Ten post powinnam już wcześniej puścić w świat, ale jak to w życiu bywa - jesteś kowalem swojego losu w takim zakresie, w jakim on ci pozwoli. ;) Ostatni długi weekend majowy miałam spędzić pracowicie. Z tego też powodu wyjeżdżaliśmy w dwa samochody, bo mój bagażnik aż po dach wypełniony był doniczkami z kwiatami, a i tak jedną paletę stokrotek zabrał do siebie mąż, bo już się u mnie nie zmieściły. Jednakże okazało się, że lekkie przeziębienie, z którym wyjeżdżałam, z dnia na dzień przybierało na sile odbierając mi własną. Oczywiście, kto by się przejmował kaszlem parzącym klatkę, świstami i gwizdami przy coraz trudniejszym łapaniu oddechu? No, ja, na przykład, bym się nie przejmowała. Sadziłabym kwiatki, przesadzała krzewy, kosiła trawę i malowała płot... by potem u lekarza dowiedzieć się, że w tak cudownych okolicznościach przyrody raz dwa rozwinęło się u mnie zapalenie oskrzeli schodzące na płuca. :( Tak to jest, gdy rozumu brak. Uzmysłowiłam sobie, że chyba jednak mam w maju poważny z nim kłopot. Kiedyś już pisałam o wędrującym rozumie właśnie w tym miesiącu (TU można sobie przypomnieć, jak ktoś ma ochotę), a to tylko potwierdza, że w maju muszę szczególnie uważać na jego zniknięcia. :)
Ów post nie został napisany, kiedy należało, bo nie miałam na nic siły. Kiedy sił troszkę uzbierałam i chciałam usiąść do laptopika, okazało się, że właśnie został zbezczeszczony przez kota. Nie będę się wgłębiać w szczegóły, powiem tylko, że życie kota wciąż wisi na włosku, bo zamach na laptopik wyczerpał moją cierpliwość! Laptop poszedł wczoraj do naprawy, a wraz z nim wszystkie dokumenty i katalogi zdjęć, i dostęp do poczty. A pisz tu post bez zdjęć, kiedy zdjęcia są akurat ważne. Dlatego korzystając z nieobecności syna, napisałam post na jego komputerze, wgrałam dzisiejsze zdjęcia i po przydługim wstępie ogłaszam co następuje.
Gdy zdobywałam nową umiejętność szydełkową pod okiem koleżanki, miałam okazję bliżej przyjrzeć się też sztuce frywolitkowej, którą również uprawia. Podziwiając z bliska piękne serwetki zakochałam się w tej misternej plątaninie wyglądającej tak szlachetnie w porównaniu z szydełkową robótką (zgłębię tajniki jesienią). ;) Po prostu, co tu dużo mówić, serwetka z wyższych sfer! Dlatego, gdy zobaczyłam u Oli frywolitkowe serduszko, ono mrugnęło do mnie oczkiem i zapragnęłam je mieć. Umówiłyśmy się na wymiankę, ja miałam zrobić chustecznik, a Ola serduszko. Jednakże gdy przyszła paczuszka od Oli wydała mi się podejrzanie wielka, jak na jedno płaskie serduszko. :) Po otworzeniu okazało się, że Ola zapakowała tam... swoje serce! Podarowała mi nie jedno, lecz dwa frywolitkowe serduszka oraz elegancką frywolitkową zakładkę do książki. Ponadto koszyczek z papierowej wikliny, bo Ola jest specjalistką od wyplatania z gazetowych rureczek koszy, tac, podkładek, etc... [Zresztą, kto nie zna Oli, zapraszam na jej bloga PapierOlki, tam, oprócz prac "papierkowych" i frywolitkowych, znaleźć można całe bogactwo artystycznych pasji.] Dostałam także ręcznie robione zapachowe saszetki z lawendą i kartkę. A w tym wszystkim - w każdej niteczce i każdym papierku widziałam jej serce. Olu, dziękuję Ci jeszcze raz! Wiesz, że jestem wzruszona.
A tu serduszka w ramkach...
Białe już stoi na moim biurku gotowe do podziwiania...
a zielone pojedzie do drugiego domku, by tam cieszyć moje oczy...
Jak to dobrze, że przeze mnie wymianka trochę się przedłużyła i jako rekompensatę za czekanie dołożyłam jeszcze coś, bo jak tu się odwdzięczyć za tyle darów prosto z serca?! A o tym, co powędrowało do Oli napiszę w następnym poście, gdy laptop ze zdjęciami wróci już do domku.
