Po powrocie ze wsi nie mogłam się jakoś zabrać za pisanie. W pierwszej kolejności czekały zwykłe prozaiczne czynności i domowe obowiązki. Nie chciałam wpaść do domu z poczuciem, że muszę to i muszę tamto, i jeszcze powinnam to i tamto... Chciałam przenieść trochę pozamiastowego spokoju do kołowrotka spraw codziennych. Nie udało się. Coraz częściej mam poczucie, że tu i tam to dwa różne światy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że patrzę na całą sytuację z perspektywy osoby zaganianej w mieście i jadącej na wieś, aby odpocząć. Gdybym tam mieszkała na stałe też bym musiała wykonywać te same czynności co w mieście - prać, sprzątać, gotować, zajmować się ogrodem i dowożeniem dzieci do szkół (a to już jest dużo większy problem niż kursowaniem w obrębie dobrze skomunikowanego trójmiasta, po którym za kilka lat dzieci będą mogły same się poruszać). Ale mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w mieście równowaga między pośpiechem a wyciszeniem została na stałe zaburzona. Łatwiej ją odzyskać wśród kojącej ciszy na wsi. Wiem to z autopsji. :) Powiem więcej: łatwiej tam znaleźć ciszę mimo takich samych jak w mieście okrzyków dziecięcych, mimo warkotu piły czy traktora, mimo szczekania psów! ;) Może tam prawa fizyki działają nieco inaczej i fale dźwiękowe rozchodzą się w odmienny sposób? Może tam istenieje jakaś odwrócona echolokacja? ;) A może odprężający ptasi śpiew jest najgłośniejszym dźwiękiem, tak że wszystkie inne wydają się być po prostu słabsze i mniej istotne?
Pogoda była gorsza niż w długi weekend, było chłodniej i zdecydowanie mniej słonecznie, dlatego zdjęć dziś będzie mało. W końcu wiosna znacznie się spóźniła, a wraz z nią również zimni ogrodnicy. Na szczęście padało tylko w nocy, ale wilgotne rześkie powietrze dało się odczuć do południa. Błogie lenistwo trzeba było owinąć kocem i ogrzać ciepłą herbatą. A jak jeszcze uatrakcyjniło się je puchową drożdżówką pani Alojzyny (2x taka blacha!), to już nic do szczęścia nie brakowało. A wiadomo, że długotrwałe leżenie w hamaku z książką i niekontrolowane raczenie się drożdżowym rarytasem bardzo korzystnie wpływa na figurę. ;)) Jak tak dalej pójdzie, kształty me (do tej pory nie rzucające się raczej w oczy) staną się zdecydowanie kobiece! :)) Ale kto by się tam przejmował takim szczegółem w tak sprzyjajacych okolicznościach przyrody? :))
Zapowiedź lata i stały bywalec Kajtek (zwróciłyście uwagę, jak łąka się zmieniła od długiego weekendu?) |
Na koniec standardowo (ale tym razem tylko jeden) ;) chustecznik. Chustecznik zardzewiały. ;) Dodałam mu lat preparatami Idea patina przeznaczonymi właśnie do tego celu. Muszę powiedzieć, że spodobało mi się "rdzewienie" i z całą pewnością coś jeszcze w tym stylu zrobię. Może to znak, że sama rdzewieję? ;))
Pozdrawiam Was serdecznie
łapiąca równowagę Ewa
Ewuniu pozdrawiam ciebie serdecznie właśnie ze wsi, z domku za miastem, gdzie przenieśliśmy się dwa latka temu :)))
OdpowiedzUsuńTwoje rdzewienie tak mi się spodobało, że chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej i bardziej konkretnie o tych preparatach.
Witam Cię Jomo w moich skromnych progach. :)
UsuńJak masz cudownie! Nawet nie wiesz, jak ja bym się chciała na pustkowie przenieść. ;)) Sympatycznie zazdroszczę wszystkim "wiejskim" szczęściarom. ;)
Wiesz, jak będę następnym razem coś rdzewić, to zrobię małe DIY.
Pa
Ja mam takie same wrażenie,że wieś to zupełnie inna kraina:)A zardzewiały chustecznik jest śliczny:)fajny efekt:)
OdpowiedzUsuńPrawda? Mimo swoich cieni i trudności, żyje się na pewno lepiej. Dla mnie.
UsuńDziękuję. ;) Tez mi się spodobało
dlatego ta wieś mi się tak marzy...taka codzienna, nie tylko weekendowa i w pracy ;)
OdpowiedzUsuńMnie też. I to bardzo. Czasami mam wrażenie, że się duszę w mieście. Potrzebuję ciszy, spokoju i naturalnego rytmu... Tylko przy mojej ferajnie, to nawet na wsi spokojnie nie byłoby. Mąż zawsze mi powtarza, że tu czy tam kołowrotek ten sam, bo mamy niezłą bandę. ;)) Ale może kiedyś... Pomarzyć można. :))
UsuńBuziaki
Zycie wiejske ma naprawde urok, marzy mi sie bardzo, choc na szczescie nie mieszkam w haotycznym miescie ale w malym miasteczku, to juz cos :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ten efekt zardzewialy,super!
