poniedziałek, 29 czerwca 2015

Plany na początek wakacji

Czerwiec od paru lat (ze względu na moc okołodziecięcych atrakcji) nazywany jest przeze mnie z przekąsem "atrakcyjnym czerwcem" - na zasadzie skojarzenia z Atrakcyjnym Kazimierzem. :)) Na inne atrakcje w czerwcu czasu już nie starcza, w tym również na ogarnięcie domu. Dlatego teraz, gdy wakacje oficjalnie są już rozpoczęte, to uprzejmie donoszę, że wyprawiwszy "Czekoladki" na kilka dni spokojnie mogę zająć się sprzątaniem! :)



Jakby ktoś się zastanawiał dlaczego akurat takie ambitne mam plany na początek wakacji, to teraz rozumie. ;)))

Buziaki już wakacyjne
Jeszcze dam znać, a teraz zabieram się za robotę!
Ewa




wtorek, 23 czerwca 2015

Nie wiem

Maleńki bratek rośnie samotnie w wielkiej donicy z bzem. Jego zaskoczony wzrok każdego dnia próbuje znaleźć na wysokim niebie odpowiedź na wszystkie swoje ważne pytania? Czy zastanawia się nad upływem czasu? Nie wiem...


Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Nie mam bladego pojęcia, o zielonym nie wspominając. Po prostu nie wiem i już. Może inni wiedzą, tego też nie wiem. Ale wiem, że ja nie wiem, i że tak już zostanie. Bo czy ktoś wie dlaczego czas przyspieszył? Co tak podniosło ciśnienie wszechświata, że adrenalina skoczyła naszej planecie? Gdy szybciej bije serce, szybciej krąży krew. A przyspieszone "bicie serca" Ziemi oznacza szybszy upływ czasu.* Czy ktoś to jeszcze dostrzegł oprócz mnie?


Według naukowców ta zmiana może zostać niezauważona, gdyż nasza zdolność postrzegania upływu czasu potrafi takie zakłócenie zneutralizować. Postrzeganie czasu związane jest ze świadomością, a moja percepcja jakoś nie chce niczego wyrównywać. Za to dręczy mnie i męczy nieustannie wskazując, że obecnie wszystko mija zbyt szybko, w niezgodny z dotychczasowym porządkiem sposób. To, że coś z tym czasem jest nie tak, zauważam już od pewnego czasu. ;) Nieraz o tym przy jakiejś okazji wspominałam (bo jestem zafascynowana czasem jako zjawiskiem). I wcale nie chodzi o nadmiar obowiązków - o dzieci i ich zajęcia, o dom i zwierzęta, o ogród i szereg innych prac. Nie, to jest po prostu życie. Wiele osób ma takie lub podobne, lub równie zajęte. Tak było zawsze, jest i będzie. Nie o to chodzi.

Każdy żywy organizm w naturalny sposób jest dostrojony do pulsu naszej planety. Jesteśmy jej częścią, podlegamy jej prawom, dostosowujemy się do jej rytmu. Czy tego chcemy czy nie. I nie jest ważne jak bardzo się od niej odwróciliśmy, zapomnieliśmy o jedności, uwierzyliśmy we własne nad nią panowanie. Człowiek jest osadzony w czasoprzestrzeni, a czas nie jest pusty, jest treścią wypełnioną energią. Nie mamy wpływu na to, że wszechświat postanowił się rozszerzyć zabierając nam czas. Ale wciąż mamy wpływ na treść, jaką wypełnimy nasz czas - owo wieczne teraz, które teraz po prostu posuwa się szybciej naprzód. ;) A skoro mamy mniej czasu, czy to znaczy, że trzeba będzie nadać wszystkiemu nowy sens? Może.., tego jeszcze nie wiem.
Czas i przestrzeń na jednej łodydze :))

Tymczasem pozdrawiam :))
Ewa

* Zjawisko to jest związane z rezonanasem Schumanna, czyli elektromagnetyczną częstotliwością drgań Ziemi (zwaną też pulsem Ziemi), która przez tysiące lat utrzymywała się na stałym poziomie 7,86 Hz. Jako ciekawostkę powiem, że dokładnie tyle wynosi częstotliwość fal alfa naszego mózgu - to najlepszy dowód na integrację człowieka z Naturą. :) Podobno 50 Hz to tzw. "mózg Zen" - poziom oświecenia. Od 1986 roku odnotowuje się stały wzrost częstotliwości i obecnie znajduje się na poziomie około 16 Hz. Czyżby początek zmian dojrzałości świadomości ludzkiej? Nie wiem...

P.S. 1
Komu minął maj i czerwiec jakby to był jeden miesiąc, a nie dwa? Ja nie mogę uwierzyć, że lipiec już stoi w progu! :)

P.S. 2
Czerwiec jest dla mnie od paru ładnych lat najszybciej przemijającym miesiącem i rezonans Schumanna raczej nie ma z tym nic wspólnego! :))

E.

czwartek, 11 czerwca 2015

O poranku

O wiosennym poranku, kiedy cisza kładzie się do snu, lubię wsłuchać się w szelest sypanych ziaren do karmnika. Trzy pełne garści, nic wielkiego - niemy znak miłości dla skrzydlatych przyjaciół. One odwdzięczają się odwiedzając mnie przez cały dzień. I to one, swoimi ćwierknięciami, wzywają rano słońce. A słońce zna język ptaków.



