Czy to już koniec października? Kiedy minął? Jak to się stało, że kolejny miesiąc niepostrzeżenie przemknął mi przed nosem? Zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem, że czas przyspiesza wraz z naszym wiekiem. Im jesteśmy starsi, tym szybciej mijają kolejne miesiące i lata. Czy to czary, czy nie odkryte jeszcze prawo fizyki - nie wiem. Wiem natomiast, że jest to fakt niezaprzeczalny.
Po całym słonecznym i ciepłym tygodniu weekend przywitał nas pochmurny i deszczowy. Dlaczego zawsze w weekend musi się psuć humor pogodzie? Chciałam nacieszyć się z rodziną piękną aurą na łonie przyrody i nic nie wyszło z naszych planów. Za to miałam udany, dłuuugi wieczór ze znajomymi, którzy przyszli na piątkową kolację. Pozdrawiam Was kochani! :))
A skoro mowa kolacji i o tym, że mija właśnie cudowny październik wraz z Polską Złotą Jesienią, to już najwyższy czas na nieco jaśniejszy, złocisty odcień jesiennych smaków. Tym razem przechodzę do rzeczy bez zbędnego gadania. ;)
W zeszłym roku nie zdążyłam z zupą pigwową, bo pigwy już nigdzie nie znalazłam, za to w tym jak najbardziej jest jeszcze do zdobycia! Dlatego, po kilku eksperymentach, bez zbędnych wstępów przechodzę od razu do sedna. ;)) Mój zmodyfikowany przepis z gazety niemieckiej:
Po całym słonecznym i ciepłym tygodniu weekend przywitał nas pochmurny i deszczowy. Dlaczego zawsze w weekend musi się psuć humor pogodzie? Chciałam nacieszyć się z rodziną piękną aurą na łonie przyrody i nic nie wyszło z naszych planów. Za to miałam udany, dłuuugi wieczór ze znajomymi, którzy przyszli na piątkową kolację. Pozdrawiam Was kochani! :))
A skoro mowa kolacji i o tym, że mija właśnie cudowny październik wraz z Polską Złotą Jesienią, to już najwyższy czas na nieco jaśniejszy, złocisty odcień jesiennych smaków. Tym razem przechodzę do rzeczy bez zbędnego gadania. ;)
Zupa pigwowa
ok. 300-400 g pigwy (pamiętajcie, że to nie apteka)
3 średnie ziemniaki ugotowane
3 łodygi selera naciowego
1 cebula
1 ząbek czosnku
masełko
niecały litr bulionu warzywnego
sól, pieprz
łyżka miodu (od serca)
4 łyżki mleczka kokosowego
trochę cukru (opcjonalnie)
łyżka miodu (od serca)
4 łyżki mleczka kokosowego
trochę cukru (opcjonalnie)
100 g boczku
pietruszka
ocet balsamiczny do ozdoby
Ważna uwaga na sam początek: pigwę bierzemy żółtą i dojrzałą; inaczej wyjdzie nam straszna "kwasica", bo pigwa ma mnóstwo witaminy C, o czym pisałam TU, gdy robiłam z niej naleweczkę. ;) A zatem pigwę pokroić na ćwiartki, pestki usunąć. Seler, cebulę i ziemniaki pokroić w kosteczkę. Cebulę i czosnek zeszklić na masełku, dodać pigwę, seler i krótko pomieszać. Przerzucić do garnka, zalać bulionem, dodać ugotowane ziemniaki i ok. 15 min. gotować na małym ogniu. W tym czasie podsmażyć na patelni boczek. Następnie dodać miód i mleczko kokosowe, pomieszać i zmiksować. Gdy wyjdzie za gęsta można dodać wody i jeszcze chwilę pogotować. Doprawić solą, pieprzem i cukrem, gdy uznacie, ze jest taka potrzeba. Podawać przystrojoną świeżą pietruszką, boczkiem i odrobinką octu balsamicznego. Ma bardzo ciekawy intrygujący smak i jest na pewno oryginalnym, niecodziennym daniem. A jedząc ją na pewno zdrowiejemy! :)
Zwiebelkuchen przepis ze starej niemieckiej książki kucharskiej
Ilekroć serwuję to danie wiem, że mamy regularną jesień! ;) Za oknem już ciemno, wieczory długie, warto wykorzystać ten czas na spotkania przy stole z przyjaciółmi. A jako jesienne zagryzki do różnych grzańców i przeróżnych partyjek idealnie nadają się pikantne przekąski, np. smaczne ciasto cebulowe.
