Są, już są! Wyczekane, wytęsknione, upragnione. WAKACJE! Uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę. Czuję ulgę i spadek formy... psychicznej. ;) Uwaga: będę płakać! Z tej radości, ma się rozumieć - że dobrnęłam do mety. Wczoraj wieczorkiem z tej właśnie radości zaczęliśmy spontanicznie, acz oficjalnie, wakacje. :))) Rzut beretem od naszego domu jest polanka w lesie, na której wczoraj o 18.00 odbył się festyn z okazji rozpoczęcia wakacji. Była muzyka, dmuchane zjeżdżalnie... i najważniejsze dla dzieci: wata cukrowa. Cała trójka kupiła sobie zieloną i zanim ją zjadła wyglądała jak Shrek! :)
Dlatego na dobry początek, aby były udane i szczęśliwe - wypijmy za wakacje! :) Mogą być owocowe koktajle, nalewki, bądź inne trunki - to nie ma znaczenia, ważne by wypić za rozpoczynające się właśnie wakacje! ;)))
Przy okazji należy cosik przekąsić..., np. kwiatki z własnej rabatki! :)) A tak, tak - dziś będzie kwiatowo. Na początek zapiekany camembert z brzoskwiniami w lawendzie (interpretacja własna).
Mix sałat (może być zwykła, lodowa, rukola, endywia) doprawiamy sosem vinegret, dodajemy pomidorki i pistacje. Camembert kroimy na połówki, obtaczamy w jajku, a następnie panierujemy w bułce tartej, ziarnach sezamu i kwiatuszkach lawendy i obsmażamy na patelni. Na innej patelni karmelizujemy cukier (najlepiej brązowy) z dodatkiem obranych kwiatków lawendy i dodajemy obrane i pokrojone na cząstki brzoskwinie. Jaki boski słodko-lawendowy zapach roztacza się po całym domu! Mówię Wam - stuprocentowy poprawiacz humoru! Już dla niego samego warto zrobić to danie.
Lawendowy camembert kładziemy na sałatę i polewamy go brzoskwiniowym sosem. Mnie się nieco brzoskwinie rozciapciały podczas obróbki termicznej ;) - choć to moim zdaniem wcale nie przeszkadza. Ba, nawet uważam, że tak jest ciekawiej. Wybrałam dojrzałe owoce, ale jak będą nieco twardsze, to brzoskwinie powinny zachować kształt. ;) Zostawiam to Waszej interpretacji. Smak oryginalny, cudownie słodko-słony o zapachu lawendy. Jeżeli lubicie takie zestawienia nietypowe, to myślę, że Wam się spodoba. Ja jestem zachwycona smakiem... i goście też. :)
Dlatego na dobry początek, aby były udane i szczęśliwe - wypijmy za wakacje! :) Mogą być owocowe koktajle, nalewki, bądź inne trunki - to nie ma znaczenia, ważne by wypić za rozpoczynające się właśnie wakacje! ;)))
Przy okazji należy cosik przekąsić..., np. kwiatki z własnej rabatki! :)) A tak, tak - dziś będzie kwiatowo. Na początek zapiekany camembert z brzoskwiniami w lawendzie (interpretacja własna).
Mix sałat (może być zwykła, lodowa, rukola, endywia) doprawiamy sosem vinegret, dodajemy pomidorki i pistacje. Camembert kroimy na połówki, obtaczamy w jajku, a następnie panierujemy w bułce tartej, ziarnach sezamu i kwiatuszkach lawendy i obsmażamy na patelni. Na innej patelni karmelizujemy cukier (najlepiej brązowy) z dodatkiem obranych kwiatków lawendy i dodajemy obrane i pokrojone na cząstki brzoskwinie. Jaki boski słodko-lawendowy zapach roztacza się po całym domu! Mówię Wam - stuprocentowy poprawiacz humoru! Już dla niego samego warto zrobić to danie.
Lawendowy camembert kładziemy na sałatę i polewamy go brzoskwiniowym sosem. Mnie się nieco brzoskwinie rozciapciały podczas obróbki termicznej ;) - choć to moim zdaniem wcale nie przeszkadza. Ba, nawet uważam, że tak jest ciekawiej. Wybrałam dojrzałe owoce, ale jak będą nieco twardsze, to brzoskwinie powinny zachować kształt. ;) Zostawiam to Waszej interpretacji. Smak oryginalny, cudownie słodko-słony o zapachu lawendy. Jeżeli lubicie takie zestawienia nietypowe, to myślę, że Wam się spodoba. Ja jestem zachwycona smakiem... i goście też. :)
A na deser babeczki udekorowane bratkami (są jadalne!). Warto mieć je pod ręka, nawet na balkonie. ;)
I oczywiście - a jakżeby inaczej? - chustecznik, który zrobiłam na zakończenie roku dla cudownej nauczycielki pianina (prywatnych lekcji w Ognisku Muzycznym! - żeby nie było, że ja takie przekupne prezenty w państwowej szkole wręczam). :)) Kiedyś raz byłam u Niej w domu i kątem oka zauważyłam (bo ja się po cudzych domach nie rozglądam, ale kąt oka mam) ;) zabudowę kominka. Kominek ów był w kolorze pudrowego, przydymionego różu, a reszta mebli w brązie (chyba nie za ciemnym - tak to w każdym razie zapamiętałam). Tak mi to zestawienie utkwiło w głowie, że od razu wiedziałam, w jakiej kolorystyce zrobię chustecznik. Musiał być stonowany i delikatny, ale intrygujący i "pogodny" - tak jak jego właścicielka. No i nawiązujący do profesji dzięki wypukłej pięciolinii z nutkami. :) Mam nadzieję, że udało mi się zamierzenie zrealizować, a szczególnie odcień różu, który utkwił mi w głowie, w miarę wiernie odtworzyłam. Oto jak wyszedł:
To zdjęcie z lampą robiłam, więc troszeczkę przekłamane |
I znów wyróżnienie... Prawdziwy wysp. Nie żebym się zamartwiała, ale sądzę, że naprawdę nie zasługuję na takie obsypywanie mnie nagrodami! I to nie jest żadna kokieteria. Słowo. Tym razem dostałam je od młodego bloga (hmm, stara się odezwała) ;), ale ten jest naprawdę młodziutki, bo ma dopiero 2 miesiące. A dokładnie od mojej imienniczki Ewy z Misz maszu kreatywnego. Zajrzyjcie, wesprzyjcie komentarzem, bo sama wiem, jak słowa dodają skrzydeł i wiary w dalsze blogowanie.
