O sobie niestety tego jeszcze powiedzieć nie mogę, choć za parę lat mam nadzieję stać się ogrodniczką dużo bardziej praktyczną niż obecnie. ;) Poza tym od czego są eksperci, którzy swoją jak najbardziej praktyczną wiedzą chętnie dzielą się z innymi, tak na blogu, jak również na różnorodnych warsztatach. Mówię oczywiście o Kasi i Andrew, dwojgu prawdziwych pasjonatach ogrodnictwa ekologicznego, propagatorach życia zgodnie z Naturą i poszanowania jej praw.
Dlatego, po uczestnictwie w zeszłorocznym fantastycznym Rodzinnym Festiwalu Plonów, w tym roku nastawiłam się na "poważne" dokształcanie w kwestiach ogrodniczych. W sobotę wzięłam udział w warsztatach organizowanych przez Kasię i Andrew pt. Praktyczny Ogrodnik. Pogoda była wyjątkowo niesprzyjająca, bo uraczyła nas zaledwie 5 stopniami z zimnym wiatrem i przelotnymi deszczami, ale cóż... prawdziwy ogrodnik nie obraża się na pogodę. ;) W ruch poszły ciepłe kurtki, czapki, rękawiczki, koce i gorące napoje z pysznym bezglutenowym ciastem na początek, na które mam już zaklepany przepis. ;) [Zdjęć kulinariów niestety nie mam, bo grzałam zmarznięte paluszki o kubek z parującą herbatą. ;) A tarta i sałata z boskim dressingiem Andrew... mmm, nie do opisania!]
U Kasi i Andrew nie tylko ogród warzywny, bylinowy czy sad są tworzone w sposób jak najbardziej naturalny. Otaczający ich teren leśny też jest traktowany z miłością i szacunkiem. O tej porze roku objawia się to delikatnymi, wiosennymi kwiatkami, które wyglądają, jakby wyrosły to tu, to tam po prostu same z siebie. Lecz są to właśnie efekty "naturalistycznych" nasadzeń, które powstały po przesadzeniu do ziemi przekwitniętych już cebulowych kwiatuszków ozdabiających liczne doniczki wokół domu. To jest właśnie prawdziwa miłość do zielonego! :))
Kasia tak się wystraszyła porannym opadem śniegu, że z tego przerażenia zapomniała założyć kurtki i rozpoczęła pogadankę oraz przechadzkę po włościach w samej bluzie! Brr! ;))
Zobaczyłyśmy między innymi miejsce przygotowane pod przyszły nowy piękny ogród, przyszły nowy wielki tunel, oraz przyszłą szopę z uratowanej starej stodoły, o którym to miejscu Kasia pisała w swoim ostatnim poście. Sama już nie mogę się doczekać, jak to miejsce niedługo zmieni się w raj. ;)) Kasia dużo opowiadała o potrzebach pokarmowych gleby, która to później będzie karmić nasze rośliny, o naturalnych nawozach i sposobie kompostowania. Andrew zademonstrował sposób przygotowania gnojówki ze świeżego obornika.
Dzielił się też z nami tajnikami wiosennego przygotowania ziemi do nowego sezonu, metodach wysiewania i sadzenia.
Pokazywał też jak należy sadzić krzewy i drzewa, i jak je fachowo palikować.
A po obiedzie razem z Kasią pikowałyśmy skarby ze szklarni i siałyśmy letnie kwiaty.
Po wizycie u Kasi i Andrew mam ochotę złapać za widły, łopatę czy szpadel i od razu zabrać się za robotę. Ba, żałuję, że nie mam traktora, bo wsiadłabym i zaorała pole (swoje a nawet sąsiada)! :)) Jest zapał i chęć i nowa, bardzo praktyczna wiedza, tylko ten ogród wciąż za daleko. ;)
I jeszcze na koniec kilka kwietniowych - optymistycznych i radosnych zdjęć. :)
A na samiutki koniec wspólne zdjęcie z gospodarzami, choć niestety już nie z wszystkimi uczestniczkami warsztatów. :))
Serdeczne pozdrowienia ogrodnicze dla wszystkich
Ewa
Pasja ogrodnicza potrafi dodać skrzydeł :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tak, a wiosną jak rozkwita! ;))
UsuńPa
Z przyjemnością ogromną obejrzałam fotki. Bardzo bliski memu sercu jest ogród prowadzony w jak najbardziej zgodny z naturą sposób :))
OdpowiedzUsuńKompozycje w pojemnikach cudo.... a te brateczki aż się do nas uśmiechają.... uwielbiam je :))
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
No właśnie, u Kasi i Andrew to, co mnie łapie za serce, to tak wielkie poszanowanie natury, słuchanie otoczenia, dopsowanie do niego. To jest kwintesencja naturalnego ogrodu.
