poniedziałek, 12 października 2015

Już październik

...i ta jesień rozpostarła melancholii smutny woal... 

jak śpiewał cudny Wiesław Michnikowski. ;) Ale póki co, to melancholii nie widać na horyzoncie, a i smutny wcale nie jest, bo jak do tej pory pogoda jest wspaniała. Nie do wiary, ale nie pożółkły jeszcze liście ani brzóz, ani klonów! Jedno co się zgadza, to październik. ;) I że niewątpliwie jest już jesień. Piękna, nie złota, lecz jeszcze całkiem kolorowa, letnio-schyłkowa. Tylko ogniki mrugające do mnie krasnymi oczkami, gdy skręcam do szkoły, kaskady czerwonego wina spływające ze ścian budynków i ogrodzeń, jarzębiny wystrojone w korale, zimne poranki i zimne wieczory, przypominają że dotarłam już do jesieni. Dziś przed południem, gdy na tarasie rozwieszałam pranie, w promieniach słońca ujrzałam moją październikową jesień jeszcze całą w rozkwicie... Złapałam za aparat i zupełnie niespodziewanie dla siebie wróciłam na łamy bloga. ;)


Moja pierwsza w życiu ogrodniczki malutka dalia zajęła dla siebie całą donicę i kwitła, kwitła, kwitła...

Hortensja, która w zeszłym roku tak mnie zachwyciła, że poświęciłam jej jednej mini post, w tym rozszalała się i znacznie zwiększyła swą objętość (jak zresztą wszystkie moje hortensje w tym roku).



Moja jesień, wbrew prognozom, wciąż zawiązuje pączki jednocześnie tworząc nasiona.




A coraz bardziej przerzedzające się pelargonie nadal odwiedzają senne motyle.



Goździki, w których się zakochałam, bo pięknie pachną i kwitną nieprzerwanie od maja aż do teraz. I gdy mróz ich nie zetnie, to widać, że zamierzają kwitnąć jeszcze dłużej.


Stokrotki afrykańskie nie przejmują się, że afrykańskich temperatur już nie uświadczą. ;)


Hmm, ja tu o kwiatkach i motylkach, a od dwóch i pół miesiąca wszelki słuch o mnie zaginął. A kiedy znów będzie słychać - nie wiem. Ciężki to będzie rok, bo czasochłonny. Najstarsze kończy szóstą klasę w obu szkołach, czyli czekają go/nas ;) testy kompetencji tu i tam oraz dyplom z instrumentu. Średnie kończy trzecią klasę i ma w tym roku komunię. A najmłodsze zaczęło pierwszą klasę i właśnie od ponad godziny siedzi obok mnie i pisze jedną stronę wyrazów: mata i tama. I jeszcze nie skończyło. Za to strasznie w tym czasie (aż dwukrotnie) zgłodniało, więc zjadło kanapki, potem spragnione okazało się okrutnie, więc gulgocze herbatą przy każdym łyku... A jeszcze religia czeka do pokolorowania! I kiedy ja mam pisać?

Od paru miesięcy żyję też w dwóch równoległych światach, ale to już jest temat na zupełnie inną opowieść.


Pozdrawiam ciepłojesiennie
Ewa

P.S.
Chyba czas umyć w końcu okno balkonowe, bo nie mogę siedząc przy stole łapać w kadr ptaszków przylatujących do stołówki, gdyż okno od pewnego czasu służy jako tablica ważnych ogłoszeń...:)


E.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...