Chwilę później, kiedy siedzę na wprost okna, lubię patrzeć, jak pierwsze promienie słońca figlarnie wślizgują się na balkon. Wspinają się lekko po krzaku bzu splatając sobą jego gałęzie i tworząc na drewnianym płotku koronkową mereżkę światła. 


Zaglądają między liście winobluszczu, skaczą po kwiatach, kładą się na pąkach lawendowej róży. Budzą dzwonki i stokrotki, głaszczą kocie myśli. Śledzę pilnie ich wędrówkę, ich zabawę, a może pracę? A potem nagle znikają zabierając ze sobą cienie. Nie wiadomo jak, ani gdzie. Jedna chwila nieuwagi i już ich nie ma. Wypełniły sobą dzień i zniknęły, zostawiając po sobie jasne echo.


Dziś o poranku pomyślałam sobie, że gdyby Bóg dał mi wybór, pod jaką postacią chcę wrócić na Ziemię - mogłabym być światłem. Byłabym jednym z miliardów promieni, tak jak teraz jestem jednym z miliardów ludzi. Miałabym świetliste zadanie do wypełnienia każdego dnia, o którym bym nic nie wiedziała. Zupełnie jak teraz. Ale będąc promieniem, wiedza ta do niczego nie byłaby mi potrzebna. Za to rozumiałabym szum drzew i wiedziała o czym śpiewają ptaki. Mogłabym przeniknąć ciszę i zajrzeć w głąb morza. Mogłabym biec między gwiazdami aż na skraj wszechświata, albo malować piegi na dziecięcej buzi. W czasie tej wiecznej, niekończącej się wędrówki, zawsze mogłabym zatrzymać się na chwilę, by odpocząć na najwyższych szczytach gór, albo pokołysać się na najmniejszych źdźbłach traw. Tkałabym kilimy ze światłocieni oraz senne marzenia na rozgrzanej plaży. Umiałabym pewnie także poparzyć, spalić lasy, wysuszyć źródła, ale również rozgrzać ludzkie serca oraz nasiona uśpione w glebie, by pękły odsłaniając to, co najcenniejsze.
Tak, mogłabym być światłem o poranku... 


Wszystkiego dobrego na nowy dzień
Ewa



sobota, 6 czerwca 2015

Działkowe zmiany

Nie wiem kiedy w tym roku minął maj? Pewnie gdzieś boczkiem przebiegł kryjąc się przed deszczem między zieleniejącymi liśćmi. Wpadłam z impetem w objęcia czerwca, choć chętnie jeszcze pobyłabym w maju. Mimo, że maj w tym roku bogaty był w projekty, zmiany i ospy. ;)) Projekty, jak to projekty wymagają pracy i wysiłku, zmiany często bywają bolesne, a ospy, jak wiadomo - swędzące. ;)


Jednym z działań majowych było zakończenie remontu kuchni na działce. Trwało to niemiłosiernie długo, ale jak remont wykonuje mąż, którego ciągle nie ma, a ja utrudniam robotę (TU pisałam o wędrującym rozumie majową porą), to nie ma co się dziwić. Poza tym w zeszłym sezonie skupiłam się na porządkowaniu terenu i reaktywacji zieleni, bo najbardziej zależało mi na tym, by jak najszybciej móc cieszyć się kolorowymi zakątkami. Posadzone jesienią cebulki tulipanów i szafirków pięknie zakwitły. Tak było na początku maja...


Mam nadzieję, że szafirki będą się dalej rozsiewać i z roku na rok będzie ich coraz więcej. Dla tych co pamiętają moje jesienne plany - niestety żaden niebieski tulipan nigdzie się nie objawił. :(

Majowe wspomnienie

Oczywiście po tulipanach nie ma już śladu, za to po remoncie jest! :) Tak więc, po roku czasu, ogłaszam, że stało się i kuchnia już gotowa! :) 


Na pierwszym zdjęciu u góry widać jak wyglądała kuchnia, gdy kupowaliśmy działkę... Cóż, stylem nieco odbiegała od moich wyobrażeń. ;)


Przenieśliśmy zlew (nazywany przez męża żartobliwie pisuarem) pod okno i utworzyliśmy jeden ciąg roboczy.


Wymieniliśmy meble, instalację elektryczną i wodną oraz ściany. ;) Podłogi nie dało się wymienić - żeby meble trzymały poziom trzeba je było ustawić na specjalnie zbudowanym podeście. Brakuje jeszcze listew przysufitowych i dekoracyjnych elementów wykończeniowych, ale gruba robota została zakończona.

Tapeta przy wejściu również się nie ostała. ;)


Tymczasem przyroda nie czeka na zmiany, tylko czyni swą powinność we właściwym czasie. ;) Na przykład chwasty nie pytają czy mogą, po prostu rosną. :0


A tu już po wypieleniu...
Teraz widać dalię i goździki
Ostróżka i szałwia w gotowości
Lawendowe róże, floksy oraz dorodny chrzan ;)
I lwia paszcza 
Łubiny zaczynają festiwal, a powojniki obsypane są mnóstwem pączków

I takie oto między innymi działkowe zmiany miały miejsce w maju. :) Nie nadążam, Kochani, za czasem, dlatego dziś w takim reporterskim skrócie. Mam nadzieję, że czerwiec da odetchnąć, chociaż cały kolejny tydzień mam totalnie zatkany, a to już przecież będzie połowa miesiąca. Jakbym się nie pokazywała, to znaczy, że gdzieś w tym zatkanym czerwcu utknęłam. :)

Pozdrawiam już czerwcowo i znikam znów na cały dzień
Ewa


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...