Mamy trzecią dekadę października - to chyba najwyższy czas, aby letnie rzeczy ustąpiły miejsca cieplejszym? Doszłam do wniosku, że już raczej nie będą potrzebne krótkie spodenki, bluzeczki na ramiączkach i cienkie sukienki. ;) Pewnie przez tę piękną pogodę ociągałam się ze zmianami w szafach, ale nie dałam rady dłużej udawać, że nadal mamy lato! Trzeba było wziąć byka za rogi i zrobić jesienne ciuchowe porządki razy pięć. I utknęłam na cały dzień segregując w jedną stronę letnie ubrania: co za małe - oddać, co podarte bądź poplamione - wyrzucić, co się nada za rok - zachować, popakować i na strych; oraz w drugą stronę ciepłe rzeczy: w to się już pan Najstarszy nie zmieści - przechować dalej dla Najmłodszego, w to panna Średnia jeszcze się nie zmieści - trzymać dalej. Musiałam też przy okazji odpowiedzieć sobie na szereg ważnych pytań typu: dlaczego trzymałam cały rok dla pana Najmłodszego za małe już na niego rajstopki z dziurą - nie wiadomo! Za to wiem teraz co komu czego brakuje w garderobie na zimę! :)) Uff.
Robota ta wielce pożyteczna, jak pisałam, zajęła mi cały dzień i zmaltretowała psychicznie, bo jest ona przecież wyjątkowo twórcza i szlachetna, a poza tym efekt tej mozolnej pracy jest zauważalny na pierwszy rzut oka. :)) Dla odreagowania zabrałam się za jesienne porządki o wiele przyjemniejsze, bo balkonowe i za to z natychmiastowym efektem. W końcu na horyzoncie pojawi się niedługo cienko piszczący Pan Listopad. ;) I choć dzięki pięknej jesieni w tym roku mam wrażenie, że lato dopiero co się skończyło, to jednak najwyższa pora pomyśleć o przyszłej wiośnie, czyli o kwiatuszkach.
Jeśli chodzi o sadzenie i pielęgnację roślin, to ściśle przestrzegam kalendarza księżycowego. Sadzę kwiaty wyłącznie w czasie najbardziej temu sprzyjającym i jak do tej pory nie narzekam. ;) We wrześniu sadziłam cebulki hiacyntów, tulipanów oraz szafirków w mojej Namiastce Ogrodu. W październiku działałam na balkonie. I chociaż korzystny w tym miesiącu czas sadzenia dobiega właśnie końca, zdążyłam podosadzać to i owo. Chętnych, którzy się zgapili, a chcieliby coś jeszcze dosadzić, informuję, że kolejny dobry czas na prace w ogrodzie będzie od 1-14 listopada. Jeżeli pogoda się nie zmieni nic nie stoi na przeszkodzie, aby jeszcze kwiatowo zaszaleć. :))
W tym roku spodobały mi się hiacynty. Są niezwykle malownicze i takie plastyczne. Przechowałam więc cebulki przekwitłych wiosną kwiatów, dokupiłam nowe i posadziłam w donicach z myślą o kolorowym balkonie. Oprócz hiacyntów będą też spokrewnione z nimi bladoniebieskie puschkinie, tulipany, szafirki oraz cebulice syberyjskie. Efekt zobaczymy wczesną wiosną.
Wyrzuciłam przekwitłe bakopy (choć nie wszystkie), lobelie (choć o dziwo! nie wszystkie) i gipsówki, przesadziłam kwitnące nadal pelargonie a w ich miejsce posadziłam jesienne astry i chryzantemy. Lada moment, a będę musiała zanieść do piwnicy wrażliwe na mrozy hortensje i bzy, a resztę kwiatów zabezpieczyć przed zimą.