Pozdeawiam!!
Małe miasteczka są bardzo urokliwe i tak jak piszesz, to już coś! :) Całkiem niezły kompromis.
UsuńDzięki Grażynko.
Pa
Ja teraz - jak wiesz - mieszkam na wsi,tylko trochę innej. W Polsce z dużego Wrocławia przeprowadziłam się do pobliskiego miasteczka, które tak naprawdę to wieś przypomina. I jest mi z tym dobrze. Jeszcze marzę, by nie pracować w mieście. Na razie dlatego delektuję się tym, co mam.
OdpowiedzUsuńTakiemu ciastu to i ja bym się nie oparła. Chustecznik rewelacyjny!
Wieś francuska, czy nawet małe miasteczko tam a u nas ma inny klimat. Mnie też byłoby dobrze. ;) Delektuj się, bo masz naprawdę cudny czas. :)
UsuńOch, mówię Ci, chyba musze zacząć cwiczyć. :)))
Dziękuję
Pa
Także odnoszę wrażenie, że wieś to inny świat. Tam czas płynie zupełnie inaczej. Może to złudne wrażenie, bo tak jak piszesz, jedziemy tam wypocząć. Niemniej jednak wieś to cudne miejsce i jeśli ma się okazje, warto ją odwiedzać :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie wszystko jest takie piękne, jak nam się wydaje, ale mino wszystko widzę więcej pozytywów.
UsuńPozdrawiam Kasieńko. :)
Kochana tak jak piszesz są wady i zalety:)ja mieszkając w małym miasteczku 6km od jego centrum czuje się dość wiejsko,wokoło zaledwie 15 domów...cisza i spokój,codziennie budzi mnie śpiew ptaków,wypuszczam kury i psa,popijam kawkę i wdycham świeże powietrze.ale bajka to jedno a drugie...no właśnie.auto to podstawa,zadaleko by dzieci mogły same do szkoły biegac więc jeżdżę w te i wewte jak szofer(co bardzo wkurza)owszem jak jest ładnie to spacerkiem idziemy ale zima??!!no cóż sama musiałam z pracy zrezygnować bo albo ja w zawodzie albo córki w szkole!!i tak bym mogła sporo napisać o plusach i minusach...gdzieś myślę że sie to równoważy.jednakże mnie samą miasto męczy niemiłosiernie.zwłaszcza spaliny i hałas.a moje córki bardzo chetnie by to wdychały i słuchały byle by miec wszędzie blisko...ach ... rozpisałam sie :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;*
No i to jest życie! Kurki, ogród, świrgot ptaków i codzienne troski, tyle, że inne. ;) A nie ciągła gonitwa z czasem i ściganie każdej minuty.
UsuńAle rozumiem Cię doskonale, bo sama jestem etatowym szoferem (całe szczęście, że uwielbiam prowadzić, bo chyba bym tego nie wytrzymała!). Codziennie odwożę dzieci do drugiego miasta i do Szkoły Muzycznej do centrum. Czasami mam szczerze dość. Wtedy mąż mi uświadamia, że na wsi miałabym tak aż do pełnoletności dzieci! :)) A najmłodsze ma 4 latka. Brr! Teraz dzieci są chętne do przeprowadzki na wieś, ale za 5 lat już tak różowo nie będzie... Też by wolały wdychać miejskie spaliny byle z kolegami i koleżankami. Cóż, dla mnie w wieku nastoletnim wyjazd na stałe na wieś, to byłaby straszliwa kara. :))
Mam ten sam problem - albo moja praca zawodowa, albo dzieci kształcenie. W moim przypadku nie da się tego pogodzić.
Ewelinko, jak przyjdzie Ci ponarzekać na trudy dnia wiejskiego, to pomyśl, ze ja chętnie bym się z Tobą zamieniła, bo mnie też miasto męczy. :)) I jak wyobrazisz sobie siebie w środku betonów, to od razu chandra przejdzie! ;))
Buziaczki
wieś to zupełnie inny świat, bez pośpiech, bez pędu, piękne zdjęcia :) A chustecznik śliczny, taki inny, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńInny, inny... ;)
UsuńDziękuję
Masz rację- rownowaga w mieście zostala niestety na stałe zaburzona... Przesylam ci wiejską energię:)
OdpowiedzUsuńChwytam ją objema rękami! :))
UsuńWitaj Też jeżdżę na wieś naładować akumulatory.Też zauważyłam że tam jakoś inaczej biegnie czas . Jakoś wolniej.
OdpowiedzUsuńSerwotnik wyszedł super.Pozdrawiam.
Nigdzie tak nie potrafię naładować się pozytywnie jak tam. ;)
UsuńDzięki, pa
W inny świat nas przeniosłaś, piękne zdjęcia, ja co dwa tygodnie na wsi ląduję u mojej kochanej babci, uwielbiam te krajobrazy i ten spokój panujący tam.... niepowtarzalny....
OdpowiedzUsuńChustecznik cudeńko!!!!!!
