Przynajmniej u nas na północy Polski można się jeszcze załapać. ;) Przez tę chłodną wiosnę wszystko w przyrodzie troszkę się przesunęło. Niemniej jednak długo wyczekiwane upały dotarły w końcu do nas, by roztopić nasze mózgi. ;) W każdym razie mój przy takich temperaturach się topił! Dlatego przyszły deszcze i burze, by nas troszkę ostudzić. ;)) A że jeszcze do niedawna trwałam sobie beztrosko w późnowiosennej aurze, to znalazłam w pierwszym wiosennym numerze nowego sielskiego czasopisma "Vita Rustica" prosty przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu. Syrop bardzo lubię, bo znajduje wiele zastosowań, chociażby jako polewa do placków, czy naleśników, słodzik do herbaty, czy rozcieńczony z wodą jako lemoniada na upalne, wakacyjne dni, oraz jako składnik babeczek. Chciałam wypróbować ten przepis, bo jest ciut łatwiejszy (chociaż, naprawdę żadna przy nim robota) od tego, według którego robiłam w zeszłym roku. Jeśli ktoś ma ochotę porównać przepis zeszłoroczny, czy też zrobić nalewkę (pycha, polecam!), to odsyłam TU.
Przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu
200 g baldachów bzu
pół kilo cukru
800 ml wody
1 cytryna pokrojona w ćwiartki
1 limonka
Kwiatki obcinamy niziutko przy nasadzie, czyli odrzucamy zielone łodyżki. W garnku podgrzewamy wodę z cukrem i gdy się rozpuści wrzucamy bez oraz cytryny (ja nie miałam limonki na stanie, więc dałam po prostu dwie cytryny), mieszamy i odstawiamy do ostudzenia. Potem przykrywamy ściereczką i wstawiamy do lodówki lub spiżarki na 24 godziny do naciągnięcia. Następnie dodajemy (25 g kwasku lub sok z cytryn w celu konserwacji) i przelewamy odcedzony do butelek. W lodówce może stać kilka tygodni, albo można zapasteryzować i wtedy może stać dłużej.
A teraz przepis na babeczki, które znalazłam w niemieckiej gazetce. Zwiększyłam proporcje, bo okazały się tak pyszne, że było ich zdecydowanie za mało. Wciąż jest za mało, więc cały czas udoskonalam, a ich jest wciąż mało! ;)) Zakochałam się w nich, przepadłam dokumentnie i rozpłynęłam w zachwycie! Są jak aksamitny puch! Nie mogę znaleźć lepszego określenia. Wypróbujcie, bo to najprawdziwsze niebo w gębie. ;)
Babeczki z syropem z czarnego bzu
150 g mąki
100 g cukru
cukier waniliowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1 cytryna/limonka
120 g masła
1 jajko
2 łyżki jogurtu naturalnego
4 łyżki syropu z kwiatów czarnego bzu
Opcjonalnie lukier (ja nie przepadam):
80 g cukru pudru
2 łyżki soku z cytryny
Masło roztopić, cytrynę sparzyć, skórkę zetrzeć a sok wycisnąć. Miękkie masło wymieszać z cukrem, solą, skórką z cytryny, jogurtem i syropem i na koniec z jajkiem. Mąkę, proszek do pieczenia i cukier waniliowy wymieszać i połączyć obie "miski". Babeczki piec ok. 15 minut w 180 st. Potem wyjąć i z trudem pozostawić do ostudzenia. ;) Zrobić lukier mieszając cukier z cytryną i polać spiralnie babeczki. Można przyozdobić pocukrzonymi kwiatuszkami (ja już nie miałam) :)
Pozdrawiam wakacyjnie
Ewa
U mnie mama zrobiła sok z kwiatów czarnego bzu a ja nastawiłam nalewkę. Ciekawa jestem jaka będzie za parę miesięcy leżakowania. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO, to i babeczki możwsz zrobić! ;) Naleweczka na pewno będzie smaczna. :))
UsuńUściski
Ależ Ty robisz piękne zdjęcia! Jestem pod wrażeniem! To tak na początek, bo mi się rzuciło w oczy :) No i pewnie dlatego, że na temat syropu i babeczek to ja słowa nie umiem z siebie wydusić, ponieważ nie posiadam talentów w tej dziedzinie i mogę jedynie patrzeć, podziwiać i konsumować, jeśli coś jest jak aksamitny puch ;) A patrząc na te Twoje zdjęcia mogę jedynie westchnąć tęsknie: mniam! :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu! :))
UsuńZa masz mnóstwo talentów w innych dziedzinach! :)))
Pozdrawiam
Ewo, u mnie juz bez dawno przekwitł, pozostawiając po sobie jeszcze zielone koraliki na swych baldachimkach;) które są zimą uwielbiane przez ptaki - jeśli dotrzymają, bo z reguły gdy tylko dojrzeją znikają w jakiś tajemniczy sposób;) hihi:))) Planowałam zrobić syrop z bzu, ale mszyce w tym roku pojawiły sie w takiej ilości, że nie sposób było znaleźć kwiatostan bez nich, choć i tak udało mi się ususzyć kilka;) ..widocznie tyle będzie w sam raz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutkimi deszczykami - właśnie dzisiaj, po upałach miała miejsce pierwsza letnia burza:) ..ale po chwili znów wyjrzało słońce i dopierało jeszcze mocniej;) ...no a teraz, podczas gdy piszę te słowa, właśnie zaczęło padać i znów się przyjemnie ochładza:)
Wszystkiego Dobrego:)
No właśnie, my tu na północy trochę opóźnieni jesteśmy przyrodniczo. :) A co za tym idzie z kulinariami czasami też po czasie... :(
UsuńNo własnie, mszyce w tym roku szaleją!
U nas też w kratkę, a dziś to nawet mróz, ;) bo tylko 15 st. Brrr!
Buziaki
Dzięki za przepis na babeczki,uwielbiam je:))
OdpowiedzUsuńJa też! :))
UsuńNie zdążyłam zrobić syropu z bzu, chociaż obiecywałam sobie, ze w tym roku na pewno. U nas w domu bardziej popularny jest sok z dojrzałych już owoców :)
OdpowiedzUsuńTo nic, za rok też zakwitną bzy. :))
UsuńWitaj ja tez w tym roku zrobiłam ale tylko z 2 litrów, no ale dobre i to :) przepis podobny, faktycznie późno u Ciebie kwitnie a u mnie zbierałam praktycznie na zakończenie Oktawy Bożego Ciała.Hm z ta naleweczką to mnie tak korci a jakby taki jeden słoiczek teraz pomieszał ze spirytusem hm co Ty na to czy lepiej nie eksperymentować? Pozdrawiam i zapraszam. P.S. Śliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że można tak zaeksperymentować, bo nalewkę robi się podobnie i z tych samych składników.
UsuńDziękuję pikenie Aguś. :)
A ja gapa przegapiłam, kiedy kwitł i nie zrobiłam. W ogóle to moje plany rozjeżdżają mi się często z realizacją :-) Za to babeczki wypróbowałam bez syropu i też są pyszne i mega szybkie zarówno w wykonaniu, jak i zajadaniu. Ściskam Cię Ewcia i ciepełka życzę :-)
OdpowiedzUsuńOch, mnie też się rozjeżdżają i to nagminnie. ;))
UsuńNawet nie wiesz jak miło mi czytać, że przepis już wypróbowany i smakował! :)) Oj, tak znikają w ekspresowym tempie.
Wzajemnie, uścisków moc! :))
No ładnie, tylko skąd ja w środku miasta mam wziąć czarny bez ?! ;) Buziaki - M.
OdpowiedzUsuńTrzeba się wybrać za maisto! :))
UsuńUściski Maszeczko
Talerzyk z okruszkami - przesłodki :)))
OdpowiedzUsuńCzarny bez i ja mam na stanie... ale jakoś tak, rośnie dla samego rośnięcia, w myśl, że jak zaginie to będzie do odtworzenia :P Ale może w końcu znaleźć czas na zrobienie tych różnych mikstur? Muszę poczytać na co on jest i czy mi się przyda... :))))
Jest on od takich maciupeńkich filiżanek. Czarny bez jest bardzo zdrowy. Ale jak nie zrobiłas nic z kwiatami, to może z owoców? Znalazłam przepis na galaretkę uodparnijącą i zmaierzam zrobić wczesną jesienią. Może się skusisz? ;)
Usuń