Jak widać nie wszystkie kwiaty obchodzi, ze mamy jesień |
I tu muszę Wam powiedzieć, że sen z powiek spędzał mi rozłożysty bez, który całe lato spędził w kupionej razem z nim plastikowej donicy. Wyobraźcie sobie, że przez cały sezon ogrodowy nie mogłam dostać żadnej (nie mówię już ładnej) odpowiednio wielkiej donicy. Jak nie dostałam w sezonie, to jesienią na bank nic już nie znajdę, a mrozy tuż tuż! Marzyła mi się wielka kamienna donica, ale takie cuda ceny mają zaporowe! Cóż było robić, trzeba było zakasać rękawy i kamienną donicę zrobić sobie samej. :)) Pędzle i farby w ruch i mam kamienna donicę jak ta lala (i to za całe 39 zł!) :)) Tadaaam!
Przed... w trakcie... i po |
Żegnam się z Wami kwiatkami...
...typowo jesiennymi: lawenda, niezapominajka, stokrotka oraz dzwonek |
Ewa
Ale świetnie wykombinowałaś z donicą, śliczna:). A kwiaty wciąż piękne u Ciebie!
OdpowiedzUsuńja kocham kwiaty, na szczęście z wzajemnością...:)
UsuńNiby tylko balkon a jak kwiatami obsypany
OdpowiedzUsuńWspaniały przykład że nie trzeba mieć ogródka:)
Nic mi nie mów..., marzę o ogródku, ogrodzie, no dobrze: o hektarach ogrodu! :))
UsuńKwiatki rzeczywiście zaszalały! Chyba z sympatii do Ciebie.
OdpowiedzUsuńDołączam się do nich.
Marta
Dziękuję:))
UsuńAlez piekne okazy! Podziwiam, u mnie na balkonie tylko zioła i to też liche, latem mam tam prawdziwą patelnie. Słońce tak praży, ze nawet kaktus nie dał rady:( Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:)) To może spróbować z jakimiś tropikalnymi roślinami? :))
UsuńWspaniala transformację zafundowalaś donicy! Wybornie się prezentuje i gdybyś nie wspomniała to przez moment bym jej nie podejrzewała iż nie jest "prawdziwa";)
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam jak pięknie będzie u Ciebie wiosną...
Wychowałam się w domu w wielkim ogrodem i tęskno mi do tych czasów. Rozumiem zatem Twoje marzenia:) Teraz, mieszkajac w duzym mieście, cieszę się każdym rodzajem napotkanej roślinności i ubolewam że doniczkowce nie lubią mojego mieszkania:( Mimo wszystko co jakis czas probuje i znosze do domu z nadzieja ze przetrwaja... Teraz mam najprawdziwsza rosiczke! i obserwujemy z synkiem czy juz cos "upolowala". Nie jest jednak chyba specjalnie głodna bo nie zwabia natretnych jeszcze w tym roku komarów. Łaskotana patyczkiem szybko zamyka swoje smocze paszcze ku uciesze młodego naukowca:) Ja sie natomiast cieszę że mam okazje pokazać synowi coś co sama widziałam w naturze tylko raz w życiu...
Pozdrowienia:)
Donica stoi dumna i nosa zadziera! Muszę dorobić w tym stylu donicę na świerk, aby jej nosa utrzeć! ;))
UsuńMówię Ci, jak ja bym się chciała wyżyć "twórczo" w ogrodzie!
Rosiczki zazdroszczę; nawet nie wiem czy u nas jest do dostania. Ale podejrzewam, że przy mojej szarańczy i kotach chyba by się biedna zestresowała, zamknęła w sobie i stała prawdziwą introwertyczką! :))
przez Ciebie jeszcze bardziej ogród mi się marzy.... :), ale teraz siedzę sobie w pracy z widokiem na bezmiar pól i lasów, a w domku z widokiem na park i może wreszcie pochowam donice sprzed kamienicy, bo chyba najwyższy czas :)
OdpowiedzUsuńP.S. ja też przestrzegam kalendarza księżycowego, ale w innych sferach :)
Widok z okna jest nie mniej ważny niż ogród. Cudownie mieć zieleń za oknami. wiem coś o tym, bo mam las. ;)
UsuńKalendarza używam też do podlewania kwiatów i robienia przetworów. Kiedyś nawet włosy obcinałam w dniach lwa! Ale nie ze wszystkim teraz nadążam, więc część rzeczy odpuszczam...
