środa, 15 kwietnia 2015

Czy to nie szczęście?


Nie było mnie przez weekend w domu. Domownicy zostali, a ja spędziłam całe dwa dni w Olsztynie. Po powrocie powitało mnie najpierw kłębowisko butów pod drzwiami, potem kanapowe poduszki i koce oraz dwa miecze na podłodze, w kuchni pobojowisko, na stole ślady po kolacji i pracach ręcznych oraz zwiędłe tulipany w wazonie. I kocie pretensje, bo nie ma saszetek. Na schodach ominęłam sześć piłeczek, pluszowego misia i jedną skarpetkę, po czym trafiłam na zaporę w postaci szkolnych plecaków i suszarki z ręcznikami (jeszcze z piątku). Do pokoi bałam się zajrzeć, więc skierowałam się prosto do łazienki skąd dochodziły wesołe odgłosy tłumione suszarką do włosów. "Mamaaaa, wróciłaś!" i już trzy pijawki wisiały na mnie. Nawet najstarsza, ze zwisającą z ucha słuchawką. Zupełnie jakbym wróciła po dwóch tygodniach! A ten bałagan? No jest, jest do dziś, bo wczoraj też mnie nie było prawie cały dzień. I wcale mnie on już nie denerwuje. Bo myślę sobie - czy taki bałagan, to przypadkiem nie większe szczęście niż porządek?


Dzieci się kłócą. Czasami tak porządnie - jest krzyk i łzy i trzaskanie drzwiami. Słowem afera na 102! Czasami tak bywa. Rzadko, ale bywa. I ja wtedy dostaję szału. Szału dostaję przez nich trochę częściej niż rzadko, ale tak to już bywa przy trójce dzieci. ;) I znów myślę sobie, jakie to szczęście, że one się kłócą. No bo przecież, gdyby ich nie było, to by się nie kłóciły, prawda? Byłaby cisza i ten upragniony porządek i święty spokój. I wieczny odpoczynek. ;) Tylko szczęścia by za dużo nie było.


Tak czasem narzekam na to niekończące się jeżdżenie do szkół wszelakich. Tak mnie umęczy to odwożenie i zawożenie na te niezliczone zajęcia dodatkowe, wiecznie w biegu, z odmierzoną każdą minutą na czas, że mam dość. Dość po kokardkę! Ale potem zaraz przychodzi taka refleksja, że przecież nikt mnie do tego nie zmusza. Sama chcę. Bo przecież chcę. Gdybym nie chciała, to bym nie woziła. Powiedziałabym, że jestem zmęczona (bo jestem) i koniec. Po szkole wracałyby do domu, obiad, lekcje i czas wolny. O, jak cudnie! A ja robię kanapki, chowam nuty i ciepłe placuszki w jedno pudełeczko, a winogronka w drugie, zabieram instrumenty i plecaki na trening, bo po drugiej szkole prosto  na judo wiozę, i wodę pakuję do tych plecaków...  i tak obładowana gnam. I jeżdżę w te i we wte po kilka razy na dzień, by one mogły to wszystko pogodzić. I tak sobie myślę, jakie to szczęście, że mogę tak gnać i być w ten sposób zmęczoną. Jakie to szczęście, że mnie się chce, i że im też się chce. No bo gdy się tak przyjrzeć, czy to nie szczęście?


Gdy po psie trzeba zamiatać 6 razy dziennie, a jego długie kłaki i tak znajdujesz na środku pokoju, a nawet w hermetycznie zamkniętym jogurcie, to pytasz się tylko: na co mi to było? Gdy w środku nocy musisz wstać i wyprowadzić, chociaż dopiero odłożyłaś po półtorej godzinie odessane od piersi niemowlę i liczyłaś na przespanie choć jednej godzinki, to płaczesz, ubierasz się i wychodzisz. Albo gdy koty nasikają nie tam, gdzie powinny, to powiem szczerze, że krew miłość zalewa, gdy się po raz setny szoruje podłogi. I na skórki człowiek by przerobił natychmiast. Gdy na dokumenty się zdarzy, to już nie wspomnę nawet jakie myśli krążą po głowie. Lecz gdy człowiek pomyśli, że ich los tylko od nas zależy, że od tego jak postąpimy potoczy się ich życie, to wie, że odpowiedzialność za zwierzę, to też jest szczęście. Szczęściem jest żyć pod jednym dachem z "kimś", kto uczy nas jak być dobrym człowiekiem. A czy wierne i pełne miłości spojrzenie psa i dozgonna radość na Twój powrót do domu, oraz ciepłe mruczando na kolanach to nie szczęście?



