wtorek, 31 marca 2015

Zamieszana i wstrząśnięta

Gdy się czymś przejmę, wzruszę, gdy coś przeżywam - nie mogę spać. Zasypiam, a w środku nocy budzę się jakby to było południe. Mózg pracuje pełną parą, mieli dane, przetwarza, zapisuje na dysku, przesyła do archiwum, skanuje błędy i nie da się go zresetować. Dziś przeżywam wczorajszy dzień. 

Wcale nie zamierzałam zasypywać Was wpisami z taką częstotliwością (chyba mi się to jeszcze nie zdarzyło), ale zamiast się rzucać po łóżku w poszukiwaniu pozycji sprzyjającej wyłączeniu mego komputera, siedzę i piszę. Ci, co mnie już trochę podczytują wiedzą, że jestem zalatana. Ma to związek z nieprawdopodobnie długą listą zajęć dodatkowych całej mojej Trójeczki, którą to ja "obsługuję". Są takie momenty, że ze łzami w oczach walę głową w ścianę. Nie daję rady ze zmęczenia. Gdy się nawarstwią obowiązki szkolne (klasówki, sprawdziany), a w tym samym czasie zajęcia dodatkowe obfitują w różne egzaminy, testy, zawody, występy, konkursy i przedstawienia, to ledwo żyję. I myślę wtedy: na co mi przyszło? Tak ich wiecznie wożę zamiast usiąść spokojnie w domu przy herbacie. Tak zaganiam nieustannie do ćwiczeń na instrumentach, że aż się już mówić nie chce. Gdy z jednym jestem tam, to z drugim powinnam być tu. Gdy skupiam się z jednym, to trzecie beztrosko jest nieskupione. Czy to normalne?

A potem przychodzi taki dzień, że ta cała ciężka praca (moja i ich) przynosi efekt. Gdy dziecko osiąga sukces lub sukcesik - wygrywa konkurs lub wraca ze złotym medalem, czy 6 z klasówki. Wtedy nie pytam się już siebie czy to normalne. Gdy widzę u córci w indeksie piątkę z teorii i wiem, że to jedna z trzech jedynych piątek w całej grupie, to się już nie pytam. Gdy słyszę od nauczyciela instrumentu, że jest wyjątkowo zdolna, to nie pytam. Gdy syn obciążony zajęciami wszelakimi jak wielbłąd juczny (szczerze mówiąc nie wiem, jak on to ogarnia?) zajmuje pierwsze miejsce w międzyszkolnym konkursie muzycznym (a zupełnie się tego nie spodziewaliśmy), to wiem, że warto podejmować ten trud każdego dnia. Wczoraj właśnie wygrał Konkurs Młodej Blachy. Calusieńki dzień do późnego wieczora pełen napięć, zakończony koncertem laureatów, który odbywa się co pięć lat. Koncert zainaugurował laureat tegorocznego konkursu, czyli mój Najstarszy. :)) Nie muszę pisać o szczęściu i dumie, jaka rozpiera moje serce i nie pozwala spać, prawda?

Dlatego, jeśli ktoś z czytających, tak jak ja, ma chwile zwątpienia czy warto tyle czasu poświęcać rozwijaniu talentów, pasji, zainteresowań swoich dzieci, to mówię: warto. Warto wstać rano w sobotę, albo późnym wieczorem zwlec się z kanapy i zawieźć dziecko, tam gdzie ono chce. Warto dopilnować, by rozwijało to, w czym wykazuje talent, choćby samemu miało się paść na nos. Ten wysiłek zawsze zaprocentuje w życiu dorosłym. Zawsze. Chociażby dziecięcym poczuciem spełnienia.


I na koniec wczorajsza rozmowa samochodowa.  

Wożąc córcię do szkoły muzycznej zawsze najpierw wypytuję co tam się dziś wydarzyło w szkole, tak zwanej „normalnej”, co zadane, jak obiad, itd., itp. Tym razem wyjątkowo rozkojarzona byłam, myśli krążyły wokół Konkursu, zerkałam na zegarek, liczyłam ile osób już mogło zagrać, kiedy wypadnie jego kolej (grał jako jedenasty). Coś tam pokręciłam, trzy razy zapytałam o to samo, aż w końcu z fotelika za mną słyszę reprymendę:

- Mamo, ty dziś jakaś zamieszana jesteś. :))
No tak, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zamieszana i wstrząśnięta. ;)

Miłego dnia Kochani
Ewa


24 komentarze:

  1. Ja też często jestem zamieszana i wstrząśnięta...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne to co piszesz i troszkę przerażające jak pomyśle, że u mnie się dopiero zaczyna :) Pozdrawiam ciepło i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, będzie się u Ciebie działo, będzie się działo! :))
      Uściski

      Usuń
  3. Gratuluję dumna mamo :)) to wspaniałe uczucie, sama coś o tym wiem i po pierwszych sukcesach wiem, że warto spełniać marzenia dzieci i dopingować dla tej chwili i szczęścia na ich twarzach :) A ta duma w sercu to najpiękniejsze uczucie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak! Dla takich chwil warto żyć! ;) Jestem taka dumna! :)
      Serdeczności