Pamiętaj, że namiętnie głosuję...
No i miałam"nosa"żeby tu dziś zajrzeć:)Nie zazdroszczę prac związanych z chowaniem letnich i wyciąganiem zimowych ciuszków dla takiej gromadki.Pamiętam doskonale,choć to było dawno.Inne tez były wtedy czasy.Dla starszego często szyłam lub dziergałam sama.Trzeba też było reperować a nie wyrzucać...
OdpowiedzUsuńTakie życie miało też swoje uroki,bo dużo się nauczyłam:)
Gratuluję Ewo pomysłu na donicę.Jesteś jak zwykle praktyczna,pomysłowa,
pracowita...Mogłabym tak jeszcze długo:)
A Twoje kwiatki to Cię po prostu bardzo lubią,bo doceniają opiekę i troskę.
Cebulki jednak radzę posadzić jeszcze przed listopadem.Choć może i będzie jeszcze ciepło.Dziś było pięknie ,aż trudno było uwierzyć,że to koniec października.Oby jak najwięcej takich słonecznych ,ciepłych dni,bo wtedy chce mi się żyć...
Widok z okna to też siła,która mnie napędza.Z jednej strony las,z drugiej przez lata obsadzane przeróżną zielenią i kwieciem ,ogródki sąsiadów.Jakże one przez te lata pozarastały:)A ja pamiętam glinę i gołe przestrzenie między naszymi domami.Czas...
Pozdrawiam .Olka
Zapomniałam wczoraj dopisać,że dzięki Tobie ,Ewo wróciły dawne wspomnienia ,kiedy chłopcy byli mali.Było ciężko,bo sama ich chowałam,ale to piękne wspomnienia...
OdpowiedzUsuńZapamiętaj każdą chwilę...:)
Olka
Najgorsze są prace domowe, których efektu nie widać, a wykonywać trzeba! Ot, taka - jak to się mówi - robota głupiego.
UsuńKiedyś było bardzo ciężko - bez pampersów, zupek ze słoiczka, ubranek w każdym kolorze i fasonie... A mimo to wraca się wspomnieniami i wcale nie są one straszne... Należy się wielki szacunek dla kobiet wychowujących dzieci (szczególnie samotnie) w tamtych trudnych czasach.
Uściski
Ewa
Cudowna donica i zrobiony kawał dobrej roboty :) Wiosną będzie czym oczy cieszyć :)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję! :)
UsuńPiękne są te donice. Masywne i w starym stylu. Super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe, że się Tobie podobają. :)
UsuńPozdrawiam
witam, bardzo podoba mi się Twój pomysł na nowy wizerunek donicy. Czy mogłabyś napisać czym ja przemalowałaś (dokładnie jaką farbą) i ile razy. Mam podobne donice i chciałabym je tak przerobić, żeby pasowały do bielonej wikliny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapadam w kolejne stronice Twojego bloga.
olga
Dziękuję Olgo i zapraszam serdecznie. Rozgość się. :)
UsuńDonicę malowałam farbami akrylowymi (do takich celów mogą być nawet te z marketu budowlanego, np. biała najtańsza). Uzyłam 2 kolorów - białej i szarej, które nanosiłam gąbką naprzemiennie nabierając kolory i rozcierając je wdłuż, czyli "na okrągło". :) Jeżeli masz plastikową donicę, to nie trzeba używać primerów, bo ona jest już porowata i farba dobrze się trzyma, ale jeśli myślisz o przerobiemiu ceramicznych, to koniecznie potrzebują one podkładu zanim zaczniesz nanosisz właściwą warstwę farby.
Mam nadzieję, ze Ci troszkę pomogłam. A jeśli nie bardzo, to wczesną wiosną przygotuję taki mini kursik, bo mam też jeszcze donicę w taki sposób do przerobienia.
Pozdrawiam
Ewa
Donica wyszła przepięknie! Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i pozdrawiam
Stara Winiarnia
To cieszę się bardzo. ;)
Usuń