Ciasto:
20 g drożdży
niecałe 120 ml mleka
łyżka cukru
250 g mąki
25 g, czyli "dobra" łyżka masła
1 jajko
1 jajko
sól
Wierzch:
700 g cebuli
100 g masła
2 jajka
25 g boczku
sól, pieprz
kminek
Drożdże wkruszamy do 1/4 szklanki ciepłego mleka, dodajemy cukier i zostawiamy do "pączkowania". Mąkę, sól i rozpuszczone masło mieszamy razem w misce, dodajemy mleko z drożdżami i jajko. Zagniatamy na ciasto i odstawiamy do wyrośnięcia. W międzyczasie cebulę grubo kroimy i na masełku podduszamy, solimy, lekko pieprzymy, zestawiamy z ognia i dodajemy jajka, pokrojony w kosteczkę boczek (garść zachowujemy) i posypujemy lekko kminkiem. Ciasto przekładamy do formy, rozkładamy cebulową masę, na wierzch garść boczku i znów troszkę kminku i pieczemy ok. 45 min. I mamy najprawdziwszy jesienny smak! :)
Prosciutto z dyni
czyli chrupiąca sałatka z cieniutkich plasterków surowej dyni z serkiem "śmierdzioszkiem" i granatem. Smak surowej dyni bardzo przypomina kalarepkę, a zestawienie pozostałych składników idealnie się dopełnia.
1/4 średniej dyni
150 g miękkiego serka francuskiego
1 granat
roszponka
winegret (lub gotowy dressing)
Dynię obieramy i kroimy obierakiem na cieniusieńkie plasterki (które same delikatnie się rolują niczym wstążeczka). Na talerzu układamy umyte liście roszponki, na to plastry dyni oraz kawałki sera. Polewamy lekko dressingiem i rozrzucamy pestki granatu. Proste, szybkie, idealne do mięs, czy innych dań głównych, lub jako przystawka.
Zjedliśmy zupę, zjedliśmy drugie, to czas na żółty deser. Dziś proponuję przepis, który niedawno prezentowała Magda z All things pretty. Gdy pokazała swoje "October roses", wiedziałam, że je zaraz wypróbuję! Bo miałam akurat ciasto francuskie w lodówce. ;) Chciałam zrobić dzieciom na kolację "parówki w kocykach", ale padło na:
Różyczkowe babeczki
opakowanie ciasta francuskiego
2-3 jabłka (w zależności od wielkości)
cukier brązowy
cynamon
Ciasto francuskie pokroiłam wzdłuż na sześć równych pasków, a następnie w poprzek na pół (tym sposobem mamy równo 12 pasków, czyli tyle ile ma blacha babeczkowa miejsc). :) Jabłka kroimy na ćwiartki (razem ze skórką), usuwamy gniazda nasienne, a następnie na cieniuteńkie plasterki (im cieńsze uda nam się pokroić plasterki, tym łatwiej zwiniemy je w rulonik - nie będą się łamać). Ciasto posypujemy cukrem oraz cynamonem i układamy plasterki jabłka na naszych paskach, aby na siebie nachodziły, i od końca rolujemy pasek ciasta razem z jabłkami (czyli zwijamy w przeciwnym kierunku do tego, w którym rozkładaliśmy). Nasze różyczki umieszczamy w papilotkach i pieczemy 25 min. Posypujemy cukrem pudrem! Wcale nie trudne, a jakie efektowne. ;))
To takie dziś żółte jesienne menu dla Was przygotowałam. :)) Na koniec oczywiście coś "hobbistycznego" w pasującym kolorze pokażę, które w tak zwanym międzyczasie zmajstrowałam. Tak długo leżało ono u mnie, aż się rozeschło. ;) Nie było rady - trzeba było nadać mu leciwy look. Bardzo lubię używać szablonów, najbardziej z pastami strukturalnymi tworząc różne reliefy, ale w wersji płaskiej też się u mnie pojawiają. ;) Oto lusterko retro:
Koniec z zażółcaniem na dziś. Chyba znowu przesadziłam? Oj!
Pozdrawiam ciepło i słonecznie mimo naburmuszonej pogody za oknem. Trzymajcie się mocno ostatnich złotych liści!
Do zaglądnięcia w listopadzie
Ewa
Koniec z zażółcaniem na dziś. Chyba znowu przesadziłam? Oj!
Pozdrawiam ciepło i słonecznie mimo naburmuszonej pogody za oknem. Trzymajcie się mocno ostatnich złotych liści!
Do zaglądnięcia w listopadzie
Ewa