Czy ta nasza zwyczajna, szara, nudna, przewidywalna codzienność, to nie szczęście? No jest zwyczajna, i szara często też, bo kolorów sami nie chcemy dostrzec, i te same obowiązki czekają na spełnienie każdego dnia. I jak będzie wyglądało jutro też wiemy. Ale czy to źle? Ja myślę, że ta powszedniość jest niezwykłym szczęściem. To naprawdę jest szczęście, tylko w ten sposób trzeba na to spojrzeć... Wystarczy inaczej spojrzeć, a okaże się, że jesteśmy bardzo szczęśliwi, prawda?

Pozdrawiam ciepło
Ewa




36 komentarzy:

  1. o tak to się nazywa szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tylko tyle SWIETA PRAWDA...ja tez mam trojke dzieci i u mnie dokladnie to samo and I Love it !!! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przybij piątkę! :))) Jak to dobrze wiedzieć, że inni mają to samo! ;)
      Pa

      Usuń
  3. Ależ pięknie to wszystko napisałaś..... tak... właśnie to jest szczęście. Tylko trzeba umieć je umieć dostrzec i doceniać. Niestety często docenia się coś, dopiero gdy go zabraknie....
    Pozdrawiam cieplutko, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) To też prawda, co piszesz, że dopiero po czasie, gdy często już za późno, dostrzegamy ważne rzeczy.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. !!!:) Kochana Ewo, po pierwsze - wspaniałe zdjęcia!!! Takiego niebieskiego żywego dywanu jeszcze nie widziałam tak na żywo:) Coś wspaniałego!:) Jestem zachwycona i patrzę i patrzę i napatrzeć się nie mogę:))
    Po drugie - Twój opis jest tak prawdziwy i piękny, że odczuwa się go głęboko w serduszku:) ..i to zdanie: szczęściem jest żyć pod jednym dachem z "kimś", kto uczy nas jak być dobrym człowiekiem. To prawda:) piękna prawda!!:)
    Dziękuje Ci za ten wpis:)
    Serdecznie pozdrawiam i tulę cieplutko:)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bardzo chciałam jechać w tym roku do Holandii, by pooglądać takie cudne dywany, ale nic z tego nie wyszło. Za to odkryłam taką cudną rzekę w mojej Gdyni. :) Pojechałam z aparatem i oto efekty.
      Zwierzęta uczą dobroci.., żebyś Ty wiedziała ile razy bym je pomordowała! :))) Ale się powstrzymałam i nie żałuję. ;)))
      To ja Ci dziękuję za Twoją obecność i za tak wspaniałe zawsze komentarze. :))
      Serdeczności

      Usuń
  5. Ewo,twoje słowa zawsze trafiają w sedno i potrafią wzruszyć !
    A zdjęcia zachwycić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję Ci pięknie! Jak ciepło robi się na sercu od takich słów! :))
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  6. To jest wielkie szczęście,piękne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówią, że szczęście to sposób myślenia więc kiedy się dobrze "zamyślić" to pełno go wokół nas.. I tylko z jednym się nie zgadzam, życie mnie nauczyło, że wcale nie wiemy jak będzie wyglądać jutro, więc cieszmy się dzisiejszą codziennością:)
    A taki niebieski kobierzec też mam "pod nosem" i też go uwieczniłam podczas świątecznego spaceru:))
    Pozdrawiam wiosennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie tak - to sposób myślenia, patrzenia na świat, ludzi i codzienne sprawy.
      No tak, czasem życie nas bardzo zaskoczy, dlatego tym bardziej to, co mamy dziś powinniśmy doceniać.
      Ooo, to zaraz idę podejrzeć... ;)
      Buziaki

      Usuń
    2. Mój kobierzec lokalny jest tutaj, http://papierolki.blogspot.com/2015/04/przedswiateczne-porzadki.html a barwinki to mi kwitną tylko przy płocie gdzie cieplej, reszta też śpi :)

      Usuń
    3. Widziałam! śliczne te cebulice, hmmm może nawet ładniejsze od szafirków, co? ;)

      Usuń
  8. Bardzo mądry post. Ja jetem mega zmęczona i podoba mi się absolutnie wszystko i jestem przepełniona zachwytem... dlatego te skarpetki mnie po prostu poraziły pozytywną energią. Ale tak sobie właśnie zdałam sprawę, że u mnie nie ma ,,przewidywalnej codzienności" Wracam do domu, plan ułożony, konkret a zawsze coś nowego albo innego się trafi albo jak nawet to co zaplanowałam to plus coś jeszcze... I mam w domu samych chłopaków więc poza odgłosem suszarki wszystko jest tak samo... :)))) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku, te skarpetki naprawdę porażają! Tylko nie jestem pewna, czy pozytywną energią. ;))
      Napiszę Ci na maila o tym kopiowaniu (bo zapomniałam), tylko muszę się męża wypytać, bo to coś w htmlu trzeba pogrzebać, a męża znów "niet".
      Buziaki

