Dziś coś mnie tknęło i zerknęłam na bloga. O, Matulu, miesiąc cały wisi mój chorobowy post, a wokół lato, wakacje, urlopy, ogrody. Jest sielsko, twórczo i leniwie, ;) jak to o tej porze roku bywa. No nie, przecież moja kotka nie może do jesieni leżeć na niedokończonym pledzie! Muszę/trzeba/powinnam/wypada się odezwać. Mam tyle rozpoczętych postów, tyle tematów, pomysłów - tylko usiąść i dokończyć. Ale nie mogę, a nie chcę się zmuszać, czy pisać na siłę. Tylko posty (jak zresztą każdy tekst) pisane z potrzeby serca maja to "coś", tę energię autora, która potrafi emanować z ekranu komputera, są żywe, plastyczne, bez względu na to czy są radosne, czy smutne. Na pewno wiecie o co mi chodzi i myślę, że się ze mną zgodzicie.
Dlatego pojawiam się na króciutko, żeby podziękować za Waszą obecność mimo braku mojej i po prostu poinformować o wakacyjnej przerwie w pisaniu. Mam nadzieję, że wrócę rozpędzona jak pendolino z wieloma ciekawymi postowymi wagonikami. ;) A tymczasem znikam w stan zawieszenia. Bo czasami ze wszystkich dostępnych rzeczy, wystarczy człowiekowi tylko... wdech i wydech. I właśnie tym przez jakiś czas jeszcze się pozajmuję. Wdech, wydech...
Pozdrawiam Was najczulej
Ewa