Pozdrawiam antybiotykowo
Ewa
Gdy zdobywałam nową umiejętność szydełkową pod okiem koleżanki, miałam okazję bliżej przyjrzeć się też sztuce frywolitkowej, którą również uprawia. Podziwiając z bliska piękne serwetki zakochałam się w tej misternej plątaninie wyglądającej tak szlachetnie w porównaniu z szydełkową robótką (zgłębię tajniki jesienią). ;) Po prostu, co tu dużo mówić, serwetka z wyższych sfer! Dlatego, gdy zobaczyłam u Oli frywolitkowe serduszko, ono mrugnęło do mnie oczkiem i zapragnęłam je mieć. Umówiłyśmy się na wymiankę, ja miałam zrobić chustecznik, a Ola serduszko. Jednakże gdy przyszła paczuszka od Oli wydała mi się podejrzanie wielka, jak na jedno płaskie serduszko. :) Po otworzeniu okazało się, że Ola zapakowała tam... swoje serce! Podarowała mi nie jedno, lecz dwa frywolitkowe serduszka oraz elegancką frywolitkową zakładkę do książki. Ponadto koszyczek z papierowej wikliny, bo Ola jest specjalistką od wyplatania z gazetowych rureczek koszy, tac, podkładek, etc... [Zresztą, kto nie zna Oli, zapraszam na jej bloga PapierOlki, tam, oprócz prac "papierkowych" i frywolitkowych, znaleźć można całe bogactwo artystycznych pasji.] Dostałam także ręcznie robione zapachowe saszetki z lawendą i kartkę. A w tym wszystkim - w każdej niteczce i każdym papierku widziałam jej serce. Olu, dziękuję Ci jeszcze raz! Wiesz, że jestem wzruszona.
Jak tu się nie zakochać? |
A tu serduszka w ramkach...
Białe już stoi na moim biurku gotowe do podziwiania...
a zielone pojedzie do drugiego domku, by tam cieszyć moje oczy...
Jak to dobrze, że przeze mnie wymianka trochę się przedłużyła i jako rekompensatę za czekanie dołożyłam jeszcze coś, bo jak tu się odwdzięczyć za tyle darów prosto z serca?! A o tym, co powędrowało do Oli napiszę w następnym poście, gdy laptop ze zdjęciami wróci już do domku.
Pozdrawiam antybiotykowo
Ewa
Patrzę na to i myślę sobie że Ola dała tobie 3 serca : dwa frywolitkowe i jedno swoje. Pięknie i piękne:-). Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńOj tak! Że coś jest dane z serca to się po prostu czuje! :)
UsuńPozdrawiam Cię Alu
Bo w maju serce rządzi rozumem;-)
OdpowiedzUsuńJuż się martwiłam, że ta paczuszka gdzieś zaginęła. Ależ piękną oprawę mają te serduszka!Muszę sobie takie zrobić;-). Zdrowiej szybciutko, czerwiec czeka:-)
Ha, masz rację! :)
UsuńA maila mojego nie dostałaś? Wysłałam w poniedziałek po powrocie, a potem już nic nie wiem co się dzieje, czy doszedł, czy odpisałaś, bo laptop został "zalany" i muszę czekać na jego powrót. :)
Całuski Oleńko!
Zdrówka życzę dużo! Piękne serduszka w pięknej oprawie. Miłego weekendu
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tobie też udanego! :)
UsuńAleż cudności dostałaś, tak, frywolitka to i moje marzenie - nauczyć się robić, pytanie tylko czy przy tylu pasjach dodawanie sobie kolejnej jest rozsądne bo i tak na to co już porabiam czasu nie ma... no i zdrówka Ci życzę bo jak rany - sama wiem co to jest za kłopot bez niego, jak widzisz i ja ostatnio w sieci bywam rzadko trochę w właśnie z powodu zdrowia a trochę z wyboru - dla zdrowia psychicznego ;)
OdpowiedzUsuńbuziaki!
A masz rację, kolejna pasja i czas na nią potrzebny... tylko skąd go brać? ;)
UsuńMoje zdrówko, to pikuś, zaraz wrócę do formy, ale Ty się tzrymaj prosto z całych sił! :)
Uściski
Frywolitkowe serduszka przepiękne :)
OdpowiedzUsuńOj tak, tak, tak! :)
UsuńCudowne ramki do frywolitkowych serduszek. Gratuluję udanej wymianki.
OdpowiedzUsuńTakie dzieła sztuki musiały dostać odpowiednią oprawę! :)
UsuńPozdrawiam
Pięknie prezentują się frywolitki w ramkach, śliczna dekoracja :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness:)
Oj, to prawda, będą cieszyć moje oko, ilekroć na nie spojrzę. :)
UsuńPozdrawiam Cię cieplutko
Piękne serduszka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Oli. :)
UsuńŚciskam
Piękne dzieła! Pozdrawiam i życzę zdrowia :)
OdpowiedzUsuńO, dzięki. :) Czy ja mam Twój aktualny numer?
UsuńPiękna i misterna robota te frywolki! Ale i te ramki są boskie! Normalnie się w nich zakochałam... Echhhhh....
OdpowiedzUsuńMam słabość do ładnych ramek i ram, szkoda, że nie mam miejsca na ścianach. ;)
UsuńBiałe serduszko mnie urzekło. Pewnie to nie tylko zasługa jego urody, ale dobór tak pięknej ramki sprawił, że powstał, jak dla mnie duet idealny:) Pięknie.
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję! :) Cieszę się, że urodę serduszka podkręciłam dzięki ramce.
UsuńPozdrawiam