      Usuń
  4. Wspaniale jest mieć Takie radości, Takie Dzieci. Gratuluję Ci z całego serca, bo wiem jakie trudy dnia codziennego musicie pokonywać. A to niełatwe, oj nie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudy są ogromne, ale rekompensują mi to naprawdę udane dzieciaczki. :)
      Uściski

      Usuń
  5. Dzielna kobieta z Ciebie! :)
    Myślę sobie, że gdy dzieci będą starsze, docenią to wszystko, co dla nich zrobiłaś/robisz :)
    Utulenia:***

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wspaniałą mamą! Tak trzymaj! Pozdrawiam
    http://domwielopokoleniowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj pracowita z Ciebie mama, taka jak moja:) Pamiętam jak nas woziła a to na skrzypce, a to na basem, w przeróżnych zawodach sportowych, konkursach plastycznych i literackich zawsze kibicowała:) A warto dodać, że fundusze mieliśmy skromne,więc mama musiała na każdym kroku rezygnować z czegoś dla siebie, żeby nam było lepiej. Dzięki niej skończyłam prawo na UJ i mam tysiące zainteresowań, które mi pomagają z tych prawniczych nudów nie skonać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, sama wiesz jakie to szczęście, że mama nie zasiadła na kanapie, tylko czy sie jej chciało czy nie, woziła swoje dzieci, by mogły się realizować. Procentuje teraz, prawda? I ja się tego trzymam. ;)
      Pa

      Usuń
  8. Ewo, gratuluję Tobie i Twojej latorośli sukcesów, a wysiłek? Ten czas mógłby być roztrwoniony, im więcej zajęć, tym lepsza organizacja. Zwróciłam uwagę na słowa "zawieźć tam, gdzie ono chce"
    Cieszę się, że tak jest u Ciebie, bo czasami rodzice zmuszają dzieci do wybranych przez siebie zajęć.
    Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam Cię serdecznie, dzielna mamo.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Celu, że niektórzy rodzice realizują swoje niespełnione marzenia zmuszając dzieci do zajęć, których one np. nie czują, czy wręcz nie lubią. Uważam, że to wielki błąd. Rodzic powinien rozwijać talenty dzieci, nie swoje wyobrażenia o nich.
      Celuś ściskam Cię mocno, Kochana :)

      Usuń
  9. Wiele razy miałam chwile zwątpienia, gdy nie starczało czasu, gdy wszystko się nawarstwiało. Czy na pewno nasze dzieci wymagają tyle zajęć dodatkowych? Ale, gdy córka mówi z jaką łatwością przechodzi na angielski, gdy rozmawia z klientką, jak druga z lekkością jeździ na łyżwach lub pływa, a syn wyprzedza wszystkie Optymisty w czasie regat, to wiem, że było warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nieraz zastanawiałam, czy aż tyle im potrzeba do szczęścia? Czy nie za dużo? Ale dopóki są szczęśliwe (a moje są), że robią to, co robią, chociaż zdają sobie też sprawę, że czasem bywa ciężko, to warto. Ja muszę chować swoje zmęczenie spowdowane ich zajęciami głęboko... Chociaż one dobrze wiedzą, że mnie czasem też jest ciężko z tego powodu. ;)
      Najstarszy (cyborg normalnie) ;) męczy mnie o czwarty język (a ma skubaniec łatwość do języków), ale ja na razie postawiłam absolutne veto, bo nawet nie ma gdzie go wcisnąć. To sam się nauczył cyrylicy i słownik rosyjski sobie z radością czyta! :)) No zwariować idzie! :)
      Buziaki! Też jesteś mamą Trójeczki... i przezyłaś, to dla mnie optymistyczne! ;) To ściskam Cię z serca. :)

      Usuń
  10. Gratuluję, mądrych i szczęśliwych dzieciaków (to drugie ważniejsze:)) a obowiązków nie zazdroszczę i bardzo podziwiam, bo nawet nie potrafię sobie wyobrazić tej ilości obowiązków przy trójce dzieci. Ale warto, na prawdę warto i mówię to z perspektywy mamy prawie dorosłego syna, który jako dzieciak tak kochał sport, że z mojego małego miasteczka musiałam przez wiele lat pokonać kilka razy w tygodniu ponad sto kilometrów, by mógł robić to co lubi. I chociaż dyscypliny mu się zmieniały jak w kalejdoskopie to wiem, że wyrósł z niego mądry i rozsądny młody człowiek, który już dziś sam pokonuje te kilometry, a ja zamiast siedzieć za kółkiem, siedzę w domu i się denerwuję:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) No widzisz Olu, przy jednym tez się można najeździć! ;) I mam nadzieję, że wyrosną z nich mądrzy i rozsądni ludzie, a że przy okazji bedą grać na tym lub na tamtym, dogadają sie za granicą, bedą jeździć na łyżwach, nartach, a może i nurkować lub latać na lotniach. ;) To chyba dobrze? :)
      Trzymaj się Oleńko w tym deszczowym tygodniu!

      Usuń
  11. Kochana, Tobie i Twoim Najbliższym zdrowych, radosnych i rodzinnych Świąt! Wesołego Alleluja!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje! nie dziwię się, że pękasz z dumy! :) ciężka praca się opłaca:) Życzę Wam dalszych sukcesów!Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...