      Usuń
  9. Cudowny, mądry post. Też tak pędzę i wożę tylko jedno dziecię . I też mam czasem dość,Ale gdy długo jestem sama i mam czas to tęsknię za moimi obowiązkami, O zwierzakach też trafnie Pozdrawiam , Dziękuję ,Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Halinko. :) Mnie pomaga, gdy się dowiem, że innym też czasem tak ciężko i też pędzą, dlatego cieszę się, że mój dzisiejszy post trafia do serc. :)
      Odsyłam pozdrawienia serdeczne :)

      Usuń
  10. Ja tez tak miałam, teraz mam mniej bałaganu i hałasu i wcale nie jestem szczęśliwsza :)
    pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też podejrzewam, że identyczna refleksja mni enajdzie za jakiś czas. ;))
      Uściski

      Usuń
  11. Pięknie napisałaś.
    Nie mam nic z Twojego szczęścia, wiec Twoje szczęście jest tym większe :), wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ewelajno. :) Ale Ty masz inne szczęście, taką wrażliwość oglądu świata nie każdy ma. Nie każdy widzi to, co Ty i tak, jak Ty. A post o kurkach (który trochę przegapiłam) po prostu mnie wzruszył. Tacy ludzie jak Ty, to wielkie szczęście! :)) Cieszę się, że Cię w tych odmętach blogowych znalazłam. :))
      Buziaki

      Usuń
  12. dokładnie, takie małe-duże szczęścia ;), z perspektywy czasu tego zmęczenia nie będzie się tak dobrze pamiętać jak tych momentów radości ;), i jakie piękne macie te dywany cebulic w parku ;)
    P.S. Czasem warto przeanalizować, czy te wszystkie dodatkowe zajęcia są dzieciom tak naprawdę potrzebne, czy sprawiają im radość, nie są czasem naszą nadopiekuńczością, że chcielibyśmy im wszystko zapewnić i nieba przychylić. Myślę o tym, ilekroć mówię do mojej córki, umów się z kimś na popołudnie, a ona mi na to, że nie ma z kim, bo prawie każdy do 19 ma same dodatkowe zajęcia, jakby nie wystarczyło 1-2 razy w tygodniu, w końcu na zwykłe dzieciństwo też dzieci muszą mieć czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda - zmęczenie i nerwy odejdą w zapomnienie, zblakną, a pozostanie w sercu ten cudny czas ich dzieciństwa.
      Wiesz, jeśli rodzice realizuja swoje niespełnione marzenia i tęsnoty poprzez swoje dzieci, a one wcale tego nie chcą, to źle. Ale u mnie one by chciały jeszcze więcej, ale czasu już po prostu na to nie ma. Najstarszego muszę wręcz stopować, bo by nabrał nie wiadomo ile tych "atrakcji". Najwięcej czasu zabiera jednak szkoła muzyczna (3x w tygodniu), no i gdzieś pomiędzy upchać trzeba inne zajęcia... trójki dzieci. Ale mają czas by wyjść na dwór, na rolki, zwyczajnie pobawić się, czy pograć na komputerze. Nie jest tak źle! ;)
      Buziaki

      Usuń
  13. Pieknie to napisalas- zbyt wielkie z nas lenie , zeby dostrzec koloryn naszego zycia. Usciski Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tak. Najłatwiej nam przychodzi narzekanie, dużo gorzej docenianie tego, co mamy. :)
      Pozdrowionka

      Usuń
  14. Ewo - ja wiem że szczęście to własnie spokój ducha ;) Piękny park udało ci się uchwycić ;) Uściski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nawet nie wiedziałam, że w moim mieście taka rzeka płynie! :))
      No, a gdzie Ty się podziewasz całymi tygodniami?! ;((
      Buziaki

      Usuń
  15. Prawdziwe szczęście :)) pięknie napisane :) niby to wiemy ale jak ktoś napisze to jakoś dociera do nas bardziej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Mietowy Stoliczku, bardzo się cieszę, że tak się przydał mój wpis. :)) A tak sie zastanawiałam, czy to w ogóle się komuś do czegoś przyda. ;))

      Usuń
  16. Przyda się, przyda, co prawda u mnie to już tylko wspomnienia, bo jak wiesz teraz już nic nie muszę. Ale powspominać warto.
    Cudowne miejsce znalazłaś i cudne zdjęcia zrobiłaś. Serdeczności.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie,później pozostaną tylko wspomnienia! :)
      Też mnie zauroczyło! :))
      Buziaki

      Usuń
  17. Święta prawda, pięknie to codzienne szczęście ujęłaś. I oby nigdy nie było za cicho, bo taka cisza potrafi boleć...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...