1. Góry czy morze ? Kocham morze i nie wyobrażam sobie życia z dala od niego, ale góry też pociągają...
2. Styl retro czy może nowoczesny ? Bliżej mi do retro niż do nowoczesności. ;)
3. Najlepszy sposób na nudę to... Nuda? A co to takiego?
4. Kot czy pies? Jedno i drugie jest kochane - daje inny rodzaj miłości.
5. Książka czy film? Zdecydowanie książka.
3. Najlepszy sposób na nudę to... Nuda? A co to takiego?
4. Kot czy pies? Jedno i drugie jest kochane - daje inny rodzaj miłości.
5. Książka czy film? Zdecydowanie książka.
6. Ulubione kolory? Niebieski, wrzosowy
7. Relaksuję się kiedy... No właśnie mam z tym problem, bo się nie relaksuję. Na tym etapie życia jakoś mi to nie wychodzi. ;)
8. Denerwuje mnie gdy... denerwuję się bzdetami.
9. Kawa czy herbata? Herbata, bo ja niepijąca jestem (kawy oczywiście) ;)
10. Jestem szczęśliwa kiedy... Może się to wydać dziwne, ale nie umiem na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Definicja szczęścia jest zbyt złożona. W każdym razie na pewno bywam szczęśliwa. :))
Ewuniu, dziękuję jeszcze raz!
Podobno szykują się zmiany na Bloggerze od 1. lipca (przez to moje mega zakręcenia, nie bardzo doczytałam o co chodzi, ale coś do mnie dotarło). Wszyscy piszący bloga powinni się przełączyć na opcję Google+, która mnie osobiście nie zachwyca. Czasami nie widać tam najnowszych wpisów, tylko te sprzed ładnych paru dni (tygodni). Nawet kiedyś szukałam w ten sposób osoby, która zostawiła u mnie komentarz i znajdowałam jedynie Jej komentarze u innych blogowiczek, a nie Jej bloga! Zresztą teraz też oprócz własnych wpisów są widoczne zostawione komentarze pod postami innych blogerek. Koszmar jakiś. Nie lubię Google+ i już. Jest jakaś alternatywa? Na dodatek mają zniknąć listy obserwowanych blogów, więc jak teraz będę wiedziała, że opublikowałyście coś nowego? Może ktoś mnie uświadomi w tym temacie. Dlatego nie wiem, co się będzie działo z blogiem od poniedziałku. Na razie nic nie przełączam i nic nie zmieniam, po prostu czekam. Wyjeżdżam na wieś na tydzień i nie będę mogła sprawdzić, co się zmieniło i jak działa. W każdym razie informuję (szczególnie anonimowych podczytywaczy), że mogą się pojawić jakieś nieprzewidziane trudności (nawet nie mam zielonego pojęcia jakie). Ech, a było tak dobrze...
I na samiutki koniec żegnam się z Wami świeżutkimi, wyciągniętymi prosto z pieca (zwanego piekarnikiem) ;)) chlebkami na zakwasie. Nie mogłam się powstrzymać i do zdjęcia już pozowała kromeczka z topiącym się masełkiem. Mniam! A tymczasem lecę nas spakować, bo NIC jeszcze w tej materii nie mam przygotowane! Ale po tylu latach pakowania doszłam już do takiej wprawy, że mam nadzieję, iż uda mi się do południa brygadę wymyć, nakarmić i z torbami wpakować w samochód. ;) Na razie cały dom jeszcze śpi (w końcu balowały dzieciaki do późna) - łącznie z chrapiącym na kolanach kotem, na którego lecą okruszki... ;)
Na komentarze odpowiem po powrocie...(mam nadzieję, że będę mogła) i do poczytania za dobry tydzień. A będzie znów wiejska relacja, tylko teraz wakacyjna. Jupiiii! Ale na przyszły tydzień też mam zaplanowany wpis, który się opublikuje pod moją nieobecność, więc nie zatęsknicie. ;)
Żegnam się "kawałkiem" bukietu, jaki dostała nasza wychowawczyni. Pani w kwiaciarni miała jedną wytyczną - zrobić najpiękniejszy letni bukiet, jaki tylko zdoła. Nie było czasu na sesję, więc tylko tak udało mi się go uchwycić. Cóż dodać... lato, po prostu lato.
Pozdrawiam... a wszystkim urlopowiczom życzę pięknej pogody i udanego wypoczynku.
Ewa