środa, 3 września 2014

Rodzinny Festiwal Plonów

A może raczej dzisiejszy post powinnam zatytułować Festiwal Rodzinnych Plonów, bo do ogrodu Kasi i Andrew przybyły licznie "ogrodnicze" fanki wraz z mężami i wspólnymi plonami, czyli dziećmi. ;) Jak zwał, tak zwał, ale słowo rodzinnie musi się pojawić, bo to najlepsze określenie na pożegnanie lata, jakie Kasia i Andrew zorganizowali w ostatnią sobotę wakacji.


Atmosfera była naprawdę ciepła i rodzinna. I nie ma się czemu dziwić skoro gospodarze, to osoby przesympatyczne, serdeczne i niezwykle naturalne. Ich otwartość i życzliwość była wręcz magnetyczna, dlatego przyciągnęli w swoje "skromne zielone progi" mnóstwo osób. Taki ciepły obraz Kasi i Andrew utworzyłam sobie znając ich jedynie z bloga The Garden, blog Kasi & Andrew Bellingham i właśnie dokładnie tacy są. :) Cieszę się ogromnie, że miałam sposobność i niekłamaną przyjemność poznać ich osobiście. Jestem naprawdę pełna podziwu dla Nich, nie tylko za to, że przygarnęli pod swoje gościnne skrzydła ponad 50 znanych i zupełnie nieznanych im ludzi, ale i dla całego festiwalowego przedsięwzięcia, które było, w moich oczach, niczym innym jak wielkim letnim przyjęciem zorganizowanym z myślą o nas - gościach, byśmy czuli się dobrze i swobodnie. Bo nie przesadzę chyba, gdy stwierdzę, że każdy z obecnych tam gości czuł się wyjątkowo i że każdy chłonął pełną piersią relaksującą atmosferę miejsca.


"Teraz nadchodzi jesień i czas zbierania plonów -
uczcijmy więc to razem
objadając się pysznościami z naszego warzywnika i lasu"

Kasia i Andrew



i dołączony przepis na chutney z zielonych pomidorków

Bo na Festiwalu plony weszły na stół. ;) Andrew przygotował pyszne dania na ciepło, oczywiście z warzywami w roli głównej i oczywiście prosto z warzywnikowego krzaczka. :)) Zaprzyjaźnione osoby upiekły wspaniałe ciasta, a Maszka, zrobiła obłędne ogórki, które zginały kolana niejednego degustatora!  :) Kasia nawet żartowała, że ogórki Maszki przyćmiły swym smakiem całą resztę potraw. ;) 



Tu Andrew cieniutko kroi pieczeń z dzika i wrzuca na ruszt ;)
Asystuje mu, bardzo spokojna i towarzyska Mazy.
Jaki pan, taki pies - aż chciało by się westchnąć. ;)

Clou programu był jednak spacer oraz pogadanka Kasi na temat ogrodu kwiatowego i warzywnika (na którą wszyscy z niecierpliwością czekali). Ale my, jak to my, oczywiście spóźniliśmy się i czekaliśmy na kolejną zaplanowaną na popołudnie przechadzkę po ogrodzie. Tym sposobem spędziliśmy tam caaały cudowny dzień. ;)) A od 15.00 miałam Kasię cały czas na oku, żeby tylko nie przegapić startu następnego spaceru. ;))

Tu Kasia demonstruje użycie"widelca" do pielenia

Na najmłodszych gości czekało mnóstwo atrakcji, by rodzice mogli spokojnie zaglądać pod krzaczki. ;) Pod czujnym okiem zaprzyjaźnionych z gospodarzami "animatorek" miały do swojej dyspozycji cały szereg zabaw, gier i zawodów zręcznościowych. W każdym razie moja Szarańcza wybawiła się na całego, a ja przez cały dzień nie byłam im do niczego potrzebna. :)) I wracała do domu bardzo zadowolona. Ja też. I mąż też, któremu to na ławeczce vis a vis ogrodu bardzo dobrze się myślało, do tego stopnia, że obmyślił nowy projekt zawodowy. Hmm, może częściej powinnam go tam zabierać? :)) Albo samej wykupić miejscówkę i od czasu do czasu pokontemplować? Kto wie jakie cudowne pomysły przychodzą tam do głowy?! Kasiu, pomyśl o miejscówkach na ławeczce! ;)

No mówię Wam, działo się, działo!


Na koniec chciałbym jeszcze powiedzieć, że bardzo się cieszę, że poznałam osobiście Maszkę, której bloga (z obłędnymi kwiatowymi zdjęciami z Jej magicznego ogrodu) czytam od dawna i bardzo lubię. Maszka przyjechała (aż spod Krakowa!), by Kasi pomóc. Wraz z Bramasole i Agą (które też pozdrawiam serdecznie) wspólnie dbały o porządek, by każdy gość miał czysty talerzyk i ciepły napój. I dopiero późnym popołudniem zrobiło się luźniej. A że nie informuje się przecież rozmówcy o tym, że prowadzi się bloga, to tak trochę rozmawiałyśmy nie mając pojęcia o swoim blogowym alter ego, choć wirtualnie się odwiedzamy. Muszę się przyznać, że to dziwne uczucie, powiedziałabym nawet, że takie trochę schizofreniczne. ;) A może dziwne tylko dla mnie, bo to moje pierwsze osobiste spotkanie ponadblogowe? W każdym razie, w związku z tym, że mój pierwszy listek figowy opadł na blogu Maszki, dziś mój debiut zdjęciowy. :))  Cóż, wszak idzie jesień. ;)
Z Maszką i zawsze uśmiechniętą Bramasole :)

