Dziś pokażę scrapki spod mojej mizernej i niedoświadczonej łapki (że pozwolę sobie sparafrazować tytuły postów zamieszczane przez wspaniałą i jak najbardziej doświadczoną w tym temacie Jagodziankę. ;) A mianowicie dwie kolejne kartki, które zrobiłam oczywiście "z okazji". Numer 2 był dla nauczycielki pianina z Ogniska Muzycznego, do którego chodzą moje dzieci. Chciałam, by tematem nawiązywała do muzyki, a kolorem pasowała do wnętrza (bo wiem, że większość dowodów sympatii są eksponowane w salonie przy kominku). ;) Nawet te nie grzeszące wielką urodą, tak jak moja kartka, ale wszystkie są przecież z serca! ;))
Numer 3 to kartka urodzinowa jubileuszowa. Tu z kolei miałam dowolność, nie ograniczała mnie kolorystyka, ani żadne inne założenia. Chciałam jedynie, aby była nieco bardziej urodziwa niż poprzedniczki. :))) To znaczy, bardzo się starałam, by nie wyszła brzydziej (albowiem z moim bogatym doświadczeniem w tej dziedzinie wszystko jest możliwe), ale nie najlepiej mi to wychodzi. ;) Pocieszam się, że to początki, a i czasu brak na zgłębianie tajników i latanie po tutorialach. Trudno.
Podsumowując dzisiejszy super krótki post: samodzielne tworzenie kartek scrapowych jest zajęciem przyprawiającym mnie o palpitację serca, drżenie rąk, zawroty głowy, zabiera mnie na szczyty euforii i strąca na dno załamania nerwowego. Żadna z blogowych koleżanek nie pisała o takich objawach i nie przestrzegała, ze takie mogą być początki. Zastanawiam się czy powinnam to skonsultować z farmaceutą, czy dać sobie jednak ze scrapkami spokój? Zdrowie psychiczne za cenę scrapowych kartek!
Żegnam się mieszanymi uczuciami co do mojej dzisiejszej hobbistycznej działalności.
Do poczytania następnym razem
Ewa