"Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik
i ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal.
Nie żałuję letnich dzionków, róż, poziomek i skowronków,
Lecz jednego, jedynego jest mi żal...
Addio pomidory!
Addio ulubione!
Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół.
Na pewno pamiętacie Kabaret Starszych Panów i wspaniałe wykonanie tej piosenki przez Wiesława Michnikowskiego. Co roku, gdy sezon na pomidory się kończy (te prawdziwe, w słońcu dojrzewające, a nie bezsmakowe szklarniowe, które można kupić w marketach przez cały rok), ta piosenka zawsze chodzi mi po głowie. Jest tak przesympatyczna, że człowiekowi robi się weselej. A ja z pomidorami ostatnio byłam za pan brat. Mam zrobione gęste soki na zupę, która zimową porą smakuje najlepiej i mnóstwo ususzonych. W tym roku "lekko" poszalałam z suszonymi. Bardzo lubię suszone pomidory w oliwie - mam kilka słoiczków samodzielnie przygotowanych, ale całą resztę ususzonych po prostu zamroziłam.
Suszone pomidory (nie tylko w oleju)
Przynosiłam z giełdy warzywnej po 5 kg podłużnych, paprykowych pomidorów (najlepiej się nadają, bo są ścisłe i mają malutko pestek). Z części robiłam soki, a część kroiłam wzdłuż na połówki, pesteczki wrzucałam do gara, a je układałam jedna obok drugiej na blasze wyłożonej pergaminem i wstawiałam do piekarnika. Przy uchylonych drzwiach i temperaturze ok. 80 stopni suszyłam je półtora dnia (z przerwą nocną). :)
Połóweczki przeznaczone do słoiczków przekładam do miski, posypuję lekko solą, posiekanymi lub suszonymi ziołami (oregano, bazylia, tymianek), tańczę z miską przez chwilę :) i następnie wkładam do słoiczków (ale niezbyt ciasno, bo pod wpływem oleju robią się pękate). ;) Do każdego słoiczka wkładam ząbek czosnku, kilka kaparów, kawałeczek papryczki chilli, listek bazylii, tymianku lub oregano i zalewam ciepłym (lekko ciepłym, broń Boże gorącym!) olejem rozmieszanym z łyżką miodu (może być oliwa z oliwek, ale ja nie przepadam za jej smakiem i używam oleju z pestek winogron). Zakręcam i stukam słoiczkiem dookoła denka i do góry nogami, aby olej dostał się we wszystkie zakamarki. Zostawiam do góry nogami na noc, a potem chowam do piwnicy i jeden od razu do lodówki. :)) Przetrwają w ten sposób kilka miesięcy, chyba, że zostaną wcześniej zjedzone. ;)
1. układamy bardzo ciasno na blasze, 2. bo i tak się skurczą; 3. bierzemy część do podgryzania, a resztę mrozimy. ;)) |
Z tymi mrożonymi jest bardzo fajna sprawa, ponieważ, można je w każdej chwili rozmrozić i dodać do sałatek, makaronów, zup. Można polać przygotowaną olejową zalewą, którą znalazłam na znanej stronie Lawendowy dom. Otóż Beata Lipov proponuje taką zalewę: rozgnieść 3 ząbki czosnku z łyżeczką soli, dodać łyżkę miodu, sok z cytryny i pół łyżeczki balsamicznego octu. Wymieszać, dodać oliwę i na końcu dwie garści posiekanych ziół – przeważnie oregano i bazylia.
Tarta z mozzarellą, pomidorami i pesto
I znów tarta. Nic na to nie poradzę, ale bardzo lubię tarty. Szybko się je robi, są lekkie, często przygotowane z fantazją iście ułańską, ale myślę, że inna też się nada (chociaż akurat germańska fantazja niekoniecznie). :))) Generalnie tarty nadają się idealnie do stworzenia potrawy w stylu "dałam com tom miała" (akurat w lodówce). ;))
Ciasto zagnieść z:
250 g mąki
100 g masła
5 łyżek wody
trochę soli
i podpiec 10 minut.
Wierzch:
1 duża kulka mozzarelli
1 duży pomidor
3 plastry szynki parmeńskiej
kilka czarnych oliwek
sól, pieprz
pesto
2 jajka
śmietana
Spód ciasta smarujemy pesto, zalewamy masą jajeczną, a następnie układamy na przemian plastry mozzarelli i pomidorów. Leciutko solimy i pieprzymy, rozkładamy cienkie paseczki szynki parmeńskiej i na wierch dodajemy czarne oliwki. Zapiekamy jeszcze 20 min. W pierwszej wersji masę jajeczną polałam ułożone pięknie, artystycznie produkty i tym samym je utopiłam. :) Pesto dałam również na wierzch i razem zapiekałam, ale wtedy pesto straciło swój zielony kolor (smak nie). ;) Więc w drugiej wersji na masę jajeczną układałam plastry, a pesto posmarowałam na wierzchu dopiero po upieczeniu tarty (ale wtedy mąż stwierdził, że uciapałam potrawę). ;)) Dlatego mój wniosek na przyszłość: pokapać lekko pesto przed upieczeniem i mieć pod ręką w słoiczku dodatkową porcję, którą każdy rozprowadzi sobie sam według uznania na własnym kawałku. :)
Rekomendacja: wszystkim dotychczasowym degustatorom smakowało. ;)
Pesto
Wspomniane wyżej pesto to najwspanialszy smak na ziemi! Oj, nie ma nic lepszego na świecie. :) I choć zieloniutkie, pasowałoby do posta o zielonych smakach jesieni, (gdyby nie fakt, że z jesienią nie ma ono nic wspólnego), ale że potrzebne jest do powyższego przepisu podaję go oczywiście tu.;) Jeżeli ktoś nie znał wcześniej smaku pesto, albo znał jedynie smak kupnego ze słoiczka w markecie - to wielki błąd kulinarny popełnił! I wielkie niedopatrzenie zaprezentował! ;) To jest magia bazyliowa najcudniejsza w świecie. Dlatego przywołuję Was do pestowego porządku i polecam z serca ten przepis. Mam go od baaardzo dawna, gdy jeszcze Maciej Kuroń prowadził swój nowatorski program kulinarny (chyba w 1TVP). ;)
A zatem przygotować trzeba:
1-2 pęczki bazylii (razem z łodygami) ;)
4 ząbki czosnku
Pół (lub 3/4) szklanki oliwy (ja używam oleju z pestek winogron)
mały kubeczek jogurtu naturalnego
orzeszków piniowych (ale ja daję prawie zawsze tańsze pestki słonecznika)
200 g tartego parmezanu
pół łyżeczki soli ziołowej lub cebulowej
pół łyżeczki "mieszanki warzywnej"
pół łyżeczki pieprzu
pół łyżeczki ostrej papryki
pół łyżeczki musztardy
I to wszystko miksujemy - najpierw bazylię, czosnek i oliwę, a następnie dajemy jogurt i resztę składników i miksujemy i przekładamy do słoiczka i trzymamy w lodówce. Koniec filozofii. A teraz z czym to się je? Ano, ze wszystkim. ;) Jako typowo włoskie danie serwuje się po prostu z makaronem spaghetti (i uwaga - ja mogę zjeść sama całe opakowanie 500 g na raz! Nie do wiary? Niestety to prawda). :) Poza tym, świetnie nadaje się do pieczonych ziemniaków, po wymieszaniu z odrobiną bułki tartej jako "kołderka" do smażonej ryby, jako smarowidło na kanapki z wędliną, czy serem (i koniecznie pomidorem), jako dodatek do tart właśnie lub zapiekanek.... Po prostu do wszystkiego. Aż mi ślinka leci... Muszę zrobić przerwę... na pesto. :)
Pomidory nadziewane kurkami
Przepis ten zaczerpnęłam z Kwestii smaku. Jest jesienny i bardzo smaczny. Przytaczam przepis prawie nie zmieniony.
4-6 pomidorów
1 szklanka ugotowanej kaszy (może być komosa ryżowa, albo pęczak, jęczmienna, kuskus - u mnie właśnie kasza jęczmienna wiejska)
200 g małych kurek
50 g tartego sera parmezanu
2 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
zieloną pietruszkę
2 łyżki orzeszków piniowych (ja dałam zwykłe solone, które lekko zmiksowałam, ale myślę, że równie smaczne byłyby pistacje)
sól i pieprz
coś zielonego do dekoracji (może być pietruszka, może być bazylia)
Piekarnik nagrzać do 190 stopni C. Pomidory przekroić na połówki, oprószyć solą i pieprzem. W misce wymieszać malutkie lub pokrojone na mniejsze kawałeczki kurki, ugotowaną kaszę oraz tarty ser (czubatą łyżkę zostawić do posypania po wierzchu), oliwę, posiekaną natkę pietruszki i zmiażdżony czosnek. Na koniec również doprawić solą i pieprzem. Pomidory ułożyć w naczyniu żaroodpornym, napełnić farszem (docisnąć i uklepać), posypać odłożonym serem i wstawić do piekarnika. Piec przez 20 minut, następnie posypać orzeszkami i zapiekać jeszcze przez 5 minut. Naprawdę dobre, ciekawe w smaku, idealne na przystawkę lub niezobowiązującą małą kolacyjkę. :)
To tyle tych czerwoności kulinarnych, bo na zupę pomidorową, czy leczo nikogo namawiać nie trzeba, prawda? ;))
I na zupełny koniec chciałam Was zapytać kiedy kwitną maki? ;) Od maja do lipca/sierpnia? Jak się nie mylę, to mamy już chyba połowę października, ale może się mylę... :)
Tarta z mozzarellą, pomidorami i pesto
I znów tarta. Nic na to nie poradzę, ale bardzo lubię tarty. Szybko się je robi, są lekkie, często przygotowane z fantazją iście ułańską, ale myślę, że inna też się nada (chociaż akurat germańska fantazja niekoniecznie). :))) Generalnie tarty nadają się idealnie do stworzenia potrawy w stylu "dałam com tom miała" (akurat w lodówce). ;))
Ciasto zagnieść z:
250 g mąki
100 g masła
5 łyżek wody
trochę soli
i podpiec 10 minut.
Wierzch:
1 duża kulka mozzarelli
1 duży pomidor
3 plastry szynki parmeńskiej
kilka czarnych oliwek
sól, pieprz
pesto
2 jajka
śmietana
Spód ciasta smarujemy pesto, zalewamy masą jajeczną, a następnie układamy na przemian plastry mozzarelli i pomidorów. Leciutko solimy i pieprzymy, rozkładamy cienkie paseczki szynki parmeńskiej i na wierch dodajemy czarne oliwki. Zapiekamy jeszcze 20 min. W pierwszej wersji masę jajeczną polałam ułożone pięknie, artystycznie produkty i tym samym je utopiłam. :) Pesto dałam również na wierzch i razem zapiekałam, ale wtedy pesto straciło swój zielony kolor (smak nie). ;) Więc w drugiej wersji na masę jajeczną układałam plastry, a pesto posmarowałam na wierzchu dopiero po upieczeniu tarty (ale wtedy mąż stwierdził, że uciapałam potrawę). ;)) Dlatego mój wniosek na przyszłość: pokapać lekko pesto przed upieczeniem i mieć pod ręką w słoiczku dodatkową porcję, którą każdy rozprowadzi sobie sam według uznania na własnym kawałku. :)
Rekomendacja: wszystkim dotychczasowym degustatorom smakowało. ;)
Pesto
Wspomniane wyżej pesto to najwspanialszy smak na ziemi! Oj, nie ma nic lepszego na świecie. :) I choć zieloniutkie, pasowałoby do posta o zielonych smakach jesieni, (gdyby nie fakt, że z jesienią nie ma ono nic wspólnego), ale że potrzebne jest do powyższego przepisu podaję go oczywiście tu.;) Jeżeli ktoś nie znał wcześniej smaku pesto, albo znał jedynie smak kupnego ze słoiczka w markecie - to wielki błąd kulinarny popełnił! I wielkie niedopatrzenie zaprezentował! ;) To jest magia bazyliowa najcudniejsza w świecie. Dlatego przywołuję Was do pestowego porządku i polecam z serca ten przepis. Mam go od baaardzo dawna, gdy jeszcze Maciej Kuroń prowadził swój nowatorski program kulinarny (chyba w 1TVP). ;)
A zatem przygotować trzeba:
1-2 pęczki bazylii (razem z łodygami) ;)
4 ząbki czosnku
Pół (lub 3/4) szklanki oliwy (ja używam oleju z pestek winogron)
mały kubeczek jogurtu naturalnego
orzeszków piniowych (ale ja daję prawie zawsze tańsze pestki słonecznika)
200 g tartego parmezanu
pół łyżeczki soli ziołowej lub cebulowej
pół łyżeczki "mieszanki warzywnej"
pół łyżeczki pieprzu
pół łyżeczki ostrej papryki
pół łyżeczki musztardy
I to wszystko miksujemy - najpierw bazylię, czosnek i oliwę, a następnie dajemy jogurt i resztę składników i miksujemy i przekładamy do słoiczka i trzymamy w lodówce. Koniec filozofii. A teraz z czym to się je? Ano, ze wszystkim. ;) Jako typowo włoskie danie serwuje się po prostu z makaronem spaghetti (i uwaga - ja mogę zjeść sama całe opakowanie 500 g na raz! Nie do wiary? Niestety to prawda). :) Poza tym, świetnie nadaje się do pieczonych ziemniaków, po wymieszaniu z odrobiną bułki tartej jako "kołderka" do smażonej ryby, jako smarowidło na kanapki z wędliną, czy serem (i koniecznie pomidorem), jako dodatek do tart właśnie lub zapiekanek.... Po prostu do wszystkiego. Aż mi ślinka leci... Muszę zrobić przerwę... na pesto. :)
Pomidory nadziewane kurkami
Przepis ten zaczerpnęłam z Kwestii smaku. Jest jesienny i bardzo smaczny. Przytaczam przepis prawie nie zmieniony.
4-6 pomidorów
1 szklanka ugotowanej kaszy (może być komosa ryżowa, albo pęczak, jęczmienna, kuskus - u mnie właśnie kasza jęczmienna wiejska)
200 g małych kurek
50 g tartego sera parmezanu
2 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
zieloną pietruszkę
2 łyżki orzeszków piniowych (ja dałam zwykłe solone, które lekko zmiksowałam, ale myślę, że równie smaczne byłyby pistacje)
sól i pieprz
coś zielonego do dekoracji (może być pietruszka, może być bazylia)
Piekarnik nagrzać do 190 stopni C. Pomidory przekroić na połówki, oprószyć solą i pieprzem. W misce wymieszać malutkie lub pokrojone na mniejsze kawałeczki kurki, ugotowaną kaszę oraz tarty ser (czubatą łyżkę zostawić do posypania po wierzchu), oliwę, posiekaną natkę pietruszki i zmiażdżony czosnek. Na koniec również doprawić solą i pieprzem. Pomidory ułożyć w naczyniu żaroodpornym, napełnić farszem (docisnąć i uklepać), posypać odłożonym serem i wstawić do piekarnika. Piec przez 20 minut, następnie posypać orzeszkami i zapiekać jeszcze przez 5 minut. Naprawdę dobre, ciekawe w smaku, idealne na przystawkę lub niezobowiązującą małą kolacyjkę. :)
To tyle tych czerwoności kulinarnych, bo na zupę pomidorową, czy leczo nikogo namawiać nie trzeba, prawda? ;))
I żeby nie było, że ja tylko przy garach stoję, to pokażę jeszcze czerwony decoupage - chustecznik do sypialni pewnej Pani. Bardzo lubię ten motyw, pasuje do różnych stylów i da się nim opleść każdą powierzchnię. ;)) No to: przód, tył, góra i boki! :))
I na zupełny koniec chciałam Was zapytać kiedy kwitną maki? ;) Od maja do lipca/sierpnia? Jak się nie mylę, to mamy już chyba połowę października, ale może się mylę... :)
I jak widać nie mają zamiaru przestać kwitnąć! :)) |
Zmykam, bo tyle się dziś naprodukowałam, że aż poczerwieniałam. ;))
Uściski Wam ślę
Ewa
Uściski Wam ślę
Ewa
Ale apetycznie to wszystko wygląda, człowiek patrzy i robi się głodny :) Pudełeczko bardzo ładne, romantyczny motyw :))
OdpowiedzUsuń:))) Dziękuję. tak motyw zdecydowanie kobiecy.
UsuńPozdrawiam ciepło
Wspaniałe przepisy!! Półtora dnia suszenia?? To nie na moje nerwy:-) Ale uwielbiam suszone pomidorki!
OdpowiedzUsuńMadziu, ale to się samo piecze! :))
UsuńBuziaki
Same pyszności pokazałaś! Ja uwielbiam pomidory pod każdą postacią jestem ich maniaczką.
OdpowiedzUsuńNatomiast pesto obowiązkowo musi być w mojej lodówce, makarony bez niego mi nie smakują:)
CUDNE MAKI, ostanie perełki lata...
pozdrowionka:)
To się cieszę. A pesto kocham! ;))
UsuńTak, maki mnie zaskoczyły.
Pozdrowienia
A ja jeszcze nigdy nie zrobiłam żadnej tarty, może dzisiaj wykombinuje coś na kolację, mąż się może ucieszy :) Wprawdzie mu obiecałam pizzę no ale.....
OdpowiedzUsuńA to takie proste danko! Dużo łatwiej je zrobić niż pizzę. ;))
UsuńBuziaki
No pyszności, szczególnie suszone pomidorki bym chętnie przekąsiła :)
OdpowiedzUsuńOj, ja zanim je zamrożę, to sporo jednak podjem! Nie mogę się powstrzymać. :)
UsuńPa, pa
Pudełeczko bardzo fajnie wygląda ;) ale smakołyki mniam, mniam, aż by się zjadło ;) pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
UsuńPozdrawiam ;))
Już myślałam, że tylko przepisy dziś będą, a tu proszę, jest chustecznik :) Bardzo lubię oglądać Twoje prace niekulinarne :) Chustecznik rewelacja :)
OdpowiedzUsuń;)))) Za nudno by było, gdydym same pomidorki zaserwowała. ;) A tak jest przynajmniej różnorodnie. ;)) Dziękuję, to miłe.
UsuńAgusiu, dziś lub jutro wysyłam.... :)
Pa
Będę wypatrywać listonosza :D
UsuńCo za smakołyki pokazujesz. Robie sie głodna,pychosci;))Śliczny chustecznik,pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń:)) Dziękuję
UsuńPomidorki suszone samodzielnie są rewelacyjne , moja mama robi je od kilku lat ...mmm pycha:)
OdpowiedzUsuńTarta też wygląda bardzo smakowicie, póki co wypróbowałam zupkę paprykową - pyszna , a zapach papryki w moim mikroskopijnym mieszkaniu utrzymywał się przez trzy dni :):)
Naprawdę, to się cieszę. Tak, właśnie ten słodki, zmysłowy paprykowy zapach uwielbiam! I to, że pachnie nim cały dom. :)
UsuńBuziaki
Oddaje głos na domowe suszone pomidory:) Mniam. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńSuszone są świetne!
UsuńPa
Ewuś, aż ślinotoku dostałam! Przepysznie prezentują się pomidorki w Twoich propozycjach! No I pesto!
OdpowiedzUsuńChustecznik ozdobiłaś wyjątkowo gustownym motywem. Bardzo mi się podoba:)
Pozdrowienia!
To się bardzo cieszę, że czerwony post przypadl do gustu. :)
UsuńBuziaczki
ale smakowice u Ciebie , w tym roku poraz pierwszy robiła suszone pomidory w oliwie bo uwielbiam i juz prawie nic nie ma :(
OdpowiedzUsuńtarta na pewno pyszna pesto tez uwielbiam
śliczny serwetnik
a mków mych ukochanych zazdraszczam ;)
Ha, one to do siebie mają, że znikają! :))
UsuńTarta jest bardzo smaczna.
Dziękuję, mam nadzieję, ze będzie się podobał właścicielce.
Pa
Ale dzisiaj smacznie u Ciebie, aż poczułam głód :) Jednak jest już trochę za późna pora na gotowanie :))
OdpowiedzUsuńTwoje pudełko jak zwykle piękne :) Pozdrawiam gorąco!
Tak, o tej porze to zdecydowanie za późno...;), ja już śpię! :)
UsuńDziękuję Ci bardzo i ściskam
Pyszności prezentujesz na blogu :) Pesto też lubię, ale tylko domowej roboty, bo w sklepowych pełno chemii, a takie jedzenie wybitnie mi nie służy. Organizm sam wie co dla niego dobre :)
OdpowiedzUsuńP. S.
Maki super, uwielbiam jak kwitną, więc pozostaje się tylko cieszyć ich widokiem o tak nietypowej porze :)
Masz rację, często organizm daje nam znać, co mu służy a co nie, lecz my nie chcemy słuchać. Ja innego pesto po prostu nie jem, nie smakuje mi.
UsuńMaki mnie zadziwiły i ch widok aż wzruszył - maja silną wolę kwitnienia, przecież noce, ranki takie zimne!
Pozdrawiam serdecznie
Nawet nie wiesz ile dałabym by skonsumować to prosto z ekranu..i ile dałabym by znaleźć chwilę na celebrowanie warzywa! Podziwiam Cie w tym całym sercem , to jest sztuka to jest kunszt...ja nie powiem ,ze źle gotuję chłopaki ze smakiem zjadają ale chyba zbyt standardowo..pragnęłabym tak cieszyć się każdym warzywkiem i celebrować je na wszelkie sposoby !
OdpowiedzUsuńChustecznik śliczny , kobiecy i delikatny !
Pozdrawiam Cię gorąco ...pomidorkami malowane ..:) A maczki ! Hmm dobrze im u Ciebie ot cała filozofia !
U mnie niestety te niestandardowe dania dla dzieci się nie nadają. Nosami kręcą, aż się słabo robi ;)), więc dla nich muszę te właśnie standardowe przygotowywać. Ale po malutku, myślę, że kiedyś "zaskoczą",bo juz kilka "dziwych" smaków łykają. :)) Dlatego póki co wyżywam się na gościach. :) Dobrze, ze ich mam!
UsuńBuziaczki
Ach , nie wiem na co patrzeć ! Tyle tu pyszności ! Pomidory suszone uwielbiam , a pomidory nadziewane kurkami też pewnie uwielbiam , choć nigdy nie jadłam ... trzeba będzie je zrobić . No wszystko piękne i apetyczne , razem z chustecznikiem !
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Zachęcam do wypróbowania nadziewanych pomidorków, bo są naprawdę ciekawe w smaku!
UsuńPa, Kasiu
Same wspaniałości!
OdpowiedzUsuńPomidory bardzo lubię, choć ostatnio smakują mi jakby mniej, może dzięki Twoim przepisom, znów sie w nich zakocham?
pozdrawiam
MZ
Było by miło. ;) Chociaż już te dobre, pachnące pomidory się kończą, ale miłość może odżyć w przyszłym roku. ;)
UsuńPa
Znów tyle przepisów.Kiedy ja to zdążę zrobić,bo ostatnio zbyt rzadko do Ciebie zaglądam.
OdpowiedzUsuńKolejny piękny chustecznik.Mam nadzieję,ze mojemu zrobiłaś fotki:)
Pa.Olka