Kasiu, jeszcze raz dziękuję Wam za wspólnie spędzony dzień, za tyle wrażeń i pozytywnych emocji! :))


Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Do poczytania wkrótce
Ewa


21 komentarzy:

  1. O jak Ty to wszystko pięknie namalowałaś. Dokładnie tak było . Bardzo się cieszę ze spotkania . Chciałabym powtórki.Robię linka u siebie choć się nie uśmiecham na zdjęciu :-) . Aga jak nie mówi i się nie krzywi to rzeczywiście uśmiecha się cudnie. Ogórki zrobione ? Ja skusiłam sie jeszcze na wersję z zalewą z oleju arachidowego. Właśnie zasoliłam. Ciekawe co wyjdzie ale może być ciekawy posmaczek orzechowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórka by się przydała, zdecydowanie!
      Pięknie, to Ty wszystko ujęłaś - takie cudne zdjęcia, choć czasu na pstrykanie miałaś niewiele.
      Na zdjęciu się nie uśmiechasz, ale uśmiechnięta masz duszę. ;)
      Ty jesteś wulkan energii, dopiero co wróciłaś z dalekiej północy a już ręce pełne roboty!
      Uściski ogromniaste

      Usuń
  2. Czekałam, czekałam i się doczekałam Twojej opowieści. Ależ się cieszę, że na siebie trafiłyśmy i mogłyśmy się poznać. Szkoda by było nie czytać tak świetnego bloga, bo baaaaaaaardzo mi się podoba Twój sposób pisania. Uściski z Krakowa i oby do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za tak miłe słowa. Buzia mi się sama śmieje, gdy słyszę, że ktoś lubi czytać te moje często przydługie skrobanki. ;) Ja też się bardzo cieszę ze spotkania - lepiej wieczorową porą niż wcale! :)
      Do zobaczenia
      Ewa

      Usuń
  3. Witaj, i ja trafiłam do Ciebie :) Wszyscy się tam bardzo dobrze bawili, dorośli i dzieci. Moje wnuki były zachwycone chyba inne dzieci też bo wcale nie przeszkadzały dorosłym, cały czas bawiąc się na placu zabaw. Widzę, że wkręciły też do zabawy mojego zięcia :) Miło będzie ten czas wspominać w długie zimowe wieczory.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, też to zauważyłaś? Dzieciaczki były całkowicie pochłonięte atrakcjami, aż nie mogłam uwierzyć, że mnie nie potrzebowały?! :))
      Szkoda, że się nie poznałyśmy osobiście, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do spotkania.
      Pozdrowienia ślę

      Usuń
  4. Ależ sielskie życie, powiedziałby ktoś, kto motyczki nie miał w ręce i kto nigdy nie nadepnął na grabie. Super ogród i super się to czytało. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa! Tak jak Kasia mówiła, życie "slow" na wsi jest często bardziej "fast" niż w mieście. ;))
      Pa

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia i wspaniała impreza. Aż chciałoby się pojechać za rok i nasycić oczy tym pięknym ogrodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może za rok Kasia powtórzy, wszystko zależy od tego jak przeżyli tę inwazję na swój ogród. :)) Oby!

      Usuń
  6. Wspaniała impreza z magiczną atmosferą, którą zręcznie ujęłaś w słowa. Post naładował mnie pozytywną energią, a oczy nakarmił urokami ogrodu! Życzę CI, aby podobne spotkania były już od tej pory stałym dodatkiem do grafiku:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pozytywną energię czuć na łączach. ;)) Atmosfera naprawdę była wspaniała i obym jeszcze miała sposobność skorzystać z gościnności Kasi i Andrew.
      Pa, pa

      Usuń
  7. Ewo u Kasi było tak fantastycznie jak piszesz:) ogród i właściciele do zakochania:) Mi również bardzo miło Cię poznać, choć bloga znałam wcześniej. Dziekuję, że zaglądasz również do mnie...chyba nie mam wyboru i muszę rzochulać życie na moim blogu. pozdrawiam bardzo ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, do zakohcania jak nic! :) Naprawdę znałaś wcześniej, to się cieszę baaaardzo. ;)) Zaglądam i zaglądam i czas najwyższy przeprowadzić reanimację! :)) Ja, w każdym razie, czekam.
      Buziaczki ślę

      Usuń
  8. Naprwdę wspaniale opisałaś ten dzień - ja się sporo czerwieniłam bo tyle cudownych komentarzy - dziękuję ;-))) Ewuniu te dzień z pewnością był fajniejszy dzięki Twojej obecności! O! - nie wiedziałam, że już takie brukselki mam w warzywniku - super fotki. Ściskam bardzo mocno i do zobaczenia, K ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasieńko, cudowne komentarze są tylko i wyłącznie dlatego, że dotyczą one cudownych osób!!! :)) Dziękuję Kasiu za wszystko, za miłe słowa i za to, że nie czułam się u Was jak ktoś obcy, tylko jak wyczekany gość! Jesteście wspaniali!
      Uściski najserdeczniejsze

      Usuń
  9. coz za fajne spotkanie :) ach zazdraszczam Wam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadrabiam stracone posty:)od Maszki po Ciebie:)
    Miło was zobaczyć dziewczyny:)

    OdpowiedzUsuń
  11. 38 year-old Financial Analyst Winonah Breeze, hailing from Quesnel enjoys watching movies like Mystery of the 13th Guest and Genealogy. Took a trip to Gondwana Rainforests of Australia and drives a Delahaye Type 175S Roadster. moja firma

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...