanie choć jednej godzinki, to płaczesz, ubierasz się i wychodzisz. Albo gdy koty nasikają nie tam, gdzie powinny, to powiem szczerze, że krew miłość zalewa, gdy się po raz setny szoruje podłogi. I na skórki człowiek by przerobił natychmiast. Gdy na dokumenty się zdarzy, to już nie wspomnę nawet jakie myśli krążą po głowie. Lecz gdy człowiek pomyśli, że ich los tylko od nas zależy, że od tego jak postąpimy potoczy się ich życie, to wie, że odpowiedzialność za zwierzę, to też jest szczęście. Szczęściem jest żyć pod jednym dachem z "kimś", kto uczy nas jak być dobrym człowiekiem. A czy wierne i pełne miłości spojrzenie psa i dozgonna radość na Twój powrót do domu, oraz ciepłe mruczando na kolanach to nie szczęście?
Czy ta nasza zwyczajna, szara, nudna, przewidywalna codzienność, to nie szczęście? No jest zwyczajna, i szara często też, bo kolorów sami nie chcemy dostrzec, i te same obowiązki czekają na spełnienie każdego dnia. I jak będzie wyglądało jutro też wiemy. Ale czy to źle? Ja myślę, że ta powszedniość jest niezwykłym szczęściem. To naprawdę jest szczęście, tylko w ten sposób trzeba na to spojrzeć... Wystarczy inaczej spojrzeć, a okaże się, że jesteśmy bardzo szczęśliwi, prawda?
Pozdrawiam ciepło
Ewa
Gdy po psie trzeba zamiatać 6 razy dziennie, a jego długie kłaki i tak znajdujesz na środku pokoju, a nawet w hermetycznie zamkniętym jogurcie, to pytasz się tylko: na co mi to było? Gdy w środku nocy musisz wstać i wyprowadzić, chociaż dopiero odłożyłaś po półtorej godzinie odessane od piersi niemowlę i liczyłaś na przespanie choć jednej godzinki, to płaczesz, ubierasz się i wychodzisz. Albo gdy koty nasikają nie tam, gdzie powinny, to powiem szczerze, że krew miłość zalewa, gdy się po raz setny szoruje podłogi. I na skórki człowiek by przerobił natychmiast. Gdy na dokumenty się zdarzy, to już nie wspomnę nawet jakie myśli krążą po głowie. Lecz gdy człowiek pomyśli, że ich los tylko od nas zależy, że od tego jak postąpimy potoczy się ich życie, to wie, że odpowiedzialność za zwierzę, to też jest szczęście. Szczęściem jest żyć pod jednym dachem z "kimś", kto uczy nas jak być dobrym człowiekiem. A czy wierne i pełne miłości spojrzenie psa i dozgonna radość na Twój powrót do domu, oraz ciepłe mruczando na kolanach to nie szczęście?
Czy ta nasza zwyczajna, szara, nudna, przewidywalna codzienność, to nie szczęście? No jest zwyczajna, i szara często też, bo kolorów sami nie chcemy dostrzec, i te same obowiązki czekają na spełnienie każdego dnia. I jak będzie wyglądało jutro też wiemy. Ale czy to źle? Ja myślę, że ta powszedniość jest niezwykłym szczęściem. To naprawdę jest szczęście, tylko w ten sposób trzeba na to spojrzeć... Wystarczy inaczej spojrzeć, a okaże się, że jesteśmy bardzo szczęśliwi, prawda?
Pozdrawiam ciepło
Ewa
o tak to się nazywa szczęście :)
OdpowiedzUsuń:)) Ściskam!
UsuńPowiem tylko tyle SWIETA PRAWDA...ja tez mam trojke dzieci i u mnie dokladnie to samo and I Love it !!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo przybij piątkę! :))) Jak to dobrze wiedzieć, że inni mają to samo! ;)
UsuńPa
Ależ pięknie to wszystko napisałaś..... tak... właśnie to jest szczęście. Tylko trzeba umieć je umieć dostrzec i doceniać. Niestety często docenia się coś, dopiero gdy go zabraknie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Agness:)
Dziękuję. :) To też prawda, co piszesz, że dopiero po czasie, gdy często już za późno, dostrzegamy ważne rzeczy.
UsuńPozdrawiam serdecznie
!!!:) Kochana Ewo, po pierwsze - wspaniałe zdjęcia!!! Takiego niebieskiego żywego dywanu jeszcze nie widziałam tak na żywo:) Coś wspaniałego!:) Jestem zachwycona i patrzę i patrzę i napatrzeć się nie mogę:))
OdpowiedzUsuńPo drugie - Twój opis jest tak prawdziwy i piękny, że odczuwa się go głęboko w serduszku:) ..i to zdanie: szczęściem jest żyć pod jednym dachem z "kimś", kto uczy nas jak być dobrym człowiekiem. To prawda:) piękna prawda!!:)
Dziękuje Ci za ten wpis:)
Serdecznie pozdrawiam i tulę cieplutko:)***
Wiesz, bardzo chciałam jechać w tym roku do Holandii, by pooglądać takie cudne dywany, ale nic z tego nie wyszło. Za to odkryłam taką cudną rzekę w mojej Gdyni. :) Pojechałam z aparatem i oto efekty.
UsuńZwierzęta uczą dobroci.., żebyś Ty wiedziała ile razy bym je pomordowała! :))) Ale się powstrzymałam i nie żałuję. ;)))
To ja Ci dziękuję za Twoją obecność i za tak wspaniałe zawsze komentarze. :))
Serdeczności
Ewo,twoje słowa zawsze trafiają w sedno i potrafią wzruszyć !
OdpowiedzUsuńA zdjęcia zachwycić :)
Ojej, dziękuję Ci pięknie! Jak ciepło robi się na sercu od takich słów! :))
UsuńPozdrawiam cieplutko
To jest wielkie szczęście,piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńEdytko, dziękuję! :)))
UsuńMówią, że szczęście to sposób myślenia więc kiedy się dobrze "zamyślić" to pełno go wokół nas.. I tylko z jednym się nie zgadzam, życie mnie nauczyło, że wcale nie wiemy jak będzie wyglądać jutro, więc cieszmy się dzisiejszą codziennością:)
OdpowiedzUsuńA taki niebieski kobierzec też mam "pod nosem" i też go uwieczniłam podczas świątecznego spaceru:))
Pozdrawiam wiosennie:)
Tak, właśnie tak - to sposób myślenia, patrzenia na świat, ludzi i codzienne sprawy.
UsuńNo tak, czasem życie nas bardzo zaskoczy, dlatego tym bardziej to, co mamy dziś powinniśmy doceniać.
Ooo, to zaraz idę podejrzeć... ;)
Buziaki
Mój kobierzec lokalny jest tutaj, http://papierolki.blogspot.com/2015/04/przedswiateczne-porzadki.html a barwinki to mi kwitną tylko przy płocie gdzie cieplej, reszta też śpi :)
UsuńWidziałam! śliczne te cebulice, hmmm może nawet ładniejsze od szafirków, co? ;)
UsuńBardzo mądry post. Ja jetem mega zmęczona i podoba mi się absolutnie wszystko i jestem przepełniona zachwytem... dlatego te skarpetki mnie po prostu poraziły pozytywną energią. Ale tak sobie właśnie zdałam sprawę, że u mnie nie ma ,,przewidywalnej codzienności" Wracam do domu, plan ułożony, konkret a zawsze coś nowego albo innego się trafi albo jak nawet to co zaplanowałam to plus coś jeszcze... I mam w domu samych chłopaków więc poza odgłosem suszarki wszystko jest tak samo... :)))) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAgatku, te skarpetki naprawdę porażają! Tylko nie jestem pewna, czy pozytywną energią. ;))
UsuńNapiszę Ci na maila o tym kopiowaniu (bo zapomniałam), tylko muszę się męża wypytać, bo to coś w htmlu trzeba pogrzebać, a męża znów "niet".
Buziaki
Cudowny, mądry post. Też tak pędzę i wożę tylko jedno dziecię . I też mam czasem dość,Ale gdy długo jestem sama i mam czas to tęsknię za moimi obowiązkami, O zwierzakach też trafnie Pozdrawiam , Dziękuję ,Halina
OdpowiedzUsuńDziękuję, Halinko. :) Mnie pomaga, gdy się dowiem, że innym też czasem tak ciężko i też pędzą, dlatego cieszę się, że mój dzisiejszy post trafia do serc. :)
UsuńOdsyłam pozdrawienia serdeczne :)
Ja tez tak miałam, teraz mam mniej bałaganu i hałasu i wcale nie jestem szczęśliwsza :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie !
Tak też podejrzewam, że identyczna refleksja mni enajdzie za jakiś czas. ;))
UsuńUściski
Pięknie napisałaś.
OdpowiedzUsuńNie mam nic z Twojego szczęścia, wiec Twoje szczęście jest tym większe :), wiesz :)
Dziękuję, Ewelajno. :) Ale Ty masz inne szczęście, taką wrażliwość oglądu świata nie każdy ma. Nie każdy widzi to, co Ty i tak, jak Ty. A post o kurkach (który trochę przegapiłam) po prostu mnie wzruszył. Tacy ludzie jak Ty, to wielkie szczęście! :)) Cieszę się, że Cię w tych odmętach blogowych znalazłam. :))
UsuńBuziaki
dokładnie, takie małe-duże szczęścia ;), z perspektywy czasu tego zmęczenia nie będzie się tak dobrze pamiętać jak tych momentów radości ;), i jakie piękne macie te dywany cebulic w parku ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Czasem warto przeanalizować, czy te wszystkie dodatkowe zajęcia są dzieciom tak naprawdę potrzebne, czy sprawiają im radość, nie są czasem naszą nadopiekuńczością, że chcielibyśmy im wszystko zapewnić i nieba przychylić. Myślę o tym, ilekroć mówię do mojej córki, umów się z kimś na popołudnie, a ona mi na to, że nie ma z kim, bo prawie każdy do 19 ma same dodatkowe zajęcia, jakby nie wystarczyło 1-2 razy w tygodniu, w końcu na zwykłe dzieciństwo też dzieci muszą mieć czas ;)
Tak, to prawda - zmęczenie i nerwy odejdą w zapomnienie, zblakną, a pozostanie w sercu ten cudny czas ich dzieciństwa.
UsuńWiesz, jeśli rodzice realizuja swoje niespełnione marzenia i tęsnoty poprzez swoje dzieci, a one wcale tego nie chcą, to źle. Ale u mnie one by chciały jeszcze więcej, ale czasu już po prostu na to nie ma. Najstarszego muszę wręcz stopować, bo by nabrał nie wiadomo ile tych "atrakcji". Najwięcej czasu zabiera jednak szkoła muzyczna (3x w tygodniu), no i gdzieś pomiędzy upchać trzeba inne zajęcia... trójki dzieci. Ale mają czas by wyjść na dwór, na rolki, zwyczajnie pobawić się, czy pograć na komputerze. Nie jest tak źle! ;)
Buziaki
Pieknie to napisalas- zbyt wielkie z nas lenie , zeby dostrzec koloryn naszego zycia. Usciski Ania
OdpowiedzUsuńOj tak, tak. Najłatwiej nam przychodzi narzekanie, dużo gorzej docenianie tego, co mamy. :)
UsuńPozdrowionka
Ewo - ja wiem że szczęście to własnie spokój ducha ;) Piękny park udało ci się uchwycić ;) Uściski ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, że nawet nie wiedziałam, że w moim mieście taka rzeka płynie! :))
UsuńNo, a gdzie Ty się podziewasz całymi tygodniami?! ;((
Buziaki
Prawdziwe szczęście :)) pięknie napisane :) niby to wiemy ale jak ktoś napisze to jakoś dociera do nas bardziej :))
OdpowiedzUsuńAch, Mietowy Stoliczku, bardzo się cieszę, że tak się przydał mój wpis. :)) A tak sie zastanawiałam, czy to w ogóle się komuś do czegoś przyda. ;))
UsuńPrzyda się, przyda, co prawda u mnie to już tylko wspomnienia, bo jak wiesz teraz już nic nie muszę. Ale powspominać warto.
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce znalazłaś i cudne zdjęcia zrobiłaś. Serdeczności.:))
No właśnie,później pozostaną tylko wspomnienia! :)
UsuńTeż mnie zauroczyło! :))
Buziaki
Święta prawda, pięknie to codzienne szczęście ujęłaś. I oby nigdy nie było za cicho, bo taka cisza potrafi boleć...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Aguś. :)
Usuń