Od pewnego czasu coraz częściej natrafiam na opinie, że podstawą bloga
są zdjęcia. Nie ważny jest tekst, a przynajmniej nie tak ważny jak
obrazki. Ranga fotografii jest dużo wyższa niż ranga tekstu, bo
odwiedzający bloga nie lubią się męczyć czytaniem! Muszę się przyznać,
że nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy, bym obejrzała jedynie zdjęcia nie
czytając ani słowa. Ale to mnie się nie zdarzyło i wcale nie oznacza, że trend jest inny. Zbyt wiele stron do przejrzenia, zbyt mało
czasu - rozumiem, że to wymusza pewne zmiany. Ale sama nie wiem, co
sądzić o powrocie do pisma obrazkowego. Zgadzam się, że zdjęcia są
ważne, nawet bardzo, ale dla mnie są one nadal uzupełnieniem treści. Nawet jeśli zdjęcia stanowią 90% całości, to są one wciąż dodatkiem do zamieszczanego tekstu a nie odwrotnie. To, co zawarte w literach i to, co pomiędzy nimi buduje przekaz.
Gdy odwiedzasz czyjś blog już dłuższy
czas, wiesz gdzie ta osoba trzyma buty w przedpokoju, jaką ma kanapę i
dywan, w jakim wazonie stoją kwiaty na kuchennym parapecie. Wiesz jak
wyglądają dzieci, jak pies czy kot, a jak grządki w ogródku. Znasz
ulubione miseczki, ramki na ścianie i lampę nad stołem. To wszystko odkrywasz ze zdjęć właśnie. Ale między
pojemnikiem na szczoteczki do zębów a wzorem pościeli w sypialni kryje się coś
znacznie więcej. Bo nawet, gdy nigdy nie widziałeś żadnej z tych rzeczy,
to gdy odwiedzasz czyjś blog już dłuższy czas, wchodzisz w ten świat.
Wchodzisz w intymność tej osoby, w jej myśli, pragnienia, w jej
wrażliwość i temperament. Nawet gdy pisze na ściśle określony temat i
pisze mało, a najmniej o sobie, to i tak z tej niejawności można wydobyć
poufne cząstki duszy (bez względu na to ile będzie dodanych zdjęć). Wystarczy wczytać się w to, co pisze. Tylko trzeba chcieć się wczytać. A potem można nacieszyć oczy obrazkami. :)
Pozdrawiam ciepło
Ewa