No to teraz wiem , skąd Ty czerpiesz tyle pozytywnej energii! :)))
UsuńDzięki, pa
Jak ja dawno bocianów nie widziałam. Piękna ta Twoja wieś! Zgadzam się z Tobą, że w mieście tak się nie wypoczywa jak na wsi.
OdpowiedzUsuńChustecznik bardzo oryginalny i piękny!
To chociaż tutaj mogłąś przypomnieć sobie o polskich boćkach. ;))
UsuńNiestety, nie da się tak wypocząc jak na wsi.
Pa, ściskam Cię mocno.
Ewuniu,
OdpowiedzUsuńnie da się przenieść spokoju skądkolwiek do kołowrotka spraw codziennych, ale kołowrotek spraw codziennych skutecznie skasuje spokój pozamiejski, wiejski, leśny, puszczański i pustynny :-). W domu, gdziekolwiek by był, zawsze obowiązki codzienne mają pierwszeństwo. Czas dla Pani na wyciszenie i chwilkę zadumy jest dopiero gdy dzieci śpią, wszystko wokół wyczyszczone, umyte, wyprane, ułożone, ugotowane, kupione, sprawdzone i jeszcze przygotowane na jutro. Już za kilka lat, kiedy dzieci nieco się usamodzielnią, zacznie wracać równowaga między pośpiechem a wyciszeniem się i doceni Pani zalety obecnego mieszkania. Przedwczoraj wyszłam z warzywniaka (tego koło kościoła) i oniemiałam z zachwytu: nad dachami pobliskich domów majestatycznie kreślił koła bocian, obok z ścigały się jakieś dwa małe ptaszki a chmury na niebie tworzyły kłębowiska bieli i szarości jak nad Paryżem.
Podziwiam wszystkie cudowności, które potrafi Pani rączkami wyczarować, jest Pani niezwykła :-)
serdecznie pozdrawiam
Ela
Naprawdę u nas fruwał sobie bociek? Pewnie gdzieś z obrzeży Łanowej. ;)) Szkoda, że nie widziałam.
UsuńA co do spokoju i kołowrotka - to dylemat typu mieć ciastko i je zjeść. ;) No nie da się po prostu. Wiem o tym, że na wsi byłoby zdecydowanie trudniej żyć, a i roboty "przy obejściu" więcej... :)) Po prostu coś za coś. U mnie priorytety wyznaczają dzieci i decyzje, jakie podejmuję mają na względzie przede wszystkim ich dobro, ale tęsknota za życiem na wsi jest coraz silniejsza i bardziej obsesyjna. Ech...
Uściski przesyłam, pa
Fajne fotki! Jak się je ogląda to ma się wrażenie, że wszystko na nich pachnie:))) A chustecznik wygląda jak prawdziwy antyk:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Liduś, to miłe. A zapach jest rzeczywiście cudowny.
UsuńAntyk co to przeleżał zakopany ziemi od wojny! ;)))
Buziaki
ależ piękne zdjęcia .. maki - chciałbym 'wskoczyć' do tego zdjęcia ..
OdpowiedzUsuńi bocian taki nasz właśnie ... serdeczne pozdrowienia :^)
Wskakuj! ;)
UsuńPozdrawiam
Troszkę chyba mnie nie było:)bo znowu wyjechałaś:)a przecież dopiero co śliniłam sie do pączków pani Alojzyny:)
OdpowiedzUsuńRdzewienia cudne!!!
Ewciu prześlij mi proszę swój adres w związku z podaj dalej
Oj tam, oj tam. ;) Pamiętam i szczerze mówiąc, wkejając zdjęcia tej drożdżówki myslałam, właśnie o Tobie. ;)
UsuńJuz piszę...
Pa
No ni episzę, bo go znaleźć nie mogę... :(
UsuńCzekam w takim razie na przepisy:)
UsuńJak trafnie to wszystko ujęłaś...ja wyjechałam na wieś mieszkać ale pracy mam jednak więcej niż w mieście, ogród, obejście domu, znaleźć czas na ploty przez płot o krzewuszkach o bzie, o tym ze przymarzły lawendy...i kury sąsiadki gorzej niosą ! Wobec tego cały ten miastowy zgiełk i jęk jest nieistotny..czas płynie inaczej
OdpowiedzUsuńJednak często w pędzie codziennym tkwię ...miedzy garnkami, pracą , przedszkolem, dojazdem do miasta...Ale ten dźwięk ćwierkający z pola , te kwiaty w ogrodzie są zawsze jak malutka chwila wytchnienia...wystarczy spojrzenie
już teraz nie potrafiłabym do miasta wrócić.
Skrzyneczka na chusteczki zapiera dech w piersiach..bardzo w moim guście ! Cudna
Ślicznie napisane i mądrze. Pracy jest na pewno więcej i więcej trzeba włożyć wysiłku, aby życie na wsi było takie jak sobie wymarzyliśmy. To spore wyzwanie. Jednak tak, jak piszesz wystarczy chwila, jedno spojrzenie dookoła i trud zostaje zrekompensowany. Wierzę, że już w miescie nie znalazłabyś dla siebie miejsca.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Przepiękny chustecznik, bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuń