Znów przyszedł do mnie anioł. Po prostu przyszedł i usiadł bez słowa. Czasem tak robi, gdy kapryśne potwory rozpaczliwie chcą się wydostać. Serce łomotaniem niebezpiecznie przyspiesza plus. Szamocze się jak ptak uwięziony w klatce z żeber. Dudnienie afrykańskich bębnów niesie się echem po uśpionej wiosce ciała. Nie muszę patrzeć na zegarek, wiem, że jest po trzeciej. I wiem, że to nie serce, ono wciąż pogrążone jest we śnie.
„Ciche jest dno mego morza: któż by odgadł, że kryją się na nim kapryśne potwory!"*
Znam je. Na pamięć. Każde. A najsilniej te śródnocne, co wżerają się do wnętrza wnętrzności, roztapiają w szpiku, by krążyć po ciele i wraz z obiegiem roznosić truciznę. Te, co wnikają do czeluści duszy, by rozpłynąć się jak mgła, która wiecznie się odradza. Lecz udaję, że ich nie ma. Udaję, że ignoruję. Ciche jest dno mego morza i nieruchoma powierzchnia.
Nigdy pierwszy się nie odzywa. Siada na brzegu łóżka, przygląda mi się uważnie i czeka. Na wybuch gniewu lub schyłek płaczu, na odrodzenie złości czy karę lekceważenia. Czasem na ponowny sen. A czasem znika bez słowa. Anioł zawsze wie, co należy zrobić, lecz nigdy nie daje jasnej odpowiedzi. Pewnie nie może. Wolno mu tylko podpowiadać.
- Zabierz je, nie lubię ich.
- Nie mogę, odpowiedział anioł - nie są moje.
- Moje też nie...
- Jeśli nie należą do Ciebie, to je wypuść. Porzuć, zgub lub zamień. Otwórz bramy i oddaj to, co nosisz w środku.
- Tylko jak i po co, skoro i tak wrócą?
- Jeżeli wracają, to znaczy że nie rozwiązałaś jeszcze wszystkich zagadek.
„Nieporuszona jest ma głębia, jednakże lśni się ona od pływających zagadek i uśmiechów."*
A ile ich jeszcze jest? Czy tyle, ile uśmiechów? Któż by odgadł!
Ewa
*F. Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra"