Długo mnie nie było, zbyt długo. Poczułam, że muszę się odezwać, że powinnam. Chcę się odezwać, ale nie bardzo wiem, co mam napisać. Trzy miesiące przerwy to naprawdę dużo. Wypada się z rytmu, żeby nie powiedzieć z obiegu. ;) Wiele myślałam o dalszym blogowaniu, nie tylko w ciągu tych ostatnich miesięcy, ale już wcześniej. A teraz, gdy tak wiele się przez ten ostatni czas u mnie zmieniło, naprawdę nie wiem czy wracać.
Powiem szczerze: chciałam się dziś pożegnać. Nie chciałam dłużej tak bez żadnego słowa zanikać. Ale jakie tu słowa napisać? Nie znajduję żadnych najwłaściwszych. Cztery lata blogowania to nie jest szczególnie dużo, ale też nie mało. Po dość długim okresie adaptacji, poczułam w końcu przynależność do tej wirtualnej sfery, pewną swobodę przebywania w tym miejscu. Poczułam, że to też jest moje miejsce, mój kawałek podłogi. Na dodatek bardzo polubiłam ten kawałek. ;) Gdy tylko zobaczę na mojej liście "otwarte drzwi", korzystam z zaproszenia z przyjemnością i wpadam na zaprzyjaźnione blogi. I do mnie też wpadają cudowne osoby. Wytworzyła się więź, przynajmniej ja to tak odczuwam, z której ciężko jest zrezygnować. Mam też zaczętych, a mówiąc wprost to rozgrzebanych, kilka postów oraz mnóstwo prac niesfotografowanych jeszcze... szkoda mi tego nie dokończyć. Blog mobilizuje, pozytywnie podkręca do działania, podsuwa nowe pomysły - to dobrze stymuluje szare komórki, bez dwóch zdań, ;) ale...
Z drugiej strony, nie daję rady ogarniać wszystkiego tak, jak bym chciała, być wszędzie tam, gdzie bym chciała być i pisać tyle, ile bym chciała. Blogosfera rządzi się swoimi prawami, a ja nie jestem w stanie ich wszystkich przestrzegać. Głównym przeciwnikiem jest czas. A tego mi teraz baaardzo brakuje. Drugim przeciwnikiem jest tematyka - wciąż nie wiem, czy to o czym piszę rzeczywiście jest tak ważne, by o tym pisać? :) Pasje, zainteresowania, hobby - to wszystko do czego nas ciągnie, by się nauczyć, poznać, czy spróbować jest oczywiście istotną częścią naszej codzienności, to są przyprawy, które nadają jej smak, to dobrze, gdy są. Moich przypraw wciąż przybywa, ale wiem, że to tylko dodatek do głównej potrawy - życia. To nim przede wszystkim mamy się uważnie, bez pośpiechu delektować. Nauczyć się odróżniać i akceptować smaki nawet, gdy natrafimy na kęs mało zjadliwy, co jest normą w tej wyszukanej potrawie :) (ale od czego są przyprawy!). Tylko żeby zaraz o tym pisać?! :)))
Wydarzenia, jakie nastąpiły w moim życiu, manifestują się zmianami, które wciąż oswajam i próbuję się do nich dostosować - stąd moje milczenie. Ale wciąż potrzebny jest mi czas... <3
No i jak tu się pożegnać? I dokąd teraz?
Kochane Moje, dziękuję za Waszą obecność, za Wasze towarzystwo, za Wasze inspiracje, za dzielenie się cząstką Waszego życia, za to, że jesteście! Dziękuję!!!
Wasza Ewa