wtorek, 5 września 2017

Tęsknota

Gdy jedno z serc, które cię stworzyło gaśnie, twoje też zapada się w ciszę.

Z zakątków niezmierzonej jego przestrzeni ulatują pełne miłości cząsteczki, by odszukać i pożegnać co odeszło.

W tym czasie ciało pozostaje w fazie nowiu - patrzy, lecz nie dostrzega, czuje, lecz nie odczuwa, słyszy, ale nie słucha.

Jest, choć go nie ma.

Chodzi, je, rozmawia, uśmiecha się.

I zza czarnej zasłony nieba wypatruje powrotu niezbędnych do życia cząstek.

Bo wie, że wrócą.

I oswaja tęsknotę.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Przedsionek - mini, mini ;)

Dziś Was zaskoczę, a może wcale nie? W każdym razie siebie samą zaskoczyłam. :)) Chcę dzisiaj pokazać Wam zupełnie coś innego. Moją nową miłość. ;) Nigdy nie wiadomo kiedy i kogo dosięgnie strzała amora. Oraz jaka to będzie strzała! :) 

Miniatury 1:12

Zanim przejdę do meritum, zdradzę Wam coś: jako dziecko uwielbiałam lalki. Miałam ich całe mnóstwo, co w czasach PRLu wcale nie było takie oczywiste jak dziś! Nie były to Barbie (o których oczywiście marzyłam), tylko najzwyklejsze lalki, jakie można wtedy było znaleźć w sklepach. Na pytanie co chciałabym dostać na urodziny/imieniny/od Mikołaja - odpowiedź zawsze była jedna - lalkę. Młodsze czytelniczki pewnie nie zdają sobie sprawy ile musiała się za każdym razem nabiegać moja mama, by znaleźć ów prezent i to nieszpetny. ;) A radość z "niespodzianki" też była zawsze ta sama - ogromna i prawdziwa! Dla małych laleczek miałam pokoiki zrobione w regale - każda półka, to było inne pomieszczenie. Jak ja marzyłam o prawdziwym domku dla lalek!

Miniatury kolekcjonerskie

Wiecie dobrze, że marzenia to moja specjalność. A czy wiecie, że z nich nie wyrastam? ;) Nie zostawiam moich marzeń, tylko dlatego że stałam się dorosła, nie porzucam ich dlatego, że są nieosiągalne. Nie można mylić marzeń z planami. Plany realizujemy, marzenia pozostają marzeniami, ponieważ nie wiemy kiedy i czy się spełnią - to cała ich magia. Czasami marzenia spełniają się po wielu latach. ;)

skala 1:12
Pomysł na miniaturę chodził mi po głowie na poważnie już od ponad roku, a iskrą zapalną był zachwyt nad wystawą domków dla lalek podczas wakacji spędzanych w Danii (jeżeli ktoś ma ochotę zajrzeć, to TUTAJ  o tym pisałam). I tak sobie dojrzewał i dojrzewał, a ja przeglądałam strony internetowe i blogi zbierając informacje i podpatrując wykonanie. Aż nadszedł ten dzień. ;))) Czyli kolejna iskra podpalająca lont, a mianowicie wyzwanie w Art-Piaskownicy pt. Miniaturowy świat.  Praca mogła być wykonana w dowolnej technice, ale ja wiedziałam, że to był sygnał od Wszechświata, by w końcu zmobilizować się i zrealizować moje małe marzenie. :) 


Wiedziałam też, że gdybym się chciała zabrać za prawdziwy domek, nie zdążyłabym do 24. sierpnia na wyzwanie. Miałabym pewnie do pokazania może bryłę budynku, ;) dlatego postanowiłam rozpocząć przygodę z miniaturą od fragmentu miniatury. :)) A żeby nie zaczynać od środka, czyli nie wprowadzać gości od razu do salonu, to zapraszam do przedsionka!