UsuńA kompozycje mnie zupełnie oczarowały! :)
Pa, Agness
Cudne zdjęcia!!! Chyba wszystkie kobiety kochają kwiaty,choć z chęcią i zapałem do ogrodnictwa to już różnie bywa ;p
OdpowiedzUsuńU mnie na balkonie na razie tylko bratki ale i to wystarczy by nacieszyć oczęta :))
Pozdrawiam!
No tak, to trzeba czuć i zdecydowanie lubić grzebac w ziemi. A u mnie na balkonie posucha. ;))
UsuńPa
Ewuniu świetny opis warsztatów. Dziękuję serdecznie - jesteś kochana. Szczególnie dziękuję za zdjęcia leśnego - ja tak rzadko docieram tam z aparatem. Już się cieszę na kolejne spotkania i działania, pozdrawiam cieplutko, Kasia
OdpowiedzUsuńKasiu, to Wy jesteście kochani, jak wspomnę ten mój poranny nalot...! No kochani, jak nic! :)) Zresztą, według mnie cudowni ludzie jesteście i już. ;)
UsuńWiesz, zachwyciłam się Waszym podejściem do terenu wokół domu (w końcu nie najmniejszym), to mnie tak ujęło za serce, że u siebie też tak będę rzucać cebulkami, jak każe Andrew. :)) Może następnym razem uda mi się zrobić więcej tego typu zdjęć.
Ksieńko, tak jak mówiłaś, do pomocy mnie wzywaj, kiedy chcesz! ;)
Dziękuję Wam za gościnę, serdeczności najcieplejsze!
Podziwiam Twój zapał i zdjęcia piękne. Do angielskiego ogrodnictwa trzeba mieć dużo siły i chęci. Kocham ogrody i większość roślin kwasolubnych, udają się, mam do nich tzw. rękę. Ale do zwykłej sałaty, szczypiorku, a nie daj Boże wysiewania rozsad, nie dam się namówić, u mnie nawet drzewka owocowe nie rodzą owoców, po prostu kompletnie mnie to nie rusza.
OdpowiedzUsuńNatomiast angielskie ogrody uwielbiam oglądać i w tym zdecydowanie jestem lepsza. Ogrodnik ogrodnikowi nierówny.
Ogrodniczo Cię pozdrawiam:))
Zapał wielki, przeogrmony, tylko tak daleko mam do tego mego przyszłego El dorado, że robota będzie się wlokła latami.;)) No wiesz, szczypiorek odmawia współpracy? A to łobuz! ;)) Ja jeszcze nawet nie wiem do czego mam, a do czego nie mam ręki... "sie okaże". ;)
UsuńBuziaki
Naczerpałaś wiedzy :) Takie spotkania są potrzebne, dzięki nim wraca energia i chęć grzebania w ziemi :) Miło wszystkich Was zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak, nie ma to jak fachowcy! Jak uroczy fachowcy. ;))
UsuńŚciskam Cię serdecznie
Oj, ależ cudnie. Nieładnie tak zazdrościć, ale jednak bardzo zazdroszczę wszystkim ogrodniczkom, które brały udział w tych warsztatach. Świetna sprawa, piękne widoki i inspirujące spotkanie w doskonałym towarzystwie. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się na warsztaty do Kasi pojechać.
OdpowiedzUsuńU nich cudnie jest nawet wtedy, gdy nic jeszcze w ogrodzie nie rośnie. :) Jak to możliwe, nie wiem. ;))
UsuńEwa, ja tez chce na takie warsztaty...! Zabrałabym mamę, widziała ich w TV i była zachwycona!
OdpowiedzUsuńAle miałyście spotkanie i wiadomości :). Piękne zdjęcia, temperatury nie widać :)
Idę patrzeć za kursami czy spotkaniami u Kasi :)
Tak, tak, zajrzyj do Kasi, już w maju kolejne warsztaty. Może się spotkamy?
UsuńTo dobrze, ze temperatury nie widać, ;) ale naprawdę było przezimno! I przeuroczo.
Uściski
Ja też zazdroszczę Ci bardzo ,że masz tam tak blisko. Byłabym na każdych warsztatach zapewne. Warto tam bywać i dla radości dla oczu i dla radości ducha bo to fajni ludzie po prostu. Miło Cię widzieć radosną i natchnioną do roboty :-)
OdpowiedzUsuńNo tak, łatwiej wpaść nawet co miesiąc. ;)) Czuję dokładnie to samo - dobre miejsce tworzą dobrzy ludzie.
UsuńDziękuję Maszko, natchniona jestem bardzo. ;) I radosna też! :))
Buźka
Mam w domu tej wiosny "pasjonatkę ogrodu" i choc radość ze wspólnych chwil jest ogromna, to widzę jak jej brakuje wiosennych rytuałów w jej ogrodzie.... Warsztaty musiały być wspaniałą przygodą! A ja się cieszę , że nas tam wirtualnie zabrałaś:) Cudnowne fotografie jak zawsze!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! :)
UsuńPodejrzewam jak Mamie brakuje ogordowego krzątania, ale za to wspólnie spędzone chwile z Wami myslę, że zrekompensują Jej ten brak w tym roku.