Po tym przydługim wstępie, przystępuję do sedna - remontu przedsionka w starej chłupce. ;) Wzięłam ramkę 3D i wycekolowałam ściany oraz sufit, by wyglądały na leciwe. Następnie pomalowałam boczne ściany i wyszlifowałam, by sprawiały wrażenie odrapanych. W górnych rogach zrobiłam lekkie zacieki. Na podłodze ułożyłam stare dechy, a na ścianę frontową nałożyłam boazerię oraz tapetę mocowaną listewkami. Baza gotowa do urządzania.


Pierwszy powstał wieszak na ubrania ze znalezionego na plaży patyczka wygładzonego przez morze i kilku szpilek. Na nim suszą się najprawdziwsze liski i kwiatki mięty truskawkowej! Zrywałam same koniuszki.


Po lewej stronie zrobiłam półkę wiszącą oraz girlandę HOME. Zawiesiłam budkę dla ptaków na bocznej ścianie i zabrałam się za skrzynię na kwiaty. Wyszła niestety lekko krzywa, więc odwróciłam ją do góry dnem i zrobiłam stolik.




Na skrzyni leży koronkowy bieżnik, a na nim stoi świecznik wykonany z elementów biżuteryjnych oraz jedna z trzech doniczek - jeszcze niedoskonałe, ale jak na pierwszy raz nie narzekam. Świeczka to jedyny przedmiot, którego nie zrobiłam sama.



Miniaturowe domki dla lalek
 i moje poklejone i pomazane paluszki ;)

Marzyło mi się tremo, albo stare drzwi przerobione na lustro, ale że jeszcze nie wiem z czego zrobić taflę lustra, to stanęło, że wewnątrz będzie tablica na ważne wiadomości. ;) Oczywiście można po niej pisać kredą, bo pomalowana jest farbą tablicową. Na drzwiach zawisł wianek, ale jest zbyt strojny do tego wnętrza, więc przy najbliższej okazji wymienię go na naturalny, wiklinowy z gałązek. Z rozpędu dodałam jeszcze wazon zrobiony z maleńkiego z uchwytu do pudełek dekupażowanych i "plakat" Bingo z papieru do scrapbookingu, no i kosturek. Kosturek na wiejskie wędrówki musi być. ;)


Zasypałam Was zdjęciami, ale tak się cieszę, że w końcu zrobiłam ten pierwszy krok, i mam nadzieję, że mi wybaczycie! Musicie się hartować, bo to nie ostatnia odsłona przedsionka. ;) Tremo chyba jednak stąd wyfrunie a w jego miejsce przyjdzie lustro. I mam ochotę zrobić komódkę oraz kinkiet na ścianę (dlatego plakat stoi a nie wisi), będą więc zmiany do pokazania. Ale przede wszystkim chciałabym zabrać się za większy projekt, bo strzała amora wciąż tkwi w sercu. :)) Ale to już po wakacjach.

A zatem cały mój miniaturowy świat zgłaszam na wyzwanie do Art-piaskownicy.

Pozdrawiam Was serdecznie i napiszcie co sądzicie, może macie jakieś sugestie, albo ciekawe pomysły!
Ewa


czwartek, 17 sierpnia 2017

Marzenia o pogodzie

Dzień pierwszy - rano pochmurno, pewnie będzie padać, zostajemy w domu - dzień ładny, słoneczny.
Dzień drugi - rano słońce, ani jednej chmurki, jedziemy na wycieczkę - po południu niebo coraz bardziej zaciągnięte, od 14.00 pada.
Dzień trzeci - słońce nieśmiało wygląda zza chmur, wypogodzi się czy raczej nie? Po wczorajszym prysznicu zostajemy w domu - nie pada.
Dzień czwarty - rano pada, po południu pada, wieczorem pada, w nocy pada - wiadomo co robić.
Dzień piąty - czyste niebo od rana, ale trzeba się mieć na baczności, jedziemy czy nie, a co tam jedziemy - pada.
Dzień szósty - niebo zamglone, słońce przebija się przez chmury, na dwoje babka wróżyła, nigdzie nie jadę - i dobrze, bo pada.
Dzień siódmy - słońce, niebo niebiesko-białe - ???


Tak kochani, tak wygląda lato na północy. Od lipca. Ba, od czerwca! Nerwicy można się nabawić jak nic! Już opadam z sił, taka ciuciubabka z deszczem to nic zabawnego. A prognozy na ostatnie, podkreślam: ostatnie dwa tygodnie wakacji są dokładnie takie jak przytoczony przeze mnie tydzień. I masz babo lato! I zgaduj zgadula!

A weź, ziewnij na to!

Już mi się nawet pisać nie chce, czytać nie chce, tylko wakacji troszkę chcę. Troszkę pięknego lata chcę. Chcę poczuć wakacyjny luz, a do tego pogody słonecznej potrzeba. Dlatego bez zbędnych słów dziś pokażę kartkę urodzinową. Zrobiona dla młodej osóbki ze scrapkowym łapaczem marzeń. Nie mogłam nie wykorzystać tych łapaczowych papierów. Moim zdaniem to świetny motyw na kartkę urodzinową właśnie. Niech jubilatka sięga po wielkie marzenia! :)





Przy okazji mogę ją zgłosić na wyzwanie w Crafty moly, które trwa jeszcze do 22. sierpnia pod hasłem "Koronki". Koronka miała się znaleźć na kartce w dowolnej formie - papierowa, tekturkowa, szydełkowa, stemplowana. Użyłam koronki z tworzywa, którą pomalowałam i pobrokaciłam, i która stanowi imitację prawdziwej koronki, które wypełniają moje łapacze. ;)


Banerek do wyzwania i moja praca.



Życie bez problemów pogodowych... ;)


Pozdrawiam, słońca i uśmiechu życzę
Ewa


piątek, 11 sierpnia 2017

Co słychać w ogródku?

Dawno nie było u mnie postów ogrodniczych, przepadłam z nimi na amen i cisza głucha nastała - to wszystko (nie)stety za sprawą ogromnych zmian. Teraz o nich pisać nie będę, bo to grubsza sprawa, lecz nie mogę się po prostu powstrzymać, by nie pokazać paru zdjęć letniego ogródka. Nie byle jakiegoś tam, lecz mojego, wyśnionego i wymarzonego. ;))


Uwielbiam zieleń, kwiaty, naturę. Wśród nich odpoczywam, przy nich się wyciszam - nawet wtedy (a właściwie przede wszystkim wtedy), gdy trzeba pielić, podlewać, siać, sadzić i pielęgnować, a potem patrzeć czy równo rośnie. ;) A pomyśleć, że gdy byłam młoda, nie widziałam w tym nic pociągającego! No i te robaki wszędzie!!! :)) Cóż, w końcu ziemski znak jestem, nie ucieknę przed tym, co w gwiazdach zapisane zostało. ;)



Radość moja na widok pierwszych ploników jest jak radość dziecka, która okrąża Ziemię i wraca jak bumerang, by ją podwoić i potroić powodując podskoki i piski. Każdy z nas nosi w sobie kawałek dziecka przez całe życie, a ja swojemu daję dojść do głosu. ;) Ale jak tu trzymać jego zachwyt na wodzy, gdy oczy zobaczą swój pierwszy w życiu pomidor?!


Albo rzodkiewki, ogórki, cukinię, fasolkę, buraczki, marchewki...



... a nawet własne pierwsze ziemniaki!


 W czerwcu radością były trzy kiście porzeczek, w lipcu agrestu sześć gron, a w sierpniu jedna malina! :)) Za to ile radości! ;)


Zielonego ci u mnie dostatek, a nawet naddatek. ;)


Jedynie kwiatów nie ma co fotografować, bo deszczowe lato pozbawiło je urody. Ostróżki, malwy, dalie, kosmosy starają się dzielnie trzymać, lecz nie do twarzy im w zgniłych sukienkach.


Na szczęście motylom to nie przeszkadza.



I na koniec ostatnia nasza radość - mały florysta. ;)


Pozdrawiam
Ewa

niedziela, 6 sierpnia 2017

Nostalgicznie

Ostatnio, jak zapewne zauważyłyście, biorę udział w wielu wyzwaniach. Traktuję je jako mobilizację do twórczych prac, jako kreatywne pobudzenie szarych komórek, ale także jako inspirację, a zarazem przyjemną naukę. Nie na wszystkie mam oczywiście czas, choć oczy świecą się na wiele z nich, to niestety nie umiem jeszcze rozciągnąć doby. ;) Zauważyłam, że jednym z takich wyzwań, które jednocześnie stanowi dla mnie prawdziwą lekcję są tak zwane lifty. Nie dosyć, że prezentowane kartki są cudnej urody, więc już sama inspiracja taką kartką jest świetna, to jeszcze można, a właściwie trzeba takową elegancko skopiować! ;) Dla mnie jest to niesamowity krok naprzód w zgłębianiu scrapbookingu, przełamuje niepewność w komponowaniu i ogólnie dodaje odwagi w  tworzeniu. Dlatego z czystą przyjemnością zabrałam się za lift pięknej kartki Ewy S. ogłoszony na blogu Towarzystwa Dobrej Zabawy. 


Po raz pierwszy zrobiłam kartkę kombinowaną, czyli nie jakiś zwykły kwadrat czy prostokąt a kartkę typu "fiku miku". ;) Dla mnie to odkrycie na miarę Ameryki! Od tej pory moje twórcze horyzonty poszerzyły się jak bary kulturysty przed mistrzostwami Bodybuilding! ;) I mogę kombinować. ;)


 Zgłaszam mój lift na wyzwanie do Towarzystwa Dobrej Zabawy.

Tworząc tę kartkę wykorzystałam papiery Lemon Craft z serii House of Roses, w których się po prostu zakochałam! Jak dla mnie są obłędne. Kartki same wychodzą ślicznie, nawet u niedoświadczonego twórcy. ;) Są pięknie nostalgiczne, dlatego poszłam za ciosem i zrobiłam kolejną karteczkę. I wiem, że nie ostatnią z tej kolekcji. 


Oczywiście teraz widzę, że mogłam ją zrobić bardziej przestrzennie, tak jak i lift Ewy, ale to ten brak odwagi i doświadczenia jeszcze mnie blokuje, ale będzie lepiej! 



Myślę, że mogę ją zgłosić na pierwsze wakacyjne wyzwanie Lato z Lemon Craft, pod tytułem "Powrót do przeszłości". Wyzwanie trwa całe lato, będzie ich w sumie cztery (drugie było świąteczne, więc u mnie pojawią się w sierpniu trzy zimowe karteczki wzwaniowe, a wczoraj pojawiło się już trzecie, dla mnie trudne, bo z użyciem zdjęcia lub grafiki, a tego nigdy nie próbowałam), ale można się zgłaszać cały czas i dodawać prace. Bardzo bym chciała zdążyć na wszystkie, ale jak to będzie - nie wiadomo... :) W każdym razie Dom Róż ze swoimi wyblakłymi barwami, pocztowymi kartkami i stemplami idealnie nadaje się do stworzenia kartki niczym starannie zachowanej pamiątki z przeszłości. Bo wspomnienia, te którym było dane przetrwać, prędzej czy później oblekają się w patynę przeszłości.


Na koniec, tak a propos wyzwań, chciałam poinformować, że mój niebieski łapacz zdobył trzecie miejsce w wyzwaniu Koronkowa robota. Bardzo dziękuję! :))



Dzisiaj żegnam się z Wami lekko nostalgicznie
Ewa


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...