Buziaki
Takie warsztaty to naprawdę muszą dawać pozytywnego kopa. Ja nie mam możliwości wzięcia w nich udziału, ale sama ściągnęłam się z kanapy i do ogrodu. O tym , co porabiam pisałam nawet w ostatnim poście. Dla mnie praca w ogrodzie to jak urządzanie najdoskonalszego wnętrza. I ta natura wokół, świeże powietrze, zapach ziemi - Uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńAginka z http://domwielopokoleniowy.blogspot.com/
To świetnie spędzony czas!
UsuńZaraz do Ciebie zajrzę. ;) Też bardzo lubię tę pracę. :)
Uściski
Jakże ja Ci zazdroszczę, że tam mogłaś być !
OdpowiedzUsuńWczorajszej nocy przeczytałam bodajżę połowę Twojego bloga. Dzisiaj czas na resztę (czytam na wspak, ku tyłowi).
Mieszkam na drugim końcu świata, aleś jakaś mi bliska!
Ojej, dziękuję Aniu, nawet nie wiesz jak miło czytać takie słowa. O rany, to miałaś zajęcie! ;))
UsuńA gdzie Cię wywiało, jeśli mogę spytać?
Pozdrawiam serdecznie i równie serdecznie zapraszam! :))
Skończyłam ! W Utah mieszkam .
UsuńWow, podziwiam Cię, że chciało Ci się wszystko czytać i dziękuję! :)) Mnie też dwa razy się zdarzyło, że przeczytałam czyjść blog od deski do deski... taka magia. :)
UsuńOj, to daleeeeko!
Całusy
Ewa jak ja Ci zazdroszczę..:) mimo tej zimnej aury widać, że było super:) ja też jestem zachwycona podejściem Kasi i Andrew do prowadzenia ogrodu..:) są niesamowici. Zdjęcia piekne..mam nadzieję do zobaczenia kiedyś:)
OdpowiedzUsuńTak Aguś, to świetni ludzie, naturalni, więc ich ogród nie może być inny. ;))
UsuńTeż mam taką nadzieję, może jeszcze przyjedziesz...
Buziaki
Nie będę pierwsza , jeśli napiszę że zazdroszczę warsztatów :) Ale zapał do pracy mam taki sam jak Ty - biegam z widłami to tu to tam...warzywnik, rabatki ach....jak dobrze że już cieplejsze powietrze....pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie też rozpiera energia ogrodnicza, tylko, że mój kawałek ziemi jest nieco dalej i nie mogę poszaleć kiedy chcę. :( A też bym tak z tymi widłami pobiegała! :))
UsuńPozdrawiam
Fajne warsztaty. Zdradzisz tajemnicę, gdzie to było?
OdpowiedzUsuńMoże wskoczyłabym na majowe, kto wie? ;)
Pozdrawiam wiosennie
Jak kilkniesz w link (w poście u góry) to przejdziesz na stronę Kasi i Andrew i tam u nich w zakładce są warsztaty i podane terminy. W maju akurat jest druga część Praktycznego Ogrodnika.
UsuńPa
Błagam oddaj mi choć troszkę swojego zacięcia ogrodniczego! ;) pozdrowienia serdeczne
OdpowiedzUsuńMogę oddać, bo trochę mnie rozpiera. ;)))
UsuńPa
Zazdroszczę, jak wszyscy:) Ja mam trochę za daleko, bo pewnie bym skorzystała, dla samej przyjemności po obcowania z ludźmi i miejscem. Odkąd połknęłam ogrodowego bakcyla bawiąc się w ogrodnika i próbując zaaranżować niewielką przydomową przestrzeń marzyłam, że kiedyś, zamieszkam w małym domku z wielkim ogrodem (mam odwrotnie:)) i będę hodować warzywa, kwiaty i lawendę. Raczej nie mam już szans na spełnienie tych marzeń, ale przynajmniej wirtualnie mogę posmakować takiego życia. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy! ;) Bo NIGDY nie wiadomo, co jeszcze się może wydarzyć. :)) Trzeba marzyć i nie oglądać się na szanse spełnienia. Może w tej albo innej postaci spełni się. Tego Ci życzę z całego serca. :)
UsuńPa Oleńko
Musiało być super ;)) dalszego zapału życzę! Będzie pięknie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! :))
Usuń53 year-old Database Administrator III Magdalene Blasi, hailing from Bow Island enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Leather crafting. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Econoline E150. recenzja
OdpowiedzUsuńFajna inicjatywa na spędzenie wspólnego czasu.
